Samotne wędrowanie.
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Kobra, łączę się z Tobą w bólu. Jako, że pracuję w nocy, a wolną mam w najbliższym czasie tylko niedzielę, to wybieram się w rodzinne strony (niejako z przymusu - kobieta woli mieć mnie u boku kiedy prowadzi). Plan ustaliłem prosty: wracam z pracy, śpię parę godzin, wsiadam w auto, jadę pod Kielce, pakuję się do lasu z kumplami/kumplem, wychodzę z owego rano, wsiadam w samochód, jadę do Łodzi i idę do pracy. Niestety jeden element mojego ciągu zawiódł. Chodzi oczywiście o ludzi lasu. =P Jeden ma w planach picie na mieście, inny z samego rana jedzie w trasę co by się spotkać z promotorem, a reszta siedzi w bieszczadach/w mieście w którym akurat mają sesję. Cóż, kobiety w potrzebie nie opuszczę, więc jechać muszę. Nie uśmiecha mi się pić w knajpie / siedzieć w domu / siedzieć z teściami, więc pójdę gdzieś w puszczę świętokrzyską (świnia góra?). Sam. Po raz pierwszy. Czyli czas na deflorację. =P Troszkę szczerze mówiąc się boję. Nie jest to już to samo, co parodniowa wyprawa z kumplem, na zasadzie:
- Ej, idziemy w las. Nudno tu.
- Ok, wpadne po Ciebie za pół godziny tylko się spakuję.
Teraz najzwyczajniej mam ochotę na kampanię wrześniową, byle by tylko jakoś przesunąć moment egzekucji.. =P
Z drugiej strony, im bliżej tego momentu i im więcej o tym myślę, tym bardziej chcę to przeżyć. Wiem, że jest to jedno z wielu niezbędnych dla mnie doświadczeń, które pozwolą mi na rozwinięcie samego siebie. I śmiem twierdzić, iż w moim przypadku może być to wręcz kamień milowy na drodze dalszego rozwoju. Będzie to też pierwszy nocleg w lesie bez namiotu (przynajmniej na trzeźwo i samotno =P ), bo mój został nieco zaniedbany przez mojego brata (nie wyciąganie przemoczonego namiotu z pokrowca przez pól roku, dyskwalifikuje go jak dla mnie.. =P ), przez co wziąć go niestety nie mogę. Tak czy siak, przygotowany jestem na każdą ewentualność, czyli:
1. Nic się nie stanie, będzie fajnie.
2. Nic się nie stanie, będzie smutno i samotno.
3. Posram się ze strachu. (mój niezbędnik, który noszę na plecach, to jest apteczka i srajtaśma. Bez tego z domu się nie ruszam =P )
4. Zeżrą mnie komarenki i jest to mój ostatni post na forum (ostrzegę rodzinę, aby spadek brali tylko z "dobrodziejstwem inwentarza"... =P )
Postaram się jakoś udokumentować wypad w ciekawy sposób i wrzucić relację gdzie trzeba po powrocie, ze względu na sentymentalne znaczenie tego wydarzenia, a także jako zachętę dla tych, którzy jak Kobra (i ja w sumie także) czają się straszliwie, byleby samemu na noc nie zostać, pomimo wielkiej potrzeby pójścia w teren i pozostania tam jak najdłużej. =)
A Wy? Może macie jakieś ciekawe historie związane z pierwszym samotnym wypadem w głuszę? Chętnie posłucham. Moja podświadomość na pewno powiąże wszystkie informacje w taki sposób, że zemrę młodo na zawał.. =P
- Ej, idziemy w las. Nudno tu.
- Ok, wpadne po Ciebie za pół godziny tylko się spakuję.
Teraz najzwyczajniej mam ochotę na kampanię wrześniową, byle by tylko jakoś przesunąć moment egzekucji.. =P
Z drugiej strony, im bliżej tego momentu i im więcej o tym myślę, tym bardziej chcę to przeżyć. Wiem, że jest to jedno z wielu niezbędnych dla mnie doświadczeń, które pozwolą mi na rozwinięcie samego siebie. I śmiem twierdzić, iż w moim przypadku może być to wręcz kamień milowy na drodze dalszego rozwoju. Będzie to też pierwszy nocleg w lesie bez namiotu (przynajmniej na trzeźwo i samotno =P ), bo mój został nieco zaniedbany przez mojego brata (nie wyciąganie przemoczonego namiotu z pokrowca przez pól roku, dyskwalifikuje go jak dla mnie.. =P ), przez co wziąć go niestety nie mogę. Tak czy siak, przygotowany jestem na każdą ewentualność, czyli:
