
Ze zdobyciem miniaturowego palnika miałem sporo trudności. Najlepiej byłoby użyć elementu z nietypowej, starej kuchