Prosta sprawa
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
Prosta sprawa
Mam na myśli,proste ale skuteczne pomysły,które można wykorzystać w terenie.Czasami wydają się one banalne i nie warte wzmianki.Ale moim zdaniem warto o nich mówić.Przekonałem się o tym nie raz.Kiedyś, poszedłem z moim kolegą na pstrągi ,nad pobliską rzekę.Zwykłe łowienie z tym,że stan wody był podniesiony i rzeka niosła ogromne ilości organicznych "śmieci".Brzegi były bardzo zanieczyszczone,tym co lżejsze i unosiło się na powierzchni.Kolega,chciał nabrać wody w butelkę PET,na wieczorny biwak.Nie mógł znaleźć dogodnego miejsca,by zaczerpnąć ręką nurtu (tylko tam woda była wolna od zanieczyszczeń).Szedł więc wzdłuż rzeki i szukał dostępnego brzegu.Był już zmęczony całym dniem i zaczął działać mechanicznie.Z kieszeni wyjąłem kawałek sznurka.Przywiązałem butelkę do długiego kija(leżał oprawiony przez bobry) i spokojnie nabrałem czystej wody.Niby proste a jednak.Nie warto też,wkładać pustej butelki PET do plecaka,bo zajmuje dużo "pustej" powierzchni.Można ją sprasować i zakręcić.Zajmie wtedy mało miejsca.Jak będzie potrzebna,by np,nabrać wody,dmuchamy mocno w szyjkę i prostujemy calość,pomagając rękoma.[/img] Jest masa takich patentów,prostych ale praktycznych.Spotkaliście się z podobnymi przykładami?
Ostatnio zmieniony 12 lis 2009, 08:55 przez zdybi, łącznie zmieniany 1 raz.
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
Ja mam patent na łamanie kija, takiego lekko grubszego, gdy nie da rady połamać go na kolanie, albo nie ma gdzie go oprzeć żeby na niego skoczyć - załóżmy, że jesteśmy praworęczni, albo robimy to prawą ręką - bierzemy kija pod pachę i gdy ramię mamy po lewej stronie kija, przedramię przekładamy pod kijem na drugą stronę, a lewą rękę wkładamy z prawej strony kija i wtedy ciągniemy lewą rękę do siebie, czyli naprzeciw kija, a prawą ciśniemy w drugą stronę, czyli w prawo i wtedy kij elegancko się tam, gdzie mamy lukę między rękoma Takie, może nie wygodne, ale warto wiedzieć, niestety nie mam zdjęć i nie zademonstruję
Mogę prosić o jakiś rysunek, bo nie kumam XDLeElectro pisze:Ja mam patent na łamanie kija, takiego lekko grubszego, gdy nie da rady połamać go na kolanie, albo nie ma gdzie go oprzeć żeby na niego skoczyć - załóżmy, że jesteśmy praworęczni, albo robimy to prawą ręką - bierzemy kija pod pachę i gdy ramię mamy po lewej stronie kija, przedramię przekładamy pod kijem na drugą stronę, a lewą rękę wkładamy z prawej strony kija i wtedy ciągniemy lewą rękę do siebie, czyli naprzeciw kija, a prawą ciśniemy w drugą stronę, czyli w prawo i wtedy kij elegancko się tam, gdzie mamy lukę między rękoma Takie, może nie wygodne, ale warto wiedzieć, niestety nie mam zdjęć i nie zademonstruję
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
[/img] Taki prosty patencik, w sam raz na jesienną porę.To najprostszy dziadek do orzechów leszczynowych(oprócz dwóch kamieni.).Wybieramy do tego celu,świeżą i mokrą,gałązkę,giętkiego drzewa.Ja często używam młodej gałęzi dębu lub leszczyny.W tym miejscu,musi być bez sęków.Grubość nieco większa od rozmiaru orzechów.Wycinamy taki kanciasty rowek(lepiej się wtedy orzeszek klinuje)Nie trzeba wycinać zbyt wiele,bo nie zginamy tego pod kątem prostym.Wkłada się orzech w wycięcie.Trzymając kijek dwoma rękoma,przytrzymujemy orzeszek kciukami.Kontrolowaną siłą,zginamy całość,aż skorupka zacznie trzeszczeć i pękać...Można oczywiście rozgryzać orzechy w zębach(na dłuższą chwilę,może okazać się bolesne),lub rozbijać je kamieniami.Ale ten "dziadek",ma tą zaletę,iż można spokojnie maszerować i zajadać orzeszki.