1. Nic się nie stanie, będzie fajnie.
2. Nic się nie stanie, będzie smutno i samotno.
3. Posram się ze strachu. (mój niezbędnik, który noszę na plecach, to jest apteczka i srajtaśma. Bez tego z domu się nie ruszam =P )
4. Zeżrą mnie komarenki i jest to mój ostatni post na forum (ostrzegę rodzinę, aby spadek brali tylko z "dobrodziejstwem inwentarza"... =P )
Postaram się jakoś udokumentować wypad w ciekawy sposób i wrzucić relację gdzie trzeba po powrocie, ze względu na sentymentalne znaczenie tego wydarzenia, a także jako zachętę dla tych, którzy jak Kobra (i ja w sumie także) czają się straszliwie, byleby samemu na noc nie zostać, pomimo wielkiej potrzeby pójścia w teren i pozostania tam jak najdłużej. =)
A Wy? Może macie jakieś ciekawe historie związane z pierwszym samotnym wypadem w głuszę? Chętnie posłucham. Moja podświadomość na pewno powiąże wszystkie informacje w taki sposób, że zemrę młodo na zawał.. =P
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
- Hillwalker
- Posty: 271
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Płeć:
Płynnie przechodzimy z samotnego wędrowania do biwakowania w pojedynkę. Czemu nie?Abscessus Perianalis pisze: A Wy? Może macie jakieś ciekawe historie związane z pierwszym samotnym wypadem w głuszę? Chętnie posłucham. Moja podświadomość na pewno powiąże wszystkie informacje w taki sposób, że zemrę młodo na zawał.. =P
Pierwszy raz spędziłem samotną noc w namiocie w 1990 albo 1991 roku, raczej to drugie. Biwak był trochę wymuszony sytuacją. Odbywałem kurs wspinaczki skałkowej, były to Podlesice albo Rzędkowice, teraz nie pamiętam, bo byliśmy w dwóch etapach i tu, i tu. Pomyliłem daty i powiedziałem rodzicom, aby przyjechali po mnie dzień później, niż kończył się kurs. Co prawda instruktor powiedział, że chętnie podwiezie mnie do przystanku autobusowego, ale rodzice siedzieli na działce na jurze, zadupiu do którego trudno dojechać. Uparłem się na nocleg. Miałem typowy wtedy namiot, dwójkę montowaną z aluminiowych rurek, z dwoma masztami. Po wahaniu instruktor w końcu zaakceptował moją decyzję. Przypominam, że w owych zamierzchłych czasach nie było czegoś takiego jak telefony komórkowe.
Zostałem sam. Nie było źle, wieczorem w oddali słyszałem głosy innych amatorów wspinaczki, dzięki temu czułem się raźniej, chociaż biwakowali w dużej odległości i nie widziałem ich.
Następnego dnia przyjechał tata i pojechaliśmy na działkę, on zadowolony że nic mi sę nie stało, a ja dumny z leśnego noclegu.
Tanto, dzięki
Właśnie wróciłem z nocki. Bardzo fajnie było. Zaczęliśmy o 12:00. Zbiórka była w Świdniku i poszliśmy zaraz do lasu. Znaleźliśmy dobre miejsce na obóz. Było nas 6. Podzieliliśmy się na grupy 2 osobowe które miały jakieś zadanie. 1 grupa miała robić ogrodzenie dookoła obozu, 2 grupa miała zbierać ogień na opał i potem rozpalić ognicho a 3 grupa miała rozpakować prowiant, dobrze go zabezpieczyć i potem polecieć dalej i zobaczyć co się kryję za krzakami. Wspólna grupa bardzo podwyższyła nam morale. Było ciężko bo było niesamowicie gorąco... Jak szedłem na zbiórkę to na asfalcie były moje odciski butów... Mieliśmy ponad 10L wody i było ok Jeść się prawie wcale nie chciało. Na wieczór planowaliśmy taktykę. Jeden chłopak przyniósł kałacha tylko takiego że nie dało się z niego strzelać. Lufa była troszkę ucięta, w środku było coś stopione itp. Nauczyłem się szybko rozkładać i składać i zawsze nowe dośw. Potem trochę pouczyliśmy się Combatu 56 i to był błąd. Bardzo się spociliśmy i ja myślałem że już tam padnę... Nawet już mi się pić nie chciało. Około 18:00 troszkę zaczął wiać wiatr i przygotowywaliśmy się do manewrów bojowych. Nadszedł wieczór i nasz cel to było kupienie trochę coli. Maszerowaliśmy z godzinę bo daleko do sklepu a potem po ciemku wracaliśmy i zbliżała się burza. Chcieliśmy szybko dojść i zrobić obóz. Tutaj znowu się podzieliliśmy na grupy tym razem było ich więcej. 