Czajnik, zamiast menażki

Kącik złotych porad

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Ponieważ tak lubię (tak się składa) to 99% mojej włóczęgi to wędrowanie samotne. Dlatego też praktycznie wszystko, z czego faktycznie korzystam, zostało dobrane pod tym właśnie kątem - prostoty i wygody dla pojedynczej osoby. Zapewne obrazoburczo zabrzmi twierdzenie, że zdecydowanie bardziej klimatyczny - czy kultowy - jest dla mnie czajniczek z zestawu naczyń turystycznych "Wisła", niż jakieś dzbanki lub czajniki nawiązujące do Dzikiego Zachodu i filmów z Garry Cooperem czy Johnem Wayne... Może dlatego, że z tymi naszymi garnkami tłukłem się lata całe ? Na marginesie - z czasów czajników na Dzikim Zachodzie właśnie wywodzi się zwyczaj powszechnie do dziś kultywowany w USA: do kubka zaparzonej kawy "plutej" dodajemy - dosłownie - szczyptę soli. Taka kawa jest zdecydowanie lepsza... Warto spróbować !
Obecnie, po latach doświadczeń, w drodze posługuję się takim zestawem:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Żeby nie było wątpliwości - w skład zestawu wchodzi szwedzki, składany kubek "Foldacup":

Obrazek

Ponadto - zapałki w wodoszczelnym pojemniku i kompletny niezbędnik, bowiem lubię np. serek topiony na pieczywie rozsmarowywać właśnie nożem do smarowania...
Ponieważ w czajniku pozostaje jeszcze trochę miejsca - jeżeli nie wybieram się na wiele dni, pakuję tam jeszcze herbatę, kawę czy cukier.

Czajniczek ma praktyczną pojemność 0,65 l, co pozwala np. na napełnienie półlitrowego termosu... Kubek ma pojemność 0,22 l - mnie zazwyczaj wystarcza na herbatkę, czy kawę.
Oczywiście, do tego zabieram kuchenkę gazową wiosną, latem i jesienią, a benzynową zimą. W czasach, kiedy jeszcze zapał dominował nad doświadczeniem i uważałem, że ognisko to niezbędny element rytuału - zarówno z czajnika jak i z garnka, czy patelni korzystałem z użyciem zawiesia w postaci specjalnie dobranych łańcuszków. Potem popatrzałem jak robią to bardziej doświadczeni i spróbowałem gotować wodę w czajniczku, czy przygotowywać potrawy w garnku stawiając naczynia bezpośrednio (względnie) w żarze ogniska (dokładnie tak samo można z menażką, ale wówczas np. uważana za doskonałą, szwedka okazuje się mocno niewygodna, bowiem pałąk z haczykiem opada bezpośrednio w żar i trudno sobie z tym poradzić.). Obecnie, jeżeli nie jestem do tego zmuszony, ogniska nie palę, korzystam z kuchenek - co niekoniecznie jest wygodniejszym rozwiązaniem ale ma niezaprzeczalne, inne niż wygoda, zalety.
Waga całości: 0,55 kg.

Zestaw ten użytkuję od lat, gotowane, warzone i smażone było w nim chyba wszystko, co da się pomyśleć... Zazwyczaj udawało się uniknąć przypaleń i innych defektów...

Mój zestaw ma kilka istotnych wad:
Pokrowiec jest brezentowy, łatwy do użytkowania, kiedy jest suchy... Od lat myślę nad innym, ale jakoś zebrać się nie mogę...
"Foldacup" musi być starannie suszony i wietrzony przed zamknięciem, bowiem plastik, z którego jest wykonany łatwo łapie zapach, stęchlizny szczególnie...
Należy nieustannie zwracać uwagę na to, aby nie przesadzać z dostarczaniem "mocy grzewczej" do zawartości i aby ta zawartość w ogóle była - woda się wygotowuje - bowiem aluminium łatwo się topi. Dotyczy to bardziej gotowania na żarze, w ognisku, bowiem wówczas zdecydowanie łatwiej zapomnieć o tym, że coś stoi na ogniu, niż kiedy używamy kuchenki...
Eksploatuję już chyba z piąty "trzymacz" do naczyń... Szcześciem, konstrukcja ta jest tak niebywale prosta, że da się ją odtworzyć z byle kawałka sprężystego drutu...

Reasumując - nie ma życia bez czajnika... Dla mnie...
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
ODPOWIEDZ