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
- Hillwalker
- Posty: 271
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Płeć:
LeElektro, jak sobie czytam opis łamania kija, to mi wychodzi, że muszę mieć co najmniej trzy ręce, żeby temu zadaniu sprostać.
Napiszę o czymś, co trudno nazwać patentem, ale dla lubiących wygodę jest to dobry pomysł. Często na dnie mojego plecaka leży poszewka na poduszkę, taką większą. Przed snem wkładam do środka coś miękkiego, polar, kurtkę itp , wyraźnie poprawia komfort spania.
"Trzeba sobie radzić" powiedział stary traper, wiążąc buta dżdżownicą.
Napiszę o czymś, co trudno nazwać patentem, ale dla lubiących wygodę jest to dobry pomysł. Często na dnie mojego plecaka leży poszewka na poduszkę, taką większą. Przed snem wkładam do środka coś miękkiego, polar, kurtkę itp , wyraźnie poprawia komfort spania.
"Trzeba sobie radzić" powiedział stary traper, wiążąc buta dżdżownicą.
" YOU create your own reality "
- Stalker
- Posty: 175
- Rejestracja: 23 kwie 2009, 22:05
- Lokalizacja: Warszawa
- Tytuł użytkownika: Samotnik
- Płeć:
LeElectro: zrób kilka zdjęć. Także jestem ciekaw.
Ja często grube gałęzie czy nawet cienkie pnie łamię poprzez wetknięcie ich między dwa blisko rosnące drzewa ( np. w odl. ok 20 cm ). Najlepiej wtedy wykonywac czynność w pozycji lekiego przysiadu gdy łamany konar znajduje się na wysokości piersi. W przypadku gdy musimy wtedy użyć sporej siły nacisku, moment złamania pozwala nam spokojnie wybrnąć z nagłego runięcia do przodu zwykłym przewrotem - padem. Ale to pewnie każdy zna.
Pewnie i ten patent był opisywany - wybaczcie ale nie natknąłem się w archiwach reconu . Zapewne każdy właściciel holenderskiego poncha zauważył, że od strony zatrzasków brakuje w rogach pętelek do odciągu. Jak temu zaradzić ? Zawijamy małą szyszkę w kilka liści i potem owijamy to rogiem poncha. Tak utworzoną "wypustkę" łatwiej złapać linką by stworzyć punkt zaczepu odciągu. Poza tym nie niszczy się struktury materiału i mamy większą pewność, że pod obciążeniem nie wyślizgnie się spod węzła. Ale to pewnie też znacie.
Ja często grube gałęzie czy nawet cienkie pnie łamię poprzez wetknięcie ich między dwa blisko rosnące drzewa ( np. w odl. ok 20 cm ). Najlepiej wtedy wykonywac czynność w pozycji lekiego przysiadu gdy łamany konar znajduje się na wysokości piersi. W przypadku gdy musimy wtedy użyć sporej siły nacisku, moment złamania pozwala nam spokojnie wybrnąć z nagłego runięcia do przodu zwykłym przewrotem - padem. Ale to pewnie każdy zna.
Pewnie i ten patent był opisywany - wybaczcie ale nie natknąłem się w archiwach reconu . Zapewne każdy właściciel holenderskiego poncha zauważył, że od strony zatrzasków brakuje w rogach pętelek do odciągu. Jak temu zaradzić ? Zawijamy małą szyszkę w kilka liści i potem owijamy to rogiem poncha. Tak utworzoną "wypustkę" łatwiej złapać linką by stworzyć punkt zaczepu odciągu. Poza tym nie niszczy się struktury materiału i mamy większą pewność, że pod obciążeniem nie wyślizgnie się spod węzła. Ale to pewnie też znacie.
- Modlisz się? - pytam - Módl się - mówię - módl! Im dalej w Strefę, tym bliżej do nieba...
- Co? - pyta, bo nie dosłyszał...
- Co? - pyta, bo nie dosłyszał...