1 grupa składająca się z 3 osób zajęła się noclegiem. 2 grupa jedno osoba zajęła się rozpaleniem ogniska( to byłem ja) a 3 grupa 2 osoba zajęła się zbieraniem drewna na całą noc. Błyskało się ale było ciepło i trochę komary dokuczały. Nie byliśmy przykryci niczym jedynie spaliśmy na śpiworze pod plandeką. W nocy deszcz spadł. Poszliśmy spać o 2:30 a wstaliśmy o 4:00. Było bardzo fajnie i nasze więzi drużynowe bardzo się umocniły. Po zajęciach powiedzieli mi że mam wielkie ambicje na przyszłość i też mówili że moje nie które teksty były bardzo śmieszne. Przynajmniej dostarczyłem nim humoru
Właśnie wróciłem z nocki. Bardzo fajnie było. Zaczęliśmy o 12:00. Zbiórka była w Świdniku i poszliśmy zaraz do lasu. Znaleźliśmy dobre miejsce na obóz. Było nas 6. Podzieliliśmy się na grupy 2 osobowe które miały jakieś zadanie. 1 grupa miała robić ogrodzenie dookoła obozu, 2 grupa miała zbierać ogień na opał i potem rozpalić ognicho a 3 grupa miała rozpakować prowiant, dobrze go zabezpieczyć i potem polecieć dalej i zobaczyć co się kryję za krzakami. Wspólna grupa bardzo podwyższyła nam morale. Było ciężko bo było niesamowicie gorąco... Jak szedłem na zbiórkę to na asfalcie były moje odciski butów... Mieliśmy ponad 10L wody i było ok Jeść się prawie wcale nie chciało. Na wieczór planowaliśmy taktykę. Jeden chłopak przyniósł kałacha tylko takiego że nie dało się z niego strzelać. Lufa była troszkę ucięta, w środku było coś stopione itp. Nauczyłem się szybko rozkładać i składać i zawsze nowe dośw. Potem trochę pouczyliśmy się Combatu 56 i to był błąd. Bardzo się spociliśmy i ja myślałem że już tam padnę... Nawet już mi się pić nie chciało. Około 18:00 troszkę zaczął wiać wiatr i przygotowywaliśmy się do manewrów bojowych. Nadszedł wieczór i nasz cel to było kupienie trochę coli. Maszerowaliśmy z godzinę bo daleko do sklepu a potem po ciemku wracaliśmy i zbliżała się burza. Chcieliśmy szybko dojść i zrobić obóz. Tutaj znowu się podzieliliśmy na grupy tym razem było ich więcej. 1 grupa składająca się z 3 osób zajęła się noclegiem. 2 grupa jedno osoba zajęła się rozpaleniem ogniska( to byłem ja) a 3 grupa 2 osoba zajęła się zbieraniem drewna na całą noc. Błyskało się ale było ciepło i trochę komary dokuczały. Nie byliśmy przykryci niczym jedynie spaliśmy na śpiworze pod plandeką. W nocy deszcz spadł. Poszliśmy spać o 2:30 a wstaliśmy o 4:00. Było bardzo fajnie i nasze więzi drużynowe bardzo się umocniły. Po zajęciach powiedzieli mi że mam wielkie ambicje na przyszłość i też mówili że moje nie które teksty były bardzo śmieszne. Przynajmniej dostarczyłem nim humoru
- SmileOn
- Posty: 794
- Rejestracja: 12 lut 2010, 20:32
- Lokalizacja: Jaworzno
- Tytuł użytkownika: the violinist
- Płeć:
Abscessus Perianalis nie chce robić off topa i tylko tak napomknę iż moje rodzinne strony to również Świętokrzyskie mała wioska o dumnej nazwie Nowa Wieś (niedaleko Sędziszowa). Mamy tam trochę swojego lasu ale ogólnie w tamtych lasach czuję się jak u siebie. Co prawda nigdy nie nocowałem w lesie bo nie było takiej potrzeby ale często chodzę po lesie, po zmroku bez sztucznego oświetlenia i nigdy nie miałem z tym problemu choć nie raz zmysły (głównie wzrok) płatały mi figle (tu chyba duże znaczenie ma fakt iż w dzieciństwie nasłuchałem się dużo opowieści o tych terenach a większość związana była z wojną i zabitymi na tym terenie Niemcami).
