: 05 sie 2011, 12:07
Nasilanie się represji wraz z pogarszaniem się sytuacji jest naturalnym odruchem każdej władzy. Z jedne strony trzeba być gotowym do operacji na nieco większą skalę tak jak teraz to ma miejsce w Grecji. Swoją drogą, informacyjna blokada odnośnie tych wydarzeń jest przerażająca, zwróćcie uwagę, że w mediach jest głośno gdy tylko ktoś pierdnie na Białorusi, a gdy w Grecji przed parlamentem lecą butelki z benzyną u nas cisza jak makiem zasiał, nic się nie dzieje, zapraszamy na wakacje nam morzem Egejskim
Z drugiej strony władza na gwałt potrzebuje tematów zastępczych. Gdyby nic się nie działo to ludzie jeszcze by się zaczęli zastanawiać czemu jest tak źle.
„Coś” się dzieje, niestety cały czas w formie pokazu slajdów, o którym pisałem w poście powyżej, więc mało kto, lub w ogóle nikt nic „cosia” nie widzi. Tam się pojawi dodatkowy papierek do wyrobienia, tu kamerkę postawią, zabroni tego i owego, choćby noża, rozbiją zorganizowane środowisko jak kiboli, o tym się nie powie, a tamto się przemilczy, nieco więcej się urzędników zatrudni …
Właściwie to z tej całej wolności, o która ponoć walczyli i ginęli nasi ojcowie i dziadowie to nie za wiele zostało. Nie jestem pewien czy system, w którym trzeba uzyskać zgodę urzędnika na wymianę okien we własnym domu to jest jeszcze „wolność” czy już bardziej „kabaret”, a nawet lekki totalitaryzm.
Głównym problemem dzisiejszej Polski i tzw. „demokratycznego” świata jest ludzka głupota i informacyjny chaos w mediach dodatkowo ją potęgujący. Ciężko zdecydować co jest informacją wartościową, a co scheisem, manipulacją, ściemą. Jeszcze ciężej dotrzeć do tego co nie zostało powiedziane. „System” (nazwijmy to w skrócie) produkuje coraz większą ilość informacji, moim zdaniem to forma samoobrony. Widać to np. na przykładzie gospodarki, choćby w przypadku przeksięgowania kasy z FRD do FUS podlinkowanej przeze mnie wcześniej. Przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć już zupełnie co się dzieje i zjawisko to się pogłębia, paradoksalnie wraz z wydumanym wzrostem poziomu wyedukowania społeczeństwa.. Cały czas tylko jesteśmy atakowani pojęciami i hasłami nie wiedząc co one właściwie oznaczają, a najważniejsze jak właściwie się to wszystko wylicza i po co. Tymczasem liczy się różnie, a celem jest prawie zawsze wybielanie rzeczywistości. Najlepszym przykładem tutaj jest inflacja oraz dług publiczny, gdzie wystarczy zmienić tylko jeden parametr lub zrobić proste przeksięgowanie i już zmieniają się % i miliardy złotych, euro czy dolarów pojawiają się znikąd.
http://www.shadowstats.com/alternate_da ... ion-charts ciekawa strona pokazująca paranoję otaczającego nas świata. Nie jestem w stanie powiedzieć, że to jest źródło prawdy objawionej, a opracowania rządowe to scheis. Niestety, nie jestem też w stanie stwierdzić odwrotnie.
Czasy są bardzo, bardzo, bardzo ciekawe. Być może jest to nawet najciekawsza epoka w historii ludzkości bo żeby zobaczyć choć fragmenty skomplikowanej układanki jaką jest „system” trzeba nie lada umysłu, a co dopiero je zrozumieć, a co dopiero zobaczyć i zrozumieć całość… Być może sytuacja jest na tyle ciekawa, że już nikt jej nie rozumie i pozostaje zdać się wyczucie, a to podpowiada mi, że jest coraz gorzej. Kiedyś było to znacznie prostsze. My byliśmy dobrzy, oni źle i trzeba było tylko walic ich po łbach.