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
Nie wiem po co zawijać szyszkę w liście?Ten patencik jest przydatny,też czasem go stosuję,jak chcę podwiesić np,plandekę od środka na linceStalker pisze:Zawijamy małą szyszkę w kilka liści i potem owijamy to rogiem poncha.
Pomysł z poszewką jest świetny.Można w taką poszwę, napchać nawet suchej trawy.Często robię sobie sobie taką prowizoryczną "poduszkę" z grubego pęku suchej,długiej trawy.Zginam całość i związuję po bokach,mniejszymi pęczkami.W lesie,można użyć,jako podwyższenia pod głowę,np:dwóch płatów darni.Zwykle odkłada się ją na bok,przy przygotowaniu miejsca pod ognisko.Jak jest mokra,kładę na nią pokrowiec od śpiwora.Raz,zdarzyło się nawet spać z głową na butelce PET.Tylko w nocy trochę trzeszczyHillwalker pisze:Często na dnie mojego plecaka leży poszewka na poduszkę, taką większą. Przed snem wkładam do środka coś miękkiego, polar, kurtkę itp , wyraźnie poprawia komfort spania.
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
- Stalker
- Posty: 175
- Rejestracja: 23 kwie 2009, 22:05
- Lokalizacja: Warszawa
- Tytuł użytkownika: Samotnik
- Płeć:
Tylko po to by ostrymi krawędziami nie niszczyć wewnętrznej strony. Jak mamy szyszkę modrzewiową, kasztana, żołędzia albo mały otoczak to nie jest to konieczne.zdybi pisze:Nie wiem po co zawijać szyszkę w liście?
- Modlisz się? - pytam - Módl się - mówię - módl! Im dalej w Strefę, tym bliżej do nieba...
- Co? - pyta, bo nie dosłyszał...
- Co? - pyta, bo nie dosłyszał...
Dodam jeszcze coś od siebie.
Niektórzy polecają noszenie ze sobą waty jako hubkę. Wpadłem niedawno na (IMO) lepsze rozwiązanie- wzięcie sznura bądź linki konopnej. Linka zawsze się przyda i ma wiele zastosowań, a dodatkowo możemy zrobić z niej dobrą hubkę. Wystarczy zeskrobać trochę włókien i gotowe. Zrobiłem mały test i okazało się konopia łatwiej chwyta iskry a kawałki waty i strzępki konopii o jednakowej objętości palą się podobnie długo (mimo iż wata jest bardziej "zbita").
Niektórzy polecają noszenie ze sobą waty jako hubkę. Wpadłem niedawno na (IMO) lepsze rozwiązanie- wzięcie sznura bądź linki konopnej. Linka zawsze się przyda i ma wiele zastosowań, a dodatkowo możemy zrobić z niej dobrą hubkę. Wystarczy zeskrobać trochę włókien i gotowe. Zrobiłem mały test i okazało się konopia łatwiej chwyta iskry a kawałki waty i strzępki konopii o jednakowej objętości palą się podobnie długo (mimo iż wata jest bardziej "zbita").
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
Czasem,zdarzy się,że nałowimy,kupimy lub zostaniemy obdarowani rybami ,a ściślej okoniami.To ryba niełatwa w skrobaniu.Nożem,łuski usuwa się dość ciężko.Znanym patentem ,jest przybicie 2-3 kapsli od piwa na płaską listewkę.Nie zawsze jednak, od ręki znajdziemy te trzy elementy.Ja skrobię okonie od lat-zgiętym na pół brzeszczotem.Miejscem skrobiącym jest właśnie łuk zgięcia.Nie ciągnę brzeszczotu wzdłuż ciała ryby,tylko ruchem okrężnym i w poprzek.Jak dla mnie to najlepsza skrobaczka.
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
- wolfshadow
- Posty: 1050
- Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
- Płeć:
- Kontakt:
Mając 5-15m cienkiej linki i przynętę (np. rozjechaną na asfalcie żabę) możemy łowić raki.