SmileOn
"O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało."
"O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało."
Wyczuwam ironięMichal N pisze:Dlaczego czepiacie się Kobry? Chłopak posiada niesamowite zdolności! Nie każdy potrafi:Kobra pisze:zbierać ogień na opał
A to fakt, że nie każdy potrafi... Już kilku znajomych zabierałem do lasu, i każdemu musiałem dwa razy tłumaczyć, że
1. Ogniska się nie rozpala ani nie podtrzymuje świeżym drewnem
2. Nie trzeba masakrować brzozy żeby z niej zebrać korę dobrą na rozpałkę
I odczepcie się od młodych
Ale się zrobił Offtopic ;P
Przynajmniej spróbuję naprawić temat...
Chodzenie samemu do lasu.
Rodzice mi długo nie pozwalali Konkretnie to do 13 roku życia.
Ale teraz, kiedy już ograniczenia drastycznie szybko znikają (pół roku temu pierwszy wypad na noc do lasu: od 03:00 do 12:00 tego samego dnia, a w zeszłym miesiącu 3 dni i dwie noce w lesie) niechętnie zabieram kogoś ze sobą.
No ok - nie tak, że stawiam opór i wyganiam. Ale wtedy powstaje coś całkowicie innego. Zazwyczaj zabierając, dajmy na to, dwóch kuzynów (jeden młodszy o rok, drugi o dwa) robi się coś jak camping. Przychodzimy do lasu, rozkładamy namiot, rozpalamy ognisko. Potem nażeramy się czegoś dobrego (ostatnio spaghetti z ogniska, rewelacja!) i siedzimy, nic nie robimy. I bynajmniej nie dbamy o ukrycie się przed otoczeniem, czy zbytnią ciszę.
Kiedy idę sam, idę trochę jak partyzant do lasu. Staram się być dyskretny, jeżeli słyszę głosy, skradam się i przez lornetkę sprawdzam, co się dzieje. Obserwuję ptaki, zwierzęta. Jeżeli jem, zwykle albo coś na zimno, albo zabieram ze sobą palniczek gazowy - ognisko palę tylko przed snem. Nie zostaję za długo w jednym miejscu, i robię dużo zdjęć.
No i po prostu klimat jest całkowicie inny
Uwielbiam chodzić samemu.
Nawet nie zawsze mam ochotę zabierać ze sobą psa, bo to już jakieś towarzystwo. Siostra i znajomi mnie za to ochrzaniają, że jestem porąbany, izoluję się, i że "nic dziwnego że ludzie mnie nie lubią"
Szkoda że nie rozumieją o co mi chodzi. I za cho**** nie wychodzi mi tłumaczenie
Przynajmniej spróbuję naprawić temat...
Chodzenie samemu do lasu.
Rodzice mi długo nie pozwalali Konkretnie to do 13 roku życia.
Ale teraz, kiedy już ograniczenia drastycznie szybko znikają (pół roku temu pierwszy wypad na noc do lasu: od 03:00 do 12:00 tego samego dnia, a w zeszłym miesiącu 3 dni i dwie noce w lesie) niechętnie zabieram kogoś ze sobą.
No ok - nie tak, że stawiam opór i wyganiam. Ale wtedy powstaje coś całkowicie innego. Zazwyczaj zabierając, dajmy na to, dwóch kuzynów (jeden młodszy o rok, drugi o dwa) robi się coś jak camping. Przychodzimy do lasu, rozkładamy namiot, rozpalamy ognisko. Potem nażeramy się czegoś dobrego (ostatnio spaghetti z ogniska, rewelacja!) i siedzimy, nic nie robimy. I bynajmniej nie dbamy o ukrycie się przed otoczeniem, czy zbytnią ciszę.
Kiedy idę sam, idę trochę jak partyzant do lasu. Staram się być dyskretny, jeżeli słyszę głosy, skradam się i przez lornetkę sprawdzam, co się dzieje. Obserwuję ptaki, zwierzęta. Jeżeli jem, zwykle albo coś na zimno, albo zabieram ze sobą palniczek gazowy - ognisko palę tylko przed snem. Nie zostaję za długo w jednym miejscu, i robię dużo zdjęć.
