MAJOWY SPŁYW CANOE - Drawa / Korytnica
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
MAJOWY SPŁYW CANOE - Drawa / Korytnica
Termin :
30.04 - 04.05.2014 ( zasadniczo płyniemy od 01.05.2014 )
Sprawy organizacyjne :
30,04,2014 - robimy zlot w uzgodnionym miejscu i nocne ognisko zapoznawcze :564: :564: :564:
01,05,2014 - ładujemy się na canoe i płyniemy
04,05,2014 - zasadniczo pakowanie i powrót do domów
Mamy ustalone miejsce startu a ile i dokąd danego dnia płyniemy to już tylko zależy od naszych chęci i gdzie nam się spodoba miejsce na nocleg.
Zawodowcom planującym non-stop wiosłować i połykać kolejne kilometry szlaku mówimy stanowcze NIE
Koszt : 130 zł od osoby
Co obejmuje opłata :
- wynajem canoe ( w tym wiosła i obowiązkowe kamizelki ratunkowe )
- wodoszczelne worki 75 l ( po 1 na canoe )
- transport sprzętu na miejsce startu i z miejsca gdzie zakończymy zabawę.
- parking dla samochodów na czas spływu
30.04 - 04.05.2014 ( zasadniczo płyniemy od 01.05.2014 )
Sprawy organizacyjne :
30,04,2014 - robimy zlot w uzgodnionym miejscu i nocne ognisko zapoznawcze :564: :564: :564:
01,05,2014 - ładujemy się na canoe i płyniemy
04,05,2014 - zasadniczo pakowanie i powrót do domów
Mamy ustalone miejsce startu a ile i dokąd danego dnia płyniemy to już tylko zależy od naszych chęci i gdzie nam się spodoba miejsce na nocleg.
Zawodowcom planującym non-stop wiosłować i połykać kolejne kilometry szlaku mówimy stanowcze NIE
Koszt : 130 zł od osoby
Co obejmuje opłata :
- wynajem canoe ( w tym wiosła i obowiązkowe kamizelki ratunkowe )
- wodoszczelne worki 75 l ( po 1 na canoe )
- transport sprzętu na miejsce startu i z miejsca gdzie zakończymy zabawę.
- parking dla samochodów na czas spływu
Ostatnio zmieniony 13 mar 2014, 15:31 przez Dźwiedź, łącznie zmieniany 2 razy.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Che che - już poprawiłem datę. Ale jak się płynie pod prąd i jednocześnie "pod prądem" to się cofa - nawet czas.
Morg, - Kasę na miejscu bo chyba uważamy się za słownych Ludków.
Co do terminu zgłoszenia to im szybciej tym lepiej bo później trudno o sprzęt gdyby miało nas być trochę więcej.
Ja już 5 canoe zarezerwowałem i myślę że w takiej grupce się zamkniemy.
[ Dodano: 2014-04-17, 23:25 ]
Witam - tak tylko odświeżam temat po emocjach zlotowych.
Informacja dla chętnych - został ostatni wolny kanus.
Następni chętni będą musieli sie zadowolić kajakiem.
Morg, - Kasę na miejscu bo chyba uważamy się za słownych Ludków.
Co do terminu zgłoszenia to im szybciej tym lepiej bo później trudno o sprzęt gdyby miało nas być trochę więcej.
Ja już 5 canoe zarezerwowałem i myślę że w takiej grupce się zamkniemy.
[ Dodano: 2014-04-17, 23:25 ]
Witam - tak tylko odświeżam temat po emocjach zlotowych.
Informacja dla chętnych - został ostatni wolny kanus.
Następni chętni będą musieli sie zadowolić kajakiem.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
- GawroN
- Posty: 649
- Rejestracja: 18 kwie 2012, 20:11
- Lokalizacja: Chorzów / Śląsk
- Gadu Gadu: 1519631
- Tytuł użytkownika: Szczupły blondyn
- Płeć:
Precel, mam tak samo - ale dziś wpisałem urlop na majówkę 2015 !! Więc za rok jadę ! Wiec już się cieszę
Całe życie z wariatami
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Akurat dzisiaj jedna para zrezygnowała ( sprawy rodzinne ) i nagle zrobiły się 2 wolne kanusy.
plywak, - niestety uczestnicy ściągaja z okolic Szczecina i dolnego śląska więc nie mam kogo do Ciebie dokleić bo faktycznie trochę kilometrów masz.