Przywiązujemy żabę do jednego końca linki a do drugiego mocujemy kołek. Kołek wbijamy przy brzegu w ziemię i zarzucamy żabką. Jeśli linka zacznie się napinać to znaczy, że raczysko wzięło. Powoli ściągamy do siebie linkę. Gdyby rak odpuścił - nie ruszamy przynęty przez chwilę - zazwyczaj wraca. Podciągamy pod sam brzeg gdzie możemy go przyszpilić do dna widełkami "Y" lub preferowaną przeze mnie metodą:
Wkładamy rozłożoną dłoń do wody i "wbijamy" ją grzbietem w dno. Drugą ręką ściągamy linkę tak aby rak znalazł się na dłoni. Szybko zamykamy kciuk (zaginamy do małego palca), co uniemożliwia rakowi ucieczkę.
Jeśli jest pręgowany - gotujemy lub pieczemy. Poza mięsem ze szczypiec i odwłoku z reszty można zrobić raczą zupę aby nic się nie zmarnowało.
Kurcze jak dawno już raków nie jadłem
Przywiązujemy żabę do jednego końca linki a do drugiego mocujemy kołek. Kołek wbijamy przy brzegu w ziemię i zarzucamy żabką. Jeśli linka zacznie się napinać to znaczy, że raczysko wzięło. Powoli ściągamy do siebie linkę. Gdyby rak odpuścił - nie ruszamy przynęty przez chwilę - zazwyczaj wraca. Podciągamy pod sam brzeg gdzie możemy go przyszpilić do dna widełkami "Y" lub preferowaną przeze mnie metodą:
Wkładamy rozłożoną dłoń do wody i "wbijamy" ją grzbietem w dno. Drugą ręką ściągamy linkę tak aby rak znalazł się na dłoni. Szybko zamykamy kciuk (zaginamy do małego palca), co uniemożliwia rakowi ucieczkę.
Jeśli jest pręgowany - gotujemy lub pieczemy. Poza mięsem ze szczypiec i odwłoku z reszty można zrobić raczą zupę aby nic się nie zmarnowało.
Kurcze jak dawno już raków nie jadłem
- zdybi
- Posty: 435
- Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
- Lokalizacja: zachpom
- Gadu Gadu: 9522989
- Płeć:
- Kontakt:
U lina łuseczki się wytapiają podczas smażenia.Jazgary też nie należą do łatwych w oprawieniu oraz wielkie leszcze,ale te naprawdę duże.-chilli- pisze:a co poza okoniem tak ciężko sie skrobie?
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
- Okruch
- Posty: 238
- Rejestracja: 14 wrz 2007, 17:30
- Lokalizacja: Tarnów, Małopolska
- Tytuł użytkownika: Czciciel BK-7
- Płeć:
Ja wkładam polar itp do worka kompresyjnego na śpiwór, ale poszewka może być przyjemniejsza.Hillwalker pisze: Napiszę o czymś, co trudno nazwać patentem, ale dla lubiących wygodę jest to dobry pomysł. Często na dnie mojego plecaka leży poszewka na poduszkę, taką większą. Przed snem wkładam do środka coś miękkiego, polar, kurtkę itp , wyraźnie poprawia komfort spania.
"Trzeba sobie radzić" powiedział stary traper, wiążąc buta dżdżownicą.
- Parthagas
- Posty: 798
- Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
- Lokalizacja: Mława
- Tytuł użytkownika: kumpel staffików
- Płeć:
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
- Hillwalker
- Posty: 271
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Płeć:
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
- Lokalizacja: z kanapy przed TV
- Tytuł użytkownika: awski
- Płeć:
Nie wiem ale leszcze mają dużo śluzu i ciężko takiego na desce utrzymać. Pomaga specjalistyczna porowata deseczka albo "grubo ciosana" samoróbka, np. obita grubym papierem ściernym. Łuska z leszcza schodzi łatwo. Ja skrobię też okonie nożem i też nie marudzę. To chyba kwestia wprawy bo koło mnie są właściwie same okonie gdyż przemysłowi kłusole (tzw. "dzierżawcy wód") wybili praktycznie wszystko co było na tyle duże żeby się plątać w sieci albo połknąć haczyk pupy Przy obieraniu łusek stosuję ruchy "piłujące". Można też większe osobniki skórować: nie odcinając głowy przeciąć skórę za głową i metodą przypominającą ściąganie zużytego ... hm ... no jakoś taką skórkę ściągnąć w kierunku ogona. Dobrze przed obieraniem okonia obciąć płetwy z kolcami bo zrobione nimi ranki długo się goją.-chilli- pisze:ale co jest takiego ciężkiego przy z nim?zdybi pisze: oraz wielkie leszcze,ale te naprawdę duże.
