Krótki testowy spływ Welem
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Krótki testowy spływ Welem
Dziś nadszedł w końcu ten piękny dzień i mogłem przetestować dmuchańca. Zaczęliśmy od wylotu Welu z Lidzbarka, gdzie podwiozła nas żona autem. Najpierw typowe przygotowania: nadmuchanie sprzętu, spakowanie gratów i wodowanie.
W międzyczasie przewinęło się Welem kilkunastu kajakarzy, więc wędrówka nie zapowiadała się na nudną i samotną. Rzeczywiście, po kilku kilometrach dołączyliśmy do grupy i na różnych etapach podróży spotykaliśmy się z dużą częstotliwością. W Kurojadach zrobiliśmy sobie półgodzinny postój. W ruch poszło Kelly i wietkongi.
Wypłynęliśmy jako ostatni, by znów natrafić na siebie w Chełstach. Po przenosce i przekąsce Marsa ruszyliśmy na najciekawszy odcinek spływu - Piekiełko.
Zaczęło się ostro, kilka razy wpadliśmy na krzaki, później nurt nieco zwolnił, lecz zaczęły się kłody w poprzek nurtu, wiry i boczne odnogi prowadzące donikąd. Dogoniliśmy grupę kajakarzy i poruszaliśmy się razem z nimi, ostrzegając o wystających ostrych konarach lub podwodnych dużych głazach. Rozstaliśmy się przy Pszczółkowej Łące, gdzie pozostali na biwak z noclegiem, a my podążyliśmy na Piekiełko. Rzeczywiście było ostro: bystry nurt pchający na krzaczory bądź zwalone drzewa, liczne kamienie, o które ocierało dno kajaka. W końcu wygraliśmy tę nierówną walkę i wpłynęliśmy na spokojniejsze, malownicze wody Welu. Jeszcze póltorej godziny meandrującą rzeką i dotarliśmy do miejscowości Trzcin. Kajak zalany wodą i uwalany błotem, liśćmi i różnorodnym zielskiem, my przemoczeni, zmęczeni i szczęśliwi, że wszystko poszło zgodnie z planem. Zadzwoniliśmy do mej małżonki po transport i zaczęliśmy pakować sprzęt. Gdy nadjechał korsiak, byliśmy już gotowi. Po powrocie na działkę rozłożylismy kajak do suszenia, a sami wtrąbiliśmy zawartość myśliwskiego kociołka (oczywiście nie wszystko).
Sevylor to jednak dobry zakup: dno nienaruszone, burty bez uszczerbku. Na tej trasie laminaty rzadko wracają bez dziur i pęknięć.
W międzyczasie przewinęło się Welem kilkunastu kajakarzy, więc wędrówka nie zapowiadała się na nudną i samotną. Rzeczywiście, po kilku kilometrach dołączyliśmy do grupy i na różnych etapach podróży spotykaliśmy się z dużą częstotliwością. W Kurojadach zrobiliśmy sobie półgodzinny postój. W ruch poszło Kelly i wietkongi.
Wypłynęliśmy jako ostatni, by znów natrafić na siebie w Chełstach. Po przenosce i przekąsce Marsa ruszyliśmy na najciekawszy odcinek spływu - Piekiełko.
Zaczęło się ostro, kilka razy wpadliśmy na krzaki, później nurt nieco zwolnił, lecz zaczęły się kłody w poprzek nurtu, wiry i boczne odnogi prowadzące donikąd. Dogoniliśmy grupę kajakarzy i poruszaliśmy się razem z nimi, ostrzegając o wystających ostrych konarach lub podwodnych dużych głazach. Rozstaliśmy się przy Pszczółkowej Łące, gdzie pozostali na biwak z noclegiem, a my podążyliśmy na Piekiełko. Rzeczywiście było ostro: bystry nurt pchający na krzaczory bądź zwalone drzewa, liczne kamienie, o które ocierało dno kajaka. W końcu wygraliśmy tę nierówną walkę i wpłynęliśmy na spokojniejsze, malownicze wody Welu. Jeszcze póltorej godziny meandrującą rzeką i dotarliśmy do miejscowości Trzcin. Kajak zalany wodą i uwalany błotem, liśćmi i różnorodnym zielskiem, my przemoczeni, zmęczeni i szczęśliwi, że wszystko poszło zgodnie z planem. Zadzwoniliśmy do mej małżonki po transport i zaczęliśmy pakować sprzęt. Gdy nadjechał korsiak, byliśmy już gotowi. Po powrocie na działkę rozłożylismy kajak do suszenia, a sami wtrąbiliśmy zawartość myśliwskiego kociołka (oczywiście nie wszystko).