Może to marne pocieszenie ale ja też mam niewiele mniej z Wałbrzycha.
plywak, - niestety uczestnicy ściągaja z okolic Szczecina i dolnego śląska więc nie mam kogo do Ciebie dokleić bo faktycznie trochę kilometrów masz.
Może to marne pocieszenie ale ja też mam niewiele mniej z Wałbrzycha.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
to przyjedź pociągiem, w razie czego odbiorę Cię z dworca; najbliżej jest chyba Choszczno ze stacji, na których zatrzymują się pośpieszne (ale głowy nie dam sobie uciąć - można sprawdzić)plywak pisze:jest jeeszcze to wolne miejsce ? i czy wybiera się ktoś z wami z Warszawy ? bo chetnie bym się wpisał i z wami śmignął jak macie miejsce.. tylko z Wawy mam ponad 440 km w jedną stronę samemu to bym zbankrutował na paliwko
Edycja: poprawa cytowania. Thrackan.
Ostatnio zmieniony 24 kwie 2014, 15:23 przez Gagatka13, łącznie zmieniany 1 raz.
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Ostatnie konsultacje spływu stanęły na tym że w tym roku pierwsza kolacja spływowa to kaczki faszerowane, pieczone w dole kamiennym ( głosowałem za kurczakiem - bo łatwiej mi go zrobić - ale mnie przekonali ) - oczywiście posiłek wliczony w koszt imprezy.
Planuje też na śniadanie tost z jakiem lub jak ktoś to określił kanapka z dziurką.
A - znalazłem "Eldorado" czosnku niedźwiedziego i teraz testuję przepisy MrWilsona. Dziś przygotowałem do kiszenia zestaw na zlot jesienny ( oby wyszedł bo pierwszy raz kiszę czosneczek ), a na spływ planuje przygotować Pesto, też wg przepisu Mr Wilson-a - już dorwałem orzeszki piniowe.
Dla osób spragnionych doznań kulinarnych - bez nerwów - następny spływ 19-22 czerwiec - Nida
Planuje też na śniadanie tost z jakiem lub jak ktoś to określił kanapka z dziurką.
A - znalazłem "Eldorado" czosnku niedźwiedziego i teraz testuję przepisy MrWilsona. Dziś przygotowałem do kiszenia zestaw na zlot jesienny ( oby wyszedł bo pierwszy raz kiszę czosneczek ), a na spływ planuje przygotować Pesto, też wg przepisu Mr Wilson-a - już dorwałem orzeszki piniowe.
Dla osób spragnionych doznań kulinarnych - bez nerwów - następny spływ 19-22 czerwiec - Nida
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Majowy spływ Drawą
30-04-2014
g. 15-ta
Nareszcie jedziemy, koniec z pracą. Jeszcze tylko trochę drogi nadłożymy bo Sikora odbieramy z wrocławskich Bielan i przy okazji w Juli są fajne karimaty za 14,99. Jedziemy busikiem Cebka więc mam luz, nie musze prowadzić. :564:
g. ok. 22
Jesteśmy na polanie nad jeziorem drawskim gdzie się zjeżdża cała ekipa. Powitalne uściski z Gagatką13 i Anią, kolacyjka, trochę żartów i spać.
01-05-2014
g. wcześnie rano o 10-tej
Zbieramy swój nocleg i podjeżdżamy do Alberda, który jak zwykle wita nas z otwartymi ramionami, przepakowujemy graty na jego busa, dobieramy kamizelki, pagaje i podczepiamy przyczepkę z kanusami po czym jazda do Drawska Pomorskiego.
g. Blisko południa
Drawsko Pomorskie, zasadniczo już jesteśmy zapakowani i przygotowani do zwodowania gdy Cebek rzuca że przecież jedną z podstawowych zasad survivalu jest umiejętne wykorzystanie wszelkich dostępnych zasobów – po drugiej stronie rzeki jest pizzeria więc korzystamy z jej zasobów.
g. ok. 12
Pamiętając o toaście za ducha rzeki, najedzeni i napojeni ruszamy w trasę.