Prosta sprawa z przechowywaniem złowionych ryb: obłożyć je pokrzywą. Nie stosować foliowej siatki ale coś przewiewnego, np. koszyczek, w ostateczności torbę naturalną z lnu czy tam czegoś. Jak zmuszeni jesteśmy wsadzać ryby do plastykowego worka to można zrobić w nim kilka dziur nożem.
Złapaną rybę należy szybko wykrwawić i oprawić. W literaturze piszą, że najdłużej przechowują się ryby wypatroszone ale nie pozbawione głowy, z której należy jednak wyciąć oczy i skrzela.
Inna ciekawostka/prosta sprawa: okonia można złapać na pusty haczyk owinięty nitką. Fachowo to się nazywa "nimfą", zobaczcie poniższy link jak są zbudowane:
http://www.fishing-mart.com.pl/sklep/pl ... k2302.html
To nie są trudne konstrukcje, potrzebny jest niewielki haczyk (na początek nr 10 ale lepsze rezultaty będą na 12-14), nie z drutu ale kuty albo z pogrubionego drutu (większy ciężar aby szybciej opadał) zakończony oczkiem a nie łopatką (bo nie przywiążemy gotowej muszki) i w miarę długi. Można kupić specjalistyczne haczyki do "mokrej muchy" czyli takiej, która idzie na dno albo zestaw survivalowy uzupełnić gotową muszką. To nie są duże koszty, ze 3-5 zł za sztukę. Taki haczyk obwiązujemy nitką aby przypominał robala i wrzucamy do wody. Okonie lubią podwodne przeszkody, najlepsze rezultaty osiągniemy łowiąc zaraz przy pomoście albo, jeszcze lepiej, między konarami zwalonego drzewa. Przynętę na cienkiej żyłce (12-14 w zupełności wystarczy do wyciągnięcia nawet kilogramowego garbusa) stopniowo spuszczamy na dno robiąc przystanki począwszy od głębokości 1m. Na przystanku lekko przynęta podrygujemy, tak max o 10-15 cm. Jak opadnie na dno (żyłka sie poluzuje) to prowadzimy przynętę chwilę na boki (wznoszenie się mułu może przywabić ryby) a później robimy 10-15 cm skok z podrygiem ;P Branie następuje najczęściej w chwili skoku. Tym sposobem złapałem kilka okonków w minionym sezonie łapiąc między konarami zwalonego drzewa na muszkę własnej konstrukcji. Moja konstrukcja wyglądała tak, że haczyk owinąłem grubo białą nitką a pod koniec haka umieszczony był kawałek czerwonego materiału. Wyszła taka jakby mała rybka z czerwonym ogonkiem.
Jeżeli w skład zestawu surwiwalowego wchodzi sprzęt do łapania ryb to można wsadzić tam kilka paprochów; małych twisterów, które spełnia role taką samą jak muszka. Technika łowienia identyczna, są nawet wygodniejsze.
Może zamiast nimfy można by pare streamerów zrobić (większe muchy)
Okoń zaatakuje, ale także i Szczupak nie pogardzi. Od lat dwóch staram się naumić trudnej sztuki łowienia na sztuczne muchi i jakoś koślawie mi to idzie nawet.
Na nimfy możemy łowić różne ryby np. Leszcze we Wiśle nieopodal Warszawy - a to ci jest dopiero gratka mieć na lekkiej wędeczce muchowej ładnego Leszcza albo tę piękną gadzinę Brzanę. Koleżka w czerwcu łowił piękne Klenie i Brzany na imitacje tych chrząszczy co to we czerwcu lataja jak naćpane
Łowił je z wieczora z główki w centrum Warszawy. Miny szydzących "grunciarzy" ponoć były najlepszye gdy targał rybe za rybą
Okoń zaatakuje, ale także i Szczupak nie pogardzi. Od lat dwóch staram się naumić trudnej sztuki łowienia na sztuczne muchi i jakoś koślawie mi to idzie nawet.
