 , tzn. skręcając po raz pierwszy szedłem chyba trochę dłużej niż powinienem. "Na oko" powiem, że były to 4 km. Zwykle nie szedłem dalej niż 2km. Zasada powrotu zawsze jest jednak ta sama. W prawo, w prawo, prosto i na głównej w lewo. Doszedłem do miejsca, w którym było mnóstwo szkółek leśnych i to mnie zgubiło. Zacząłem chodzić między nimi a dopiero potem kierować się według schematu. Później okazało się że przez ten niejasny teren (szkółki i pogmatwane drogi między nimi) całkowicie straciłem orientację. W końcu trafiłem na jakąś drogę i byłem święcie przekonany, że to ta główna. Doszedłem do skrzyżowania całkiem dużego i teraz już byłem zgubiony. Dwie duże drogi, na każdej z nich ślady pojazdów i 4 strony świata. W tym momencie już przestałem działać na własną rękę. Zatelefonowałem do ojca żeby wyjechał. Teraz ciągle myślałem że to główna droga tylko nie miałem pojęcia w którą stronę iść. Czekałem około 15 min. kiedy nadjeżdża BMW (nie nasze, my mamy Volkswagena). Pytam więc kierowcę w którą stronę należy się kierować na Brzozówkę. Facet wskazał drogę która należało ponoć iść prosto i skręcić w lewo. Wydawała się dziwna bo oznaczałoby to że coś całkowicie mi się pop***rzyło z kierunkami. Ale nie śmiałem iść w inną stronę. Poszedłem tak jak ten facet wskazał. Idę około 4 kilometrów i nie widzę żadnego skrzyżowania. Od 20 min. już ciemno bo godzina 16:20. Spotkałem kolejny samochód. W wersji tego kierowcy szedłem w dobrą stronę i powinienem iść tak dalej. Nerwy całkowicie rozładował mi kolega kiedy zadzwonił do mnie z zapytaniem o zadanie domowe... W końcu po 10 min. marszu dochodzę do skrzyżowania i ojciec zabrał mnie do domu. Jak później sprawdziłem wcale nie oddaliłem się tak daleko ale przesuwałem się w żółwim tempie bo była "mała śnieżyca". Dlatego wędrówka trwała tak długo. Do tej chwili nie zdołałem wyjaśnić w jaki sposób tak fatalnie pomyliłem kierunki. Najlepiej jeśli przedstawię to na mapie.
, tzn. skręcając po raz pierwszy szedłem chyba trochę dłużej niż powinienem. "Na oko" powiem, że były to 4 km. Zwykle nie szedłem dalej niż 2km. Zasada powrotu zawsze jest jednak ta sama. W prawo, w prawo, prosto i na głównej w lewo. Doszedłem do miejsca, w którym było mnóstwo szkółek leśnych i to mnie zgubiło. Zacząłem chodzić między nimi a dopiero potem kierować się według schematu. Później okazało się że przez ten niejasny teren (szkółki i pogmatwane drogi między nimi) całkowicie straciłem orientację. W końcu trafiłem na jakąś drogę i byłem święcie przekonany, że to ta główna. Doszedłem do skrzyżowania całkiem dużego i teraz już byłem zgubiony. Dwie duże drogi, na każdej z nich ślady pojazdów i 4 strony świata. W tym momencie już przestałem działać na własną rękę. Zatelefonowałem do ojca żeby wyjechał. Teraz ciągle myślałem że to główna droga tylko nie miałem pojęcia w którą stronę iść. Czekałem około 15 min. kiedy nadjeżdża BMW (nie nasze, my mamy Volkswagena). Pytam więc kierowcę w którą stronę należy się kierować na Brzozówkę. Facet wskazał drogę która należało ponoć iść prosto i skręcić w lewo. Wydawała się dziwna bo oznaczałoby to że coś całkowicie mi się pop***rzyło z kierunkami. Ale nie śmiałem iść w inną stronę. Poszedłem tak jak ten facet wskazał. Idę około 4 kilometrów i nie widzę żadnego skrzyżowania. Od 20 min. już ciemno bo godzina 16:20. Spotkałem kolejny samochód. W wersji tego kierowcy szedłem w dobrą stronę i powinienem iść tak dalej. Nerwy całkowicie rozładował mi kolega kiedy zadzwonił do mnie z zapytaniem o zadanie domowe... W końcu po 10 min. marszu dochodzę do skrzyżowania i ojciec zabrał mnie do domu. Jak później sprawdziłem wcale nie oddaliłem się tak daleko ale przesuwałem się w żółwim tempie bo była "mała śnieżyca". Dlatego wędrówka trwała tak długo. Do tej chwili nie zdołałem wyjaśnić w jaki sposób tak fatalnie pomyliłem kierunki. Najlepiej jeśli przedstawię to na mapie. 
Kliknij aby powiększyć
Linia fioletowo-różowa do droga główna. Linia czerwona i część fioletowej to moja droga przemieszczania się. Niebieskie pole to miejsce w którym się nieświadomie zgubiłem. Żółty punkt to skrzyżowanie gdzie spotkałem pierwszy samochód (BMW). Zielona linia to droga która wydawała mi się być główną. Zauważcie że w pewnym miejscu linia czerwona się urywa. Nie jestem w stanie w tej chwili odtworzyć jak poszedłem że znalazłem się na linii czerwonej która prowadzi do zielonej. Może za tydzień albo dwa, może dopiero wiosną przejdę jeszcze raz tą trasę aby ustalić jak się tam znalazłem. Jednak temat założyłem abyście opisali swoje przeżycia związane ze zgubieniem na spacerze oraz jak temu zapobiec. Ja dodam od siebie że:
1. Zawsze mieć ze sobą latarkę. Nawet jeśli wybieramy się w letnie południe gdzie do zachodu słońca jest jeszcze około 9 godzin. Nigdy nie wiecie czy nie zgubicie się tak bardzo że nie wrócicie do zachodu słońca.
2. Telefon przy sobie i naładowany tak, aby bateria wystarczyła na dzień dzisiejszy i kolejny.
3. Kompas w jakiejkolwiek postaci. Fabrycznego produktu czy kawałka magnesu, nitki i igły. Nie musiałbym wspomagać się ludźmi gdybym coś takiego miał przy sobie.
4. Manierka albo butelka wody nie jest takim wielkim obciążeniem aby nie mieć jej przy sobie.
Oczywiście powyższe punkty powinny być spełnione przy spacerze drogami, których nie znamy. Ja jedyne co wiedziałem do pewnego momentu to ten schemat według, którego powinienem iść.
 Jeśli taki temat już istnieje to przeniósłbym ten post do owego tematu a ten można by usunąć.
 Jeśli taki temat już istnieje to przeniósłbym ten post do owego tematu a ten można by usunąć. 
			







 Dostała w tedy ode mnie solidne lanie. Hakaskie metody wychowawcze czasami przewidują czasami tak drastyczne środki wychowawcze, szczególnie jak dziecku grozi realne niebezpieczeństwo wynikłe z jego nieposłuszeństwa.
 Dostała w tedy ode mnie solidne lanie. Hakaskie metody wychowawcze czasami przewidują czasami tak drastyczne środki wychowawcze, szczególnie jak dziecku grozi realne niebezpieczeństwo wynikłe z jego nieposłuszeństwa. 


 .
.
 może to kiepski żart, ale nie mogłem się powstrzymać
  może to kiepski żart, ale nie mogłem się powstrzymać  