No i po prostu klimat jest całkowicie inny
Uwielbiam chodzić samemu.
Nawet nie zawsze mam ochotę zabierać ze sobą psa, bo to już jakieś towarzystwo. Siostra i znajomi mnie za to ochrzaniają, że jestem porąbany, izoluję się, i że "nic dziwnego że ludzie mnie nie lubią"
Szkoda że nie rozumieją o co mi chodzi. I za cho**** nie wychodzi mi tłumaczenie
-
- Posty: 277
- Rejestracja: 10 lut 2010, 08:48
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
ZEN pisze:Dobrze gadasz.
Są ludzie którzy nie tolerują odmienności, dziwi ich fakt że ktoś nie lubi być taki sam jak oni, przeciętny, tylko woli kroczyć swoją ścieżką.
A nie zabrzmiało Ci to jak metafora?sylwester2091 pisze:bu ha ha a wiec od dzisiaj jak nie chodzicie sami po lesie to jesteście przeciętni bu ha ha
Dobry alpinista to stary alpinista.
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
- thrackan
- Posty: 911
- Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
- Lokalizacja: Warszawa
- Gadu Gadu: 2123627
- Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
- Płeć:
- Kontakt:
Les Stroud sobie jakoś radziTreasure Hunter pisze:Niestety jak jesteś sam w terenie to nikt Ci nie zrobi "super-cool" fotek jak się przeprawiasz przez rzekę tudzież bagno. I z lansu nici
Kilka zdjęć: http://www.23hq.com/thrackan/album/list
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
- thrackan
- Posty: 911
- Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
- Lokalizacja: Warszawa
- Gadu Gadu: 2123627
- Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
- Płeć:
- Kontakt:
Jest jeszcze opcja ustawienia hiperfokalnej. Nie ma wtedy szpanu z małą głębią ostrości, ale w zdjęciach krajobrazowych można to chyba przeboleć.
Kilka zdjęć: http://www.23hq.com/thrackan/album/list
- Michal N
- Posty: 1186
- Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Gadu Gadu: 9361862
- Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
- Płeć:
Dlatego na większości zdjęć, które robię sobie sam, jest obok mnie plecak. To właśnie na niego ustawiam ostrość. A od kiedy zakupiłem pilota nie muszę już ganiać jak głupi, żeby zdążyć przed samowyzwalaczemTreasure Hunter pisze:statyw zaimprowizować to nie problem ale jeszcze przychodzi zabawa z ostrością.
No wiecie.
Mnie tam nie ma zwykle na moich zdjęciach.
Ale ja tam nie narzekam.
Jak jadę ze znajomymi w góry to mi czasami ktoś zrobi zdjęcie, i mam czym szpanować na NK
Zresztą i tak jestem niefotogeniczny więc nie chce mi się za bardzo bawić w autoportrety ;]
Ogólnie wolę fotografować naturę, niż ludzi (a co dopiero sam siebie)
Mnie tam nie ma zwykle na moich zdjęciach.
Ale ja tam nie narzekam.
Jak jadę ze znajomymi w góry to mi czasami ktoś zrobi zdjęcie, i mam czym szpanować na NK
Zresztą i tak jestem niefotogeniczny więc nie chce mi się za bardzo bawić w autoportrety ;]
Ogólnie wolę fotografować naturę, niż ludzi (a co dopiero sam siebie)
-
- Posty: 722
- Rejestracja: 01 lut 2008, 02:11
- Lokalizacja: Górny Śląsk
- Tytuł użytkownika: DD Hammocks
- Kontakt:
Serdeczne witam dla wszystkich.
Już od dawna korci mnie s a m o t n y wypad gdziekolwiek - po prostu wziąść potrzebne rzeczy i wyjść z domu. Samotny, bo właśnie jak piszecie, namówienie nawet jednej osoby do takiego przedsięwzięcia potrafi być wręcz niewykonalne, a po drugie, takie wędrowanie ma niezaprzeczalne wartości.
