PA pisze:Teoryje. Myśliwy z tajgi nie wiedział co to znaczy survival i nigdy nie słyszał tego słowa, a porównanie jego możliwości przeżycia w tajdze o każdej porze roku z naszymi mimo posiadanej przez nas "wiedzy" były nieporównywalne. Ot wsio.
Pa ty oczeń charaszo skazał.
Ja nigdy nie byłem survivalowcem i nie będę.
Dzięki przyrodzie i mądrości mojej Opiekunki, która niestety mnie opuściła bardzo dawno temu i teraz zasiada przy ogniu w niebie Hakasów (choć zdaje sie, że to było dopiero wczoraj) nie zatraciłem się w życiu.
Nieraz bywało ciężko ... i w tedy las dawał mi jedzenie i pozwalał zarobić na chleb. Wiedza przyszła sama z czasem. Oparta na doświadczeniu jakie zyskałem dzięki wyprawą po zioła, grzyby, orzechy itp. jakie odbywałem ze swoją prababcią. Drugą część wiedzy dał mi mój dziadek stary partyzant i myśliwy kresowy. A dalej - co było dalej?
Przypalony śpiwór, za duże noże, niesmaczne jedzenie, mrówki w namiocie, kleszcze na dupie, pocięte palce, pęcherze na piętach, przeciekające szałasy, haczyki w palcach i wiele innych atrakcji.
Teraz to wszystko przerabia mój syn.
Jestem człowiekiem lasu i zawsze będę do niego wracał. Kiedy wchodzę do lasu jest mi bardzo ciężko z niego wyjść. Czuję sie jak bym wychodził z domu. Tam jest dziwnie bezpiecznie, ciepło i miło.
Podziwiam prawdziwych survivalowców tylko czasami zastanawiam się patrząc na programy o tej tematyce gdzie kończy się survival a zaczyna showbiznes.
Dla mnie prawdziwymi kozakami w tej dziedzinie są myśliwi syberyjscy a nie bubki, które skaczą ze spadochronem na lodowiec a jak lądują to towarzyszy im ekipa filmowa.
Z tego całego filmowego światka jeszcze najnormalniej prezentuje się Mears. Chciał bym zobaczyć programy Morsa Kochańskiego myślę, że on też normalnie do zagadnienia podchodzi.
A wracając do tematu to całe nasze życie to jeden wielki survival tylko każdy uprawia go na swój indywidualny sposób w życiu codziennym.
Pozdrawiam Hakas