Sevylor to jednak dobry zakup: dno nienaruszone, burty bez uszczerbku. Na tej trasie laminaty rzadko wracają bez dziur i pęknięć.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
Piękny kawałek wody,piękne warunki,gratulacje...
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
Bardzo fajna wycieczka. Ostatnio też miałem się wybrać kajakiem na Wel, ale jakoś nie wypaliło
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów bez podawania przyczyny.
Miód. A mojego się nie doczekałem :/ za to kolejny weekend
Those who travel far must travel light.
http://just-hike.blogspot.com/
"Use dehydrated water whenever possible, despite the expense." - The Ultralighter
http://just-hike.blogspot.com/
"Use dehydrated water whenever possible, despite the expense." - The Ultralighter
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Ja wziąłem wodę, syn coca colę, takie to nowe pokolenie już jest. W następny weekend pociągniemy dalej traskę.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
To mój dopiero 3 spływ w życiu. Wcześniej, jako czlowiek lasu, nie wiedziałem, iż to takie fajne klimatyczne przeżycie. Teraz to już z górki. Syn już na tyle dorósł, iż możemy razem uczestniczyć w wyprawach, a trochę takich "dzikich" miejsc jeszcze pozostało. W najbliższych planach Drwęca, Wkra, Krutynia, może Osa. W następnym roku Narew i Biebrza (szczególnie Biebrza).
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Wreszcie się doczekałem sprzęta pływającego. Weekend na wodzie
Those who travel far must travel light.
http://just-hike.blogspot.com/
"Use dehydrated water whenever possible, despite the expense." - The Ultralighter
http://just-hike.blogspot.com/
"Use dehydrated water whenever possible, despite the expense." - The Ultralighter
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Ostatnia sobota nad jeziorkiem w Rynku. Pogoda sprzyjała, więc nic nie stało na przeszkodzie, by pobaraszkować na lądzie i wodzie. Kilka zdjątek z kilkugodzinnej wyprawy.
Wyruszamy
Brzeg już daleko
albo jeszcze dalej
przed nami ściana lasu
biwakujemy
Nowy kozik w terenie
Zachód słońca nad Rynkiem
Wyruszamy
Brzeg już daleko
albo jeszcze dalej
przed nami ściana lasu
biwakujemy
Nowy kozik w terenie
Zachód słońca nad Rynkiem
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
-
- Posty: 5
- Rejestracja: 17 lip 2009, 11:12
- Lokalizacja: Mława
- Płeć:
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Świetne zdjęcia i relacja.Parthagas pisze:Ostatnia sobota nad jeziorkiem w Rynku. Pogoda sprzyjała, więc nic nie stało na przeszkodzie, by pobaraszkować na lądzie i wodzie.
Mam pytanko, czy na takim "sprzęcie" jak Challenger 3 można się wybrać na dłuższą wyprawę dwu/ trzy dniową, czy to zbyt duże ryzyko.
Kupiłem ten ponton w ubiegłym roku i jakoś wydaje mi się dziecinną zabawką.
Choć parametry ma dość dobre bo 295 x 137 x 43 i wyporność 300 kg i jest bardzo stabilny to przy wietrze mało sterowny. Do tej pory pływałem nim tylko po kanałach Regalicy bo obawiałem się kontaktu z policją.
Do tego oczywiście mam kapoki z demobilu więc nic nie robię "poza prawem".
Tak wygląda mój ponton
a tak kapoki
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
- Lokalizacja: z kanapy przed TV
- Tytuł użytkownika: awski
- Płeć:
Ale czego dokładnie się obawiasz? Z tego co pamiętam, to kwestia rejestracji pontonu pojawia się tylko jeśli chcesz z niego łowić ryby, a robi się to w starostwie powiatowym i kosztuje jakieś grosze. Pamiętam, że jakieś 5 lat temu mój znajomy rejestrował ponton i kosztowało to zdaje się 8 zł. Jeśli nie łowisz z niego ryb, to rejestracji najprawdopodobniej w ogóle się nie wymaga. Szczerze mówiąc to nie chce mi sięprzeglądać ustaw, najłatwiej będzie jeśli przekręcisz do starostwa (wydział ochrony środowiska albo coś podobnego) i się zapytasz.