Drawa niesie nas radośnie, słonko przyświeca, kanusy świetnie przygotowane przez Alberta do spływu, same nas niosą, i z rzadka wiosłujemy dla nabrania sterowności.
g. ok. 14
Zapamiętałem ten odcinek z przed 3 lat, ale nie przypominam sobie by żyło tu aż tyle bobrów?
Okolice przepiękne, drzewa i krzewy kwitną, powietrze aż kręci w nosie od zapachu kwiatów. Co chwilę mijają nas pięknie ubarwione samce krzyżówek i skromniejsze choć równie ładne samiczki. Ktoś wie dla czego samce tych kaczek zawsze pływają parami ? Może na Drawie mają „bar pod różową ostrygą” ?
Ptaki robią symfonię nad głowami, jest sympatycznie, tylko skąd tu tyle poprzegryzanych drzew ? Te Bobry mogłyby trochę wyhamować bo na razie wyhamowują nas.
g. ok. 15
Wbrew zapowiedziom meteorologów mamy ciepło ( jak na maj ) i słonko. Wiosna wybujała roślinność i aż miło się wszystko ogląda. Trochę przeszkadza że nie ma jak się browara napić w kanusie, bo co chwila manewruje się pomiędzy naciętymi badylami. Chyba przestaję lubić bobry.
g. chwila po 15
Przed nami nasyp kolejowy, dookoła bagnisty teren a w rzece kilka zatorów z przegryzionych drzew, przygotowanych jak do robienia tam. Ani kanusów przenieść ( bo nasyp i tory ) ani normalnie przepłynąć.
Cóż młodzież i kobiety robią małe kółeczko brzegiem ( wzdłuż rzeki się nie da – bagniska ) a panowie ściągają łachy i do wody przepychać kanusy. Jak tylko Cebek wydobędzie swoje sandałki bo chciał wyjść na brzeg i się zapadł w bagnie. Dobrze że w miarę ciepło i słoneczko przyświeca.
g. 17
Nienawidzę tych przerośniętych szczurów żrących drewno. Jesteśmy 150 m dalej a łażąc po dnie rzeki usłanej zwalonymi kłodami, dodatkowo się poobijaliśmy i podrapaliśmy. Dodatkowo dla co niektórych wsiadanie do kanu okazało się bardzo mokre :->
Zna ktoś jakiś przepis na pieczyste z bobra – albo nie, nie trzeba, jak dorwę któregoś to go pożrę żywcem. icon_twisted
Dalej już jakoś płynęliśmy, ale po dotarciu do elektrowni gdzie jest tradycyjna przenoska postanowiliśmy zostać tu na nocleg, zwłaszcza że i łączka niewielka na namioty i po świeżej wycince, materiału na ognisko pod dostatkiem.
Wieczór
Oczywiście pieczone kaczki, wersja z pomarańczami i z jabłkiem, jak i tradycyjne ogniskowe przysmaki, jak to na biwaku. Chwilowo mi przeszła wściekłość na bobry.
Niedźwiadek założył się że zje łyżkę cynamonu, a że miał niezbędnik WP to łycha całkiem spora, nastawiliśmy się na niezły ubaw, już przygotowałem jakąś popitkę by się nie zadławił, a ten skurczybyk zrobił to bez mrugnięcia okiem. Dacie wiarę ?
02-05-2014
g. 10 - 11
Leniwa pobudka, śniadanko i wrzucenie gratów do kanusów. W międzyczasie na przenosce minęły nas dwie grupki bardziej ambitnych kajakarzy – tak tylko że oni na pusto bez bagaży.
Słonka już dzisiaj jakoś nie widać, ale temperatura znośna. Płynie się całkiem miło, choć pamiętam że za jakieś 5 km zacznie się odcinek zwany łoziny gdzie trzeba się często schylać pod gęsto rosnącymi wierzbami na obu brzegach rzeki.
Ale póki co nie psuję humoru ekipie pozostawiając ich w błogiej nieświadomości.
Płyniemy leniwie na przemian wiosłując lub racząc się zabranymi smakołykami ( tak stałymi jak i płynnymi ). Czasem jakiś postój na śikundę, czasem jakaś gałąź do ominięcia.