Swoją droga, jakiś czas temu u Gajowego Maruchy natknąłem się na artykulik, który może zainteresować przede wszystkim kolegów Warszawiaków. Nieskromnie przypomnę, że niecałe kilka stron wcześniej w naszym survivalu globalnym polecałem serowe zatyczki do uszu a la „Allo Allo”.
Z drugiej jednak strony Ameryka Południowa to też nie jest raj. Klimat bywa groźny, do tego spore przemieszanie etniczne i kulturowe, co może też prowadzić do konfliktów. Władza niepewna, może jej odbić w każdej chwili nawet szybciej niż naszej, my w końcu mamy jakieś tradycje stawiania oporu, oni nie mają nic. To samo mamy w Australii. Zwracałem uwagę na Argentynę ponieważ ona ma już za sobą lekcję realizmu, która była w miarę łagodna ponieważ było wiele punktów oparcia za granicą i zza granicy. My dopiero będziemy musieli ją przerobić i nikt nie jest w stanie powiedzieć jak bolesna się okaże. Najprawdopodobniej będzie jednak gorzej niż tam, bo jeśli już to my nie polecimy sami.
Sytuację oceniam jako bardzo złą głównie ze względu na fakt, że nie można znaleźć cudownego środka zaradczego. Nawet samo kupienie sobie tony złota co często się postuluje po blogach różniastych „doomersów” nie jest lekiem na całe zło tego świata, nie wspominając, że przecież tak na serio to mało kogo stać na kupno jakiegokolwiek złota, a wraz z pogarszaniem się sytuacji gospodarczej będzie jeszcze gorzej. Przyszłość jest nieznana, dlatego pisze o tym porwaniu przez lawinę. Leków nie ma, można próbować stosować prewencję w postaci dywersyfikacji oszczędności, dywersyfikacji umiejętności i próbach zapewnienia sobie mobilności. Czy to cokolwiek da to bardzo ciężko powiedzieć, na pecha nie ma lekarstwa. Pewnikiem jak dla mnie jest tylko, że lepiej jest myśleć, choćby człowiek się mylił, niż nie myśleć wcale.

„Coś” się dzieje, niestety cały czas w formie pokazu slajdów, o którym pisałem w poście powyżej, więc mało kto, lub w ogóle nikt nic „cosia” nie widzi. Tam się pojawi dodatkowy papierek do wyrobienia, tu kamerkę postawią, zabroni tego i owego, choćby noża, rozbiją zorganizowane środowisko jak kiboli, o tym się nie powie, a tamto się przemilczy, nieco więcej się urzędników zatrudni …
Właściwie to z tej całej wolności, o która ponoć walczyli i ginęli nasi ojcowie i dziadowie to nie za wiele zostało. Nie jestem pewien czy system, w którym trzeba uzyskać zgodę urzędnika na wymianę okien we własnym domu to jest jeszcze „wolność” czy już bardziej „kabaret”, a nawet lekki totalitaryzm.
Głównym problemem dzisiejszej Polski i tzw. „demokratycznego” świata jest ludzka głupota i informacyjny chaos w mediach dodatkowo ją potęgujący. Ciężko zdecydować co jest informacją wartościową, a co scheisem, manipulacją, ściemą. Jeszcze ciężej dotrzeć do tego co nie zostało powiedziane. „System” (nazwijmy to w skrócie) produkuje coraz większą ilość informacji, moim zdaniem to forma samoobrony. Widać to np. na przykładzie gospodarki, choćby w przypadku przeksięgowania kasy z FRD do FUS podlinkowanej przeze mnie wcześniej. Przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć już zupełnie co się dzieje i zjawisko to się pogłębia, paradoksalnie wraz z wydumanym wzrostem poziomu wyedukowania społeczeństwa.. Cały czas tylko jesteśmy atakowani pojęciami i hasłami nie wiedząc co one właściwie oznaczają, a najważniejsze jak właściwie się to wszystko wylicza i po co. Tymczasem liczy się różnie, a celem jest prawie zawsze wybielanie rzeczywistości. Najlepszym przykładem tutaj jest inflacja oraz dług publiczny, gdzie wystarczy zmienić tylko jeden parametr lub zrobić proste przeksięgowanie i już zmieniają się % i miliardy złotych, euro czy dolarów pojawiają się znikąd.
http://www.shadowstats.com/alternate_da ... ion-charts ciekawa strona pokazująca paranoję otaczającego nas świata. Nie jestem w stanie powiedzieć, że to jest źródło prawdy objawionej, a opracowania rządowe to scheis. Niestety, nie jestem też w stanie stwierdzić odwrotnie.
Czasy są bardzo, bardzo, bardzo ciekawe. Być może jest to nawet najciekawsza epoka w historii ludzkości bo żeby zobaczyć choć fragmenty skomplikowanej układanki jaką jest „system” trzeba nie lada umysłu, a co dopiero je zrozumieć, a co dopiero zobaczyć i zrozumieć całość… Być może sytuacja jest na tyle ciekawa, że już nikt jej nie rozumie i pozostaje zdać się wyczucie, a to podpowiada mi, że jest coraz gorzej. Kiedyś było to znacznie prostsze. My byliśmy dobrzy, oni źle i trzeba było tylko walic ich po łbach.
Swoją droga, jakiś czas temu u Gajowego Maruchy natknąłem się na artykulik, który może zainteresować przede wszystkim kolegów Warszawiaków. Nieskromnie przypomnę, że niecałe kilka stron wcześniej w naszym survivalu globalnym polecałem serowe zatyczki do uszu a la „Allo Allo”.
Problem w tym, że nie jest powiedziane, że tam będzie lepiej. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że źle będzie (właściwie to już od dawna jest) w kręgu cywilizacji „białego człowieka”, czyli Europie i Ameryce Pn., co pociągnie za sobą kryzys w pasożytującej na naszym kręgu cywilizacyjnym Azji, bo co oni zrobią w przypadku gdy rozbuchają u siebie konsumpcję, zadłużą się i nagle zostaną odcięci od głównego rynku zbytu?kalyk3 pisze: W obliczu takiej wizji i ogromu argumentów stwierdzam, że najlepszym rozwiązaniem może rzeczywiście być to co sam kiedyś napisałeś - uczyć się hiszpańskiego i spier***ać![]()
Byle szybciej.
Z drugiej jednak strony Ameryka Południowa to też nie jest raj. Klimat bywa groźny, do tego spore przemieszanie etniczne i kulturowe, co może też prowadzić do konfliktów. Władza niepewna, może jej odbić w każdej chwili nawet szybciej niż naszej, my w końcu mamy jakieś tradycje stawiania oporu, oni nie mają nic. To samo mamy w Australii. Zwracałem uwagę na Argentynę ponieważ ona ma już za sobą lekcję realizmu, która była w miarę łagodna ponieważ było wiele punktów oparcia za granicą i zza granicy. My dopiero będziemy musieli ją przerobić i nikt nie jest w stanie powiedzieć jak bolesna się okaże. Najprawdopodobniej będzie jednak gorzej niż tam, bo jeśli już to my nie polecimy sami.
Sytuację oceniam jako bardzo złą głównie ze względu na fakt, że nie można znaleźć cudownego środka zaradczego. Nawet samo kupienie sobie tony złota co często się postuluje po blogach różniastych „doomersów” nie jest lekiem na całe zło tego świata, nie wspominając, że przecież tak na serio to mało kogo stać na kupno jakiegokolwiek złota, a wraz z pogarszaniem się sytuacji gospodarczej będzie jeszcze gorzej. Przyszłość jest nieznana, dlatego pisze o tym porwaniu przez lawinę. Leków nie ma, można próbować stosować prewencję w postaci dywersyfikacji oszczędności, dywersyfikacji umiejętności i próbach zapewnienia sobie mobilności. Czy to cokolwiek da to bardzo ciężko powiedzieć, na pecha nie ma lekarstwa. Pewnikiem jak dla mnie jest tylko, że lepiej jest myśleć, choćby człowiek się mylił, niż nie myśleć wcale.