Gdy pogoda dopisuje zawsze przeklinam się "czemu jestem jeszcze w domu", jednak zawsze tam pozostaje. Mieszkam w krainie pól i lasów, a tu jedyną górą jest wyższe wzniesienie mianujące się Górą Dylewską, więc odpada frajda jaką dają te prawdziwie górskie wypady. Jednak chodzi mi o same "pójście przed siebie": rozbicie namiotu, usmażenie czegoś do jedzenia nad ogniskiem, obowiązkowe poobcowanie z przyrodą. Nie straszny mi wysiłek fizyczny ani podobne, jednak największym zmartwieniem są wspomniane przez Was wcześniej noce
Boję się że ok, pójdę, dopóki będzie widno wszystko będzie cacy, a po zmroku wpadnę w panikę i zamiast duchowej rekonwalescencji, dostanę nerwicy i wkurza mnie to.
Wkurza, bo od dłuższego czasu odczuwam ogromne ciśnienie na taką przygodę, no i lato nie trwa długo, więc chciałbym wykorzystać te króciutkie noce póki można. Marzy mi się wielce ruszenie jakąś półuczęszczaną asfaltówką z plecakiem i tak przez parę dni, by sprawdzić się i poznać bliską ( choć na codzień jakże daleką i tajemniczą ) okolicę.
Jednak postanowiłem, że w to lato muszę to zrobić. Ciekawą opcją jest ruszenie z buta na Pola Grunwaldzkie ( 30 km ode mnie ), przenocowanie na nich i powrót. Hmm :-/
Tymczasem kończę i pozdrawiam!
Już od dawna korci mnie s a m o t n y wypad gdziekolwiek - po prostu wziąść potrzebne rzeczy i wyjść z domu. Samotny, bo właśnie jak piszecie, namówienie nawet jednej osoby do takiego przedsięwzięcia potrafi być wręcz niewykonalne, a po drugie, takie wędrowanie ma niezaprzeczalne wartości.
Gdy pogoda dopisuje zawsze przeklinam się "czemu jestem jeszcze w domu", jednak zawsze tam pozostaje. Mieszkam w krainie pól i lasów, a tu jedyną górą jest wyższe wzniesienie mianujące się Górą Dylewską, więc odpada frajda jaką dają te prawdziwie górskie wypady. Jednak chodzi mi o same "pójście przed siebie": rozbicie namiotu, usmażenie czegoś do jedzenia nad ogniskiem, obowiązkowe poobcowanie z przyrodą. Nie straszny mi wysiłek fizyczny ani podobne, jednak największym zmartwieniem są wspomniane przez Was wcześniej noce
Boję się że ok, pójdę, dopóki będzie widno wszystko będzie cacy, a po zmroku wpadnę w panikę i zamiast duchowej rekonwalescencji, dostanę nerwicy i wkurza mnie to.
Wkurza, bo od dłuższego czasu odczuwam ogromne ciśnienie na taką przygodę, no i lato nie trwa długo, więc chciałbym wykorzystać te króciutkie noce póki można. Marzy mi się wielce ruszenie jakąś półuczęszczaną asfaltówką z plecakiem i tak przez parę dni, by sprawdzić się i poznać bliską ( choć na codzień jakże daleką i tajemniczą ) okolicę.
Jednak postanowiłem, że w to lato muszę to zrobić. Ciekawą opcją jest ruszenie z buta na Pola Grunwaldzkie ( 30 km ode mnie ), przenocowanie na nich i powrót. Hmm :-/
Tymczasem kończę i pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony 29 cze 2010, 08:33 przez kamelot, łącznie zmieniany 1 raz.
Panowiekamelot pisze:Boję się że ok, pójdę, dopóki będzie widno wszystko będzie cacy, a po zmroku wpadnę w panikę i zamiast duchowej rekonwalescencji, dostanę nerwicy i wkurza mnie to
a może zaproponować koledze taki scenariusz.
Wyznacz sobie za pomocą mapy trasę, która będzie miała 10-15 km start i meta pod domem. Trasę wyznacz raczej po drogach np polnych. Masz się zmęczyć a nie zgubić Zabierz ze sobą wszystko to co według ciebie będzie potrzebne. Zrób sobie jedzenie na trasie i staraj się tak, żebyś wieczorkiem dociągnął do domu - przynajmniej dwie godziny przed zachodem słońca. Rozbij biwak na podwórku, Przygotuj spanie, ognisko, kolację. Pierwszą taką wyprawę zrób przy ładnej pogodzie a drugą powtórz jak będzie lało.
Jeśli coś ci nie wyjdzie to spanie w domu zapewnione, ale raczej będzie ci wstyd się poddać, no i przetestujesz swój sprzęt, bo z pewnością zabierzesz całą masę niepotrzebnych gratów.
Pospiesz się bo 14 lipca niedaleko