Na nimfy możemy łowić różne ryby np. Leszcze we Wiśle nieopodal Warszawy - a to ci jest dopiero gratka mieć na lekkiej wędeczce muchowej ładnego Leszcza albo tę piękną gadzinę Brzanę. Koleżka w czerwcu łowił piękne Klenie i Brzany na imitacje tych chrząszczy co to we czerwcu lataja jak naćpane
Łowił je z wieczora z główki w centrum Warszawy. Miny szydzących "grunciarzy" ponoć były najlepszye gdy targał rybe za rybą
cóż, łapanie na muchę, jest naprawdę ciężką sztuką do opanowania. Co do leszcza. żeby pozbyć się śluzu, najlepsze są dla mnie trociny, ew. piach. łuska odchodzi jak marzenie.
do przechowywania, nadaje się wyśmienicie liście chrzanu.
a co do okonków, ja takiemu zanim wypatrzoszę, wkładam w pysk patyk, usztywnia to bardzo, i wtedy łatwiej go oskrobać, bo nic tak nie wkurza chyba jak 'podskakująca' ryba na desce.
co do samego patroszenia, ja głowy usuwam, za dużo babrania się z wycinaniem skrzeli czy oczu, a dodatkowo mój dawny psiak je uwielbiał.
do przechowywania, nadaje się wyśmienicie liście chrzanu.
a co do okonków, ja takiemu zanim wypatrzoszę, wkładam w pysk patyk, usztywnia to bardzo, i wtedy łatwiej go oskrobać, bo nic tak nie wkurza chyba jak 'podskakująca' ryba na desce.
co do samego patroszenia, ja głowy usuwam, za dużo babrania się z wycinaniem skrzeli czy oczu, a dodatkowo mój dawny psiak je uwielbiał.
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
- Lokalizacja: z kanapy przed TV
- Tytuł użytkownika: awski
- Płeć:
Nie, nie, streamery są zbyt duże. Nie łapię na muchę ale z tego co pamiętam to są nawet haki numer 4. Na takie bydle nie ma szansy złapać małego okonia bo mu się morda tak nie rozewrze. Ja tutaj piszę o możliwym zestawie własnej roboty; kawałek patyka na wędkę i kilka metrów żyłki. Rzucane z mostu albo z drzewa. profesjonalne łapanie na muchę to wyższa szkoła jazdy. W końcu to nie forum wędkarskie, nie?
Zawodowcy łapią ryby na haczyki numer 20. Ja takiego nie potrafię nawet zawiązać ale generalna zasada jest taka, że im mniejszy haczyk tym większa szansa na rybę. Najłatwiej jest oczywiście na haczyk włożyć jakąś naturalną przynętę ale nie zawsze się chce szukać, a gdy jest bardzo sucho to o sensowną przynete ciężko. Ja tylko myślę, że tradycyjnie polecane zestawy ze spławikiem to jest zazwyczaj strata czasu bo zestaw bez spławika, ale za to używany aktywnie, jest skuteczniejszy. O znalezienie dobrej miejscówki ze zwalonym drzewem na serio nie jest trudno, a w ostateczności można rzucić pod pomost. Dopiero jak warunki nie pozwalają na użycie takiego zestawu (np. trzeba zestaw zarzucić poza pas przybrzeżnej roślinności) to można myśleć o spławiku.
Zawodowcy łapią ryby na haczyki numer 20. Ja takiego nie potrafię nawet zawiązać ale generalna zasada jest taka, że im mniejszy haczyk tym większa szansa na rybę. Najłatwiej jest oczywiście na haczyk włożyć jakąś naturalną przynętę ale nie zawsze się chce szukać, a gdy jest bardzo sucho to o sensowną przynete ciężko. Ja tylko myślę, że tradycyjnie polecane zestawy ze spławikiem to jest zazwyczaj strata czasu bo zestaw bez spławika, ale za to używany aktywnie, jest skuteczniejszy. O znalezienie dobrej miejscówki ze zwalonym drzewem na serio nie jest trudno, a w ostateczności można rzucić pod pomost. Dopiero jak warunki nie pozwalają na użycie takiego zestawu (np. trzeba zestaw zarzucić poza pas przybrzeżnej roślinności) to można myśleć o spławiku.