Dookoła zielono i kwitnąco. Drawa sama nas niesie - lajcik.
g. ok.14
No i się zaczęło….
Łoziny zamieniły się w sieć pajęczą do wyłapywania kajakarzy a to za sprawą bobrów, które wybitnie lubią ogryzać wierzbę. Gałęzie są wszędzie nad wodą, w wodzie, w kanusach, pod koszulą. Jak dorwę któregoś z tych przerośniętych szczurów żrących drewno to zagryzę.
Poważnie rozważam sens kontrolowanego odstrzału gryzoniów.
g. po.15
Nareszcie jakieś sensowne miejsce gdzie można dobić do brzegu na małe „co nie co” jak mawiał Kubuś Puchatek. Jakieś ciepłe zupki, tudzież gulasz madziarski znacznie nam poprawiły humor. Tym bardziej że wg nawigacji byliśmy tuż przed jeziorem Lubie, gdzie Drawa rozlewa się szerzej i te piekielne gryzonie nie są w stanie jej zagrodzić.
Po godzinie ruszyliśmy z pełnymi brzuchami i radosnymi nastrojami. Trochę zaczęło wiać więc wszyscy w sztormiakach, bądź czymś podobnym.
Faktycznie – wściekłe drewnożerne bydlęta już nam nie utrudniały życia. Drawa rozlewa się szerzej i oprócz towarzyszących nam dotychczas kaczek, pojawiły się perkozy a brzeg zaczęły porastać wysokie trzcinowiska. Ta chwila błogości sprawiła że Cebek stracił czujność, którą wymuszała na nim Dominika robiąc na trasie wszelkie możliwe ewolucje mające na celu wywrócić ich kanusa, i aparat z kompletem zdjęć jest tam gdzieś na dnie . Aparat był szczelnie zapakowany ale miał za małą wyporność.
g. po 17
Jesteśmy już na jeziorze Lubie. Zapamiętana z przed lat miejscówka na cyplu nadal pięknie wygląda i zaprasza do biwakowania, więc się rozkładamy na nocleg. Trochę nas przewiało więc jak najszybciej ognisko, a że cypelek nas skutecznie osłania od wiatru więc miło się siedzi.
Dziś na kolację szaszłyki na bogato ( dużo dodatków i sosów – furorę zrobił sos duński ). Odpalamy gitarę i zabawa do 2 w nocy.
03-05-2014
Ciężki poranek gdzieś około południa. W głowie narastające dudnienie – no bez przesady, myślę, aż tak nie przesadzaliśmy z trunkami – dudnienie narasta i tuż nad drzewami przelatuje C17, wielkie transportowe bydle z jakimiś oznaczeniami na ogonie, których nie rozpoznaję. Po chwili kolejny i jeszcze dwa razy to samo. Parę osób odruchowo wyciąga telefony i sprawdza informacje na necie, ale na szczęście nic nowego na świecie, o którym nie mamy pojęcia od trzech dni, się nie dzieje, a że jesteśmy tuż obok dużego poligonu więc przeszliśmy nad incydentem do porządku i zajęliśmy się śniadankiem. Na śniadanko wszelkie odmiany tostów z jajkiem, różnymi gatunkami serów, szynką czy camemberem pieczonym w całości.
Na jeziorze wieje i słonka brak, upał też „trochę zelżał” więc zapada decyzja – dzień bazowy. Paru chętnych popłynęło kanusem na drugą stronę jeziora po zakupy, reszta ogarnęła biwak i dzień przeznaczyliśmy na śpiewogry, popijanie grzańca i leśne opowieści. Niedźwiadek z Tadzikiem doszkalali swoje umiejętności min w obsłudze maczet i szukaniu szurikena lub noża do rzutków w bukowych liściach. Sikor ujawnił swój talent do gitary choć trochę narzekał że widzi za dużo strun. I tak w błogości i lenistwie minęła sobota.
04-05-2014
Trzeba się podnieść, spakować i dopłynąć do jakiegoś miejsca gdzie Albert nas może zapakować. Pogoda taka sobie ale nie pada i wiatr traktuje nas litościwie, choć jesteśmy na całkiem sporym jeziorze Lubie. Około 13-tej siedzieliśmy już na jakimś ośrodku czekając na transport. Powrót minął nam na słuchaniu audiobooka z książką Wiedźmin.
Ekipa dopisała a pogoda wbrew zapowiedziom o deszczach też była raczej łaskawa.
Szukam przepisów na potrawy z bobra.
30-04-2014
g. 15-ta
Nareszcie jedziemy, koniec z pracą. Jeszcze tylko trochę drogi nadłożymy bo Sikora odbieramy z wrocławskich Bielan i przy okazji w Juli są fajne karimaty za 14,99. Jedziemy busikiem Cebka więc mam luz, nie musze prowadzić. :564:
g. ok. 22
Jesteśmy na polanie nad jeziorem drawskim gdzie się zjeżdża cała ekipa. Powitalne uściski z Gagatką13 i Anią, kolacyjka, trochę żartów i spać.
01-05-2014
g. wcześnie rano o 10-tej
Zbieramy swój nocleg i podjeżdżamy do Alberda, który jak zwykle wita nas z otwartymi ramionami, przepakowujemy graty na jego busa, dobieramy kamizelki, pagaje i podczepiamy przyczepkę z kanusami po czym jazda do Drawska Pomorskiego.
g. Blisko południa
Drawsko Pomorskie, zasadniczo już jesteśmy zapakowani i przygotowani do zwodowania gdy Cebek rzuca że przecież jedną z podstawowych zasad survivalu jest umiejętne wykorzystanie wszelkich dostępnych zasobów – po drugiej stronie rzeki jest pizzeria więc korzystamy z jej zasobów.
g. ok. 12
Pamiętając o toaście za ducha rzeki, najedzeni i napojeni ruszamy w trasę.
Drawa niesie nas radośnie, słonko przyświeca, kanusy świetnie przygotowane przez Alberta do spływu, same nas niosą, i z rzadka wiosłujemy dla nabrania sterowności.
g. ok. 14
Zapamiętałem ten odcinek z przed 3 lat, ale nie przypominam sobie by żyło tu aż tyle bobrów?
Okolice przepiękne, drzewa i krzewy kwitną, powietrze aż kręci w nosie od zapachu kwiatów. Co chwilę mijają nas pięknie ubarwione samce krzyżówek i skromniejsze choć równie ładne samiczki. Ktoś wie dla czego samce tych kaczek zawsze pływają parami ? Może na Drawie mają „bar pod różową ostrygą” ?
Ptaki robią symfonię nad głowami, jest sympatycznie, tylko skąd tu tyle poprzegryzanych drzew ? Te Bobry mogłyby trochę wyhamować bo na razie wyhamowują nas.
g. ok. 15
Wbrew zapowiedziom meteorologów mamy ciepło ( jak na maj ) i słonko. Wiosna wybujała roślinność i aż miło się wszystko ogląda. Trochę przeszkadza że nie ma jak się browara napić w kanusie, bo co chwila manewruje się pomiędzy naciętymi badylami. Chyba przestaję lubić bobry.
g. chwila po 15
Przed nami nasyp kolejowy, dookoła bagnisty teren a w rzece kilka zatorów z przegryzionych drzew, przygotowanych jak do robienia tam. Ani kanusów przenieść ( bo nasyp i tory ) ani normalnie przepłynąć.
Cóż młodzież i kobiety robią małe kółeczko brzegiem ( wzdłuż rzeki się nie da – bagniska ) a panowie ściągają łachy i do wody przepychać kanusy. Jak tylko Cebek wydobędzie swoje sandałki bo chciał wyjść na brzeg i się zapadł w bagnie. Dobrze że w miarę ciepło i słoneczko przyświeca.
g. 17
Nienawidzę tych przerośniętych szczurów żrących drewno. Jesteśmy 150 m dalej a łażąc po dnie rzeki usłanej zwalonymi kłodami, dodatkowo się poobijaliśmy i podrapaliśmy. Dodatkowo dla co niektórych wsiadanie do kanu okazało się bardzo mokre :->
Zna ktoś jakiś przepis na pieczyste z bobra – albo nie, nie trzeba, jak dorwę któregoś to go pożrę żywcem. icon_twisted
Dalej już jakoś płynęliśmy, ale po dotarciu do elektrowni gdzie jest tradycyjna przenoska postanowiliśmy zostać tu na nocleg, zwłaszcza że i łączka niewielka na namioty i po świeżej wycince, materiału na ognisko pod dostatkiem.
Wieczór
Oczywiście pieczone kaczki, wersja z pomarańczami i z jabłkiem, jak i tradycyjne ogniskowe przysmaki, jak to na biwaku. Chwilowo mi przeszła wściekłość na bobry.
Niedźwiadek założył się że zje łyżkę cynamonu, a że miał niezbędnik WP to łycha całkiem spora, nastawiliśmy się na niezły ubaw, już przygotowałem jakąś popitkę by się nie zadławił, a ten skurczybyk zrobił to bez mrugnięcia okiem. Dacie wiarę ?
02-05-2014
g. 10 - 11
Leniwa pobudka, śniadanko i wrzucenie gratów do kanusów. W międzyczasie na przenosce minęły nas dwie grupki bardziej ambitnych kajakarzy – tak tylko że oni na pusto bez bagaży.
Słonka już dzisiaj jakoś nie widać, ale temperatura znośna. Płynie się całkiem miło, choć pamiętam że za jakieś 5 km zacznie się odcinek zwany łoziny gdzie trzeba się często schylać pod gęsto rosnącymi wierzbami na obu brzegach rzeki.
Ale póki co nie psuję humoru ekipie pozostawiając ich w błogiej nieświadomości.
Płyniemy leniwie na przemian wiosłując lub racząc się zabranymi smakołykami ( tak stałymi jak i płynnymi ). Czasem jakiś postój na śikundę, czasem jakaś gałąź do ominięcia.
Dookoła zielono i kwitnąco. Drawa sama nas niesie - lajcik.
g. ok.14
No i się zaczęło….
Łoziny zamieniły się w sieć pajęczą do wyłapywania kajakarzy a to za sprawą bobrów, które wybitnie lubią ogryzać wierzbę. Gałęzie są wszędzie nad wodą, w wodzie, w kanusach, pod koszulą. Jak dorwę któregoś z tych przerośniętych szczurów żrących drewno to zagryzę.
Poważnie rozważam sens kontrolowanego odstrzału gryzoniów.
g. po.15
Nareszcie jakieś sensowne miejsce gdzie można dobić do brzegu na małe „co nie co” jak mawiał Kubuś Puchatek. Jakieś ciepłe zupki, tudzież gulasz madziarski znacznie nam poprawiły humor. Tym bardziej że wg nawigacji byliśmy tuż przed jeziorem Lubie, gdzie Drawa rozlewa się szerzej i te piekielne gryzonie nie są w stanie jej zagrodzić.
Po godzinie ruszyliśmy z pełnymi brzuchami i radosnymi nastrojami. Trochę zaczęło wiać więc wszyscy w sztormiakach, bądź czymś podobnym.
Faktycznie – wściekłe drewnożerne bydlęta już nam nie utrudniały życia. Drawa rozlewa się szerzej i oprócz towarzyszących nam dotychczas kaczek, pojawiły się perkozy a brzeg zaczęły porastać wysokie trzcinowiska. Ta chwila błogości sprawiła że Cebek stracił czujność, którą wymuszała na nim Dominika robiąc na trasie wszelkie możliwe ewolucje mające na celu wywrócić ich kanusa, i aparat z kompletem zdjęć jest tam gdzieś na dnie . Aparat był szczelnie zapakowany ale miał za małą wyporność.
g. po 17
Jesteśmy już na jeziorze Lubie. Zapamiętana z przed lat miejscówka na cyplu nadal pięknie wygląda i zaprasza do biwakowania, więc się rozkładamy na nocleg. Trochę nas przewiało więc jak najszybciej ognisko, a że cypelek nas skutecznie osłania od wiatru więc miło się siedzi.
Dziś na kolację szaszłyki na bogato ( dużo dodatków i sosów – furorę zrobił sos duński ). Odpalamy gitarę i zabawa do 2 w nocy.
