W szaliku na szyi w życiu mnie nikt nie widział a kalesony zdarzyło mi się w ostatnich latach założyć mniej razy niż mam palców u dłoni a i to już w raczej ekstremalnych warunkach. Sypiam zazwyczaj na plandece, niekiedy kładę na to karimatę BW (nie, żeby jakieś tam właściwości miała, ale fajna jest do pakowania plecaka) a na mrozy mam materacyk pneumatyczny "Termite" - mały i leciutki a dający doskonałą izolację termiczną. Z tym, że ten materacyk to nieco kosztuje, ale bez przesady - wart jest swojej ceny.
Nie będę się chwalił, bo Puchal przestrzegał, żeby nie dawać rad, które "dla niektórych mogą zakończyć się zapaleniem oskrzeli, kontuzjami, lub zniechęceniem".
![:-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Jedyny namiot, jaki mi pozostał (oprócz chińskiego chłamu) to Quetchua T2 - klasyczne igloo. Akurat ten sprzęt z czystym sumieniem poleciłbym, jako budżetowy ale godny najwyższego zaufania - przeżył wichury, oberwania chmur, tygodnie deszczu i nigdy nie zawiódł, zawsze było w nim bezpiecznie, sucho i ciepło, co niekoniecznie można było powiedzieć o bardziej markowych konkurentach. A moją opinię może potwierdzić wiele osób, które ten namiocik eksploatowały w bardziej wymagających warunkach... Tyle, że tego namiotu od kilku lat już nie ma w sprzedaży...
Myślę, że nie ma co fotek wstawiać - każdy może znaleźć sobie opis wymienionych powyżej przedmiotów, bo to raczej niewyszukany sprzęt...
![:-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![:-)](./images/smilies/icon_smile.gif)