A czy ten konkretnie ponton jest dobry, to nie wiem. Jak pływa, to jest dobry, jak idzie na dno, to nie jest dobry. Podstawowym sprzętem na każdej wodnej (i pewnie nie tylko) wyprawie jest zdrowy rozsądek. Jak się dobrze zabezpieczycie (kapoki, worki na sprzęt), to nawet wywrotka nie jest straszna. Ludzie potrafili między kontynentami przepłynąć na łodziach z trzciny więc myślę, że i wy dacie radę dobrze się bawić w weekend.
O kapokach się nie wypowiadam. Nie znam się, ale na oko kapok musi mieć atest.
A czy ten konkretnie ponton jest dobry, to nie wiem. Jak pływa, to jest dobry, jak idzie na dno, to nie jest dobry. Podstawowym sprzętem na każdej wodnej (i pewnie nie tylko) wyprawie jest zdrowy rozsądek. Jak się dobrze zabezpieczycie (kapoki, worki na sprzęt), to nawet wywrotka nie jest straszna. Ludzie potrafili między kontynentami przepłynąć na łodziach z trzciny więc myślę, że i wy dacie radę dobrze się bawić w weekend.
O kapokach się nie wypowiadam. Nie znam się, ale na oko kapok musi mieć atest.
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
Na spokojne wody, rekreacyjnie, z zabezpieczoną rodzinką, da radę, ale na dzikie rzeki bym nie ryzykował. Mam coś podobnego i kilka razy przedziurawiło się, gdy wpłynąłem w trzciny. Więcej było łatania, niż pływania. Gdybyś na to zrobił pokrowiec z materiału plandekowego lub grubego płótna pociągniętego wodoodporną farbą, ale nie wiem, czy się opyla. Niestety, jakość i wytrzymałość wiążą się z kosztami. Kapoki wyglądają na solidne, lecz nie wiem, jak z ich wypornością. Wskocz do wody, w której łapiesz grunt i potestuj.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- yaktra
- Posty: 823
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
- Lokalizacja: z krainy szaraka
- Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
- Płeć:
- Kontakt:
Pewnie, że testowałem i to dokładnie jak napisałeś.Parthagas pisze:Kapoki wyglądają na solidne, lecz nie wiem, jak z ich wypornością. Wskocz do wody, w której łapiesz grunt i potestuj
Spokojnie utrzymał mnie na wodzie ( waga 76 prawie ).
Szkoda, że nie posiada kołnierza bo można by spać.
O trzcinowiskach i starych wędkarskich pomostach to wolę nie mówić.
Mieliśmy takie zdarzenie w ubiegłym roku. Na szczęście stan wody był niski i resztki kikutów starego pomostu wystawały lekko z wody. Gdybym w to "wjechał" to pewnikiem na łaty bym nie zarobił.
Robiłem również taki test spuszczając z jednej ( są trzy ) komory powietrze. Ponton nadal spokojnie pływał ale o sterowności nie było mowy. Musiałem wskoczyć do wody aby podholować go do brzegu. Do pokonania było raptem 10 metrów i nie dałem rady. Również i żonie przyszło wejść do wody ( również w podobnym kapoku ) i pomóc. Po tym teście doczepiłem z przodu dodatkową linkę aby na przyszłość założyć na siebie niczym szelki i tak dopłynąć do brzegu gdyby zaszła taka potrzeba.
Po owym teście ponton widzę w nieco gorszych "kolorach". Myślałem o pływaniu w jesienne i wczesnowiosenne pory. Wolę nie ryzykować. Ciepła woda w sezonie letnim OK, ale o innej porze roku mogłoby takie pływanie skończyć się gorzej...
opróżnionej komory nie da się napompować na wodzie z ekwipunkiem i ludźmi, no chyba, że strach zajrzy w oczy - mi się nie udało...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/