Od połowy sierpnia byłam na ośmiodniowych wczasach na Suwalszczyźnie. Było, jak na wczasy przystało, bardziej leniwie i wygodnie, niż rzeczywiście bym chciała, ale podsumowując całokształt wyjazdu na pewno nie mogę narzekać; poznałam kawałek fantastycznego regionu - krajobrazu kreślonego lodowcem, który pozostawił po sobie jeziora, pagórki morenowe, ozy, głazy narzutowe, tworzące mniejsze i większe głazowiska... A pośród tego wszystkiego zupełnie odmienną cywilizację - zamierzchłą, w postaci strzępków informacji o plemieniu Jaćwingów i ich Górze Zamkowej, oraz obecną - jakby zatrzymaną w czasie, niespieszną, spokojną i pozostającą w pełnej harmonii z naturą.
Relację z wyprawy zamieszczam na bieżąco na
moim blogu (odcinkowiec, dzień po dniu, ale nieczytatych i nielubiatych długaśnych wpisów skromnie zachęcę do zapoznania się z wersją obrazkową

).
Pozdrawiam