03-05-2014
Ciężki poranek gdzieś około południa. W głowie narastające dudnienie – no bez przesady, myślę, aż tak nie przesadzaliśmy z trunkami – dudnienie narasta i tuż nad drzewami przelatuje C17, wielkie transportowe bydle z jakimiś oznaczeniami na ogonie, których nie rozpoznaję. Po chwili kolejny i jeszcze dwa razy to samo. Parę osób odruchowo wyciąga telefony i sprawdza informacje na necie, ale na szczęście nic nowego na świecie, o którym nie mamy pojęcia od trzech dni, się nie dzieje, a że jesteśmy tuż obok dużego poligonu więc przeszliśmy nad incydentem do porządku i zajęliśmy się śniadankiem. Na śniadanko wszelkie odmiany tostów z jajkiem, różnymi gatunkami serów, szynką czy camemberem pieczonym w całości.
Na jeziorze wieje i słonka brak, upał też „trochę zelżał” więc zapada decyzja – dzień bazowy. Paru chętnych popłynęło kanusem na drugą stronę jeziora po zakupy, reszta ogarnęła biwak i dzień przeznaczyliśmy na śpiewogry, popijanie grzańca i leśne opowieści. Niedźwiadek z Tadzikiem doszkalali swoje umiejętności min w obsłudze maczet i szukaniu szurikena lub noża do rzutków w bukowych liściach. Sikor ujawnił swój talent do gitary choć trochę narzekał że widzi za dużo strun. I tak w błogości i lenistwie minęła sobota.
04-05-2014
Trzeba się podnieść, spakować i dopłynąć do jakiegoś miejsca gdzie Albert nas może zapakować. Pogoda taka sobie ale nie pada i wiatr traktuje nas litościwie, choć jesteśmy na całkiem sporym jeziorze Lubie. Około 13-tej siedzieliśmy już na jakimś ośrodku czekając na transport. Powrót minął nam na słuchaniu audiobooka z książką Wiedźmin.
Ekipa dopisała a pogoda wbrew zapowiedziom o deszczach też była raczej łaskawa.
Szukam przepisów na potrawy z bobra.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
Pany - Fotki są tylko ktoś je musi wyłowić z dna ujścia Drawy do jeziora Lubie
Sam nie miałem za bardzo czasu robić zdjęć bo jako organizator zamieszania musiałem dopilnować kilku spraw a dodatkowo miałem dwóch młodych charpaganów pod swoją opieką.
Z resztą ze mnie marny fotograf - jeszcze na starym Zenicie to mi foty wychodziły ładne, teraz na tych cyfrówkach nie mogę się nauczyć.
Sam nie miałem za bardzo czasu robić zdjęć bo jako organizator zamieszania musiałem dopilnować kilku spraw a dodatkowo miałem dwóch młodych charpaganów pod swoją opieką.
Z resztą ze mnie marny fotograf - jeszcze na starym Zenicie to mi foty wychodziły ładne, teraz na tych cyfrówkach nie mogę się nauczyć.
BUK, HUMOR i DZICZYZNA
Szkoda, że tych zdjęć nie ma. Spływ jak dla mnie był trochę za daleko i liczyłem, że chociaż na fotkach zobaczę, jak się bawiliście.
Swój aparat zawsze mam przywiązany do kapoka lub burty
Swój aparat zawsze mam przywiązany do kapoka lub burty
http://ludzkietropy.pl/ - relacje z moich wypraw i nie tylko
- Dźwiedź
- Posty: 690
- Rejestracja: 22 wrz 2013, 21:25
- Lokalizacja: GoldenCity
- Tytuł użytkownika: brat cebka
- Płeć:
i to jest słuszna postawa - próbował który aparatem otworzyć konserwęcebek pisze:Do noża jestem przywiązany, do aparatu już nie bardzo
Wprawdzie mam spro fotek z poprzednich spływów ( min i na tym odcinku Drawy ), które pokazują co wyprawiamy na tych spływach i jaka to zabawa, ale najpierw musiłbym założyć gdzieś konto na picassie i zdjęcia tam zrzucić, a jakoś nie mam potrzeby wyzewnętrzania się przed światem, co innego wobec grona przyjacół.
Jak ktoś może mi podpowiedzieć jak to zrobić by foty były dostępne dla tego forum a nie wszystkich szwędaczy i troli internetowych to proszę info na priv. :->
BUK, HUMOR i DZICZYZNA