Kobra pisze: Aby powstało takie coś muszą powstać różne Unie na świecie i stworzyć z tej Unii jeden
Głębia tej myśli przeraziła mnie niesamowicie.
MlKl, zgadzam się z Tobą w 100%. Z tym, że rozważając takie modele musimy spojrzeć na coś jeszcze.
Zauważ że wraz z postępem historii, wojny toczone są o coraz to inne zasoby: najpierw
- ogień i woda w kresie plemiennym. Też o zasoby ludzkie (niewolników jako siłę roboczą, kobiety jako nowy materiał genetyczny dla mniejszych zamkniętych społeczności)
- wraz ze zwiększającą się rolą rolnictwa rozpoczęły
- później wojny religijnene, najpierw z islamem (ale to my zaczęliśmy) później rozłam nastąpił w samym chrześcijaństwie.
- wojny kolonialne, były następne (stąd I WŚ)
- wojny o surowce (Hitler podniósł gospodarkę Niemiec z zapaści, ale rozkręcony przemysł ciężki wymagał źródeł energii (ropa na Krymie) i zagłębia Ruhry
- w okresie powojennym mieliśmy zimną wojnę, ale tak naprawdę to był konflikt dwóch myśli ekonomicznych. W międzyczasie mieliśmy wojny wyzwoleńcze (pokolonialne) i następną falę wojen w 3cim świecie, kiedy byłe kolonie obalały dotychczasowych dyktatorów).
W międzyczasie okazało się, że prowadzenie wojny jest w dzisiejszych warunkach geopolitycznych, diabelnie kosztowne.
- w czach zimnej wojny mieliśmy dwa bloki które finansowały swoich pobratymców w Afganistanie, Afryce, Izraelu Egipcie.
- teraz brak już takich zachęt. Wojna o ropę w Iraku okazała się dla USA diabelnie kosztowna. I nic. Afganistan.. szkoda pisać.
- międzyczasie okazało się że można prowadzić wojny na inne sposoby:
- pokonani Japończycy przez 40 lat skutecznie przyczyniali się do wyniszczenia przemysłu motoryzacyjnego USA
- niesamowita ekonomia skali Chin umożliwiła Cholowi, umożliwiła obywatelom USA masową konsumpcję, a Partii Komunistycznej stworzenie największych w historii cywilizacji ludzkiej rezerw finansowych.
- hinduscy inżynierowie i personel techniczny osadza dużą część stanowisk związanych z produkcją, projektowaniem i rozwojem w koncernach technologicznych USA. Indie mają największą armię inżynierów na świecie.
- Rosja trzyma Europę za gardło regulując dostawy gazu, ale cała jej mało efektywna gospodarka zależy od €€ napływających z Niemiec i Francji.
- w Chinach rośnie klasa średnia, która chce jeść wołowinę, grac w PlayStation, i jeździć samochodami. Załamanie się gospodarek w USA, lub Europie oznacza że zrewoltowane miliony bezrobotnych na prowincjach Chin wyjdą na ulice. Ha!
To ja się pytam. Komu teraz światowa wojna jaką znamy w interesie? Wszyscy mają na siebie haka.
Tak więc: następny globalny konflikt światowy albo będzie się odbywał w cybersferze, i będzie pojedynkiem super-hakerów starających się przejąć władanie nad systemem finansowym przeciwnika, albo walka odbędzie się na kije, kamienie i maczugi (słowa Einsteina)
I tutaj dochodzę do sedna mojej myśli.. Zapominamy i cichych mocarzach tego świata.
Superkorporacjie. Cały ten bałagan wynikający z wojen, jakie by one nie były nie jest im w smak. Oni chcą aby był pokój, koniunktura (wbrew pozorom produkcja zbrojenia nie przynoszą takich korzyści jak produkcja żywności, paliw, czy usługi informatyczne i finansowe) i abyśmy KONSUMOWALI.
Biorąc pod uwagę jak blisko siebie umiejscowiły są polityka i biznes. Jakimi zasobami korporacje dysponuję, jak dużą częścią sfery społęcznej zarządzają (patrz Facebook), Globalny Rząd Światowy może być zrzeszeniem paru korporacji...
Co ja o tym myślę? Że nasze wnuki swój patriotyzm albo będą wyrażały przez lojalność wobec korporacji dla której pracują (do tego czasu pojęcie narodowości zniknie) albo wobec szamana, plemienia i totemu plemiennego wbitego przed jaskinią....
Które lepsze?