7.10.2022 Mała i Wielka Rawka
Rankiem poznajemy swoich współlokatorów. Chłopaki są od kilku dni w drodze i przemierzają Bieszczady. Na śniadanie szybka jajucha i ruszamy. Dziś tylko we dwóch.
Doczu zostaje przez kontuzje.
Tuż po wejściu na asfalt i minięciu zaparkowanego na poboczu auta pograniczników
Soohy demonstruje jak się łapie stopa w biesch. Wyciąga rękę i po pięciu sekundach zatrzymują się trzy galante poznaniaczki. Upychamy się jakoś do środka i chwilę potem wysiadamy na szlaku zielonym prowadzącym przez Bacówką na Małą Rawkę.
[center]

[/center]
Idzie się fajnie. Staram się jak mogę żeby choć trochę nadążyć za
Soohym. Odwiedzamy Bacówkę pod Małą Rawką i kierujemy się na szczyt. Idzie całkiem całkiem.
[center]

[/center]
[center]

[/center]
Schodów i stromizn nie brakuje ale osiągamy szczyt. Wspaniałe widoki. Pogoda. I towarzystwo.
[center]

[/center]
Dalej Bbbbardzo przyjemne przejście na Wielką Rawkę. Tylko trochę błota i niewielkie przewyższenie.
[center]

[/center]
[center]

[/center]
Spajder na sześciometrowym słupku.
[center]

[/center]
I Wielka Raka (Pasmo Graniczne). Spoglądamy na wschód ale rakiet nie widać. Odpoczywamy.
[center]

[/center]
W drodze na dół niebieskim trochę się wlokę. Pięta boli na schodach jak cholera.
Soohy ma czas spokojnie pofocić.
[center]

[/center]
[center]

[/center]
[center]

[/center]
Schodzimy. Ręka. Palec. Zatrzymuje się starszy Pan i zaprasza. Chwilę potem wysiadamy pod Krematorium. Idziemy na obiad. Po obiedzie chce się pić.
[center]

[/center]
Powili kończy się nasza przygoda. Jedziemy na kolejny nocleg.
Doczu kieruje nas do chaty Rebrowa. Prawdę mówiąc jestem już zmęczony i po rewolucjach żołądkowych wcale mi się nie chcę. W końcu jeszcze kiedyś przyjadę w Bieszczady. Ale nie wolno narzekać. Ruszamy.
[center]

[/center]
A oto chata Rebrowa #@&%*
[center]

[/center]
[center]No
Doczu, fajnie[/center]
Odwiedzamy jeszcze jedno schronisko z "Watahy" ale nie pamiętam nazwy.
Wreszcie docieramy na biwak. To miejsce przygotowane przez znajomego leśnika. Ogarniamy spanie i ognisko. Pierwszego dnia dostałem od
Doctora szproty w sosie pomidorowym. Doctor ostrzegł mnie, że sos jest pikantny. Podziękowałem i wsadziłem puszeczkę do plecaka. I przyszła pora na szproty. Otwieram po ciemku. Czuję, że jest coś nie tak. Puszka jakoś dziwnie się otwiera. Przyświecamy latarką i ... . No tak przecież to od
Doctora. I powiem szczerze uśmialiśmy się ale gdzieś w głębi serca po tych kilku dniach naprawdę miałem ochotę na szproty

Dziękuję
Doctor. To był naprawdę fajny prezent i pomysł.
[center]

[/center]
Do naszego biwaku dołączyli znajomi chłopaków i przypadkiem poznani filmowcy, którzy realizowali lokalny projekt. Wieczór był super bo niewiele pamiętam
[center]Stary bieszczadzki zakapior z napojem bogów w ręku.[/center]
[center]

[/center]
[center]Młodzież z ... :-/ [/center]
[center]

[/center]
[center]bitcoiny, bitcoiny, bitcoiny

[/center]
8.10.2022 Korbania
Ranek leniwy. Nigdzie się nam nie śpieszy. Śniadanie i kąpiel w Solince. Podjeżdżamy pod zielony szlak i ruszamy. Korbania to taki bonus na koniec naszej przygody. Na szczycie chillout. Turyści nas mijają. Niektórzy zagadują.
[center]

[/center]
Pojawiają się filmowcy z wczoraj razem z dziećmi. Obiecaliśmy ognisko. Chyc, rym, cyc i ognisko jest. Dobrze się bawimy. Jeszcze przez zmrokiem zostajemy sami.
Soohego rozpiera energia.
[center]

[/center]
[center]

[/center]
Nadchodzi ten nieprzyjemny czas kiedy czuje się w trzewiach, że czas powrotu się zbliża. Ruszam się wolniej. Chcę zatrzymać każdą z galopujących chwil. Chłonę widoki, zapachy, światło zachodzącego słońca i żar ogniska.
[center]

[/center]
Zostaję sam. Nie chcę zasnąć bo wiem że kiedy zamknę oczy to obudzę się już w innej rzeczywistości.
[center]

[/center]
9.10.2022 Epilog
Późną nocą rozłożyłem śpiwór. Spałem na wierzy. Pierwszy raz w życiu. W nocy popadało i musiałem ewakuować się piętro niżej. Rano już na inna rzeczywistość. Zbierać się zbierać. Auto czeka. Jedziemy. Po drodze zostawiamy
Soohego. Dziękuję przyjacielu za towarzystwo, masę wiedzy i wspaniałych opowieści.
Doczu zaprasza mnie na rosołek. Gwar rodzinny przy chlipaniu klusek przeplatał się opowieściami z gór i szachowych zawodów. Ląduję na dworcu. Wszystko dzisiaj tak szybko się zmienia, że jestem tym skołowany. Wsiadam do zatłoczonego pociągu. Przygoda się kończy. Ludzie w przedziale chyba są zadowoleni, że wysiadam. Może powinienem się jednak wykąpać u
Docza :p
[center]Pozdrowienia z Bieszczad ... [/center]
[center]

[/center]
[center]jeszcze tam wrócę.[/center]
ps.
Doczu dziękuję, że poświęciłeś swój czas, urlop i wiele innych rzeczy na pomoc w moim marzeniu. Jesteś wielki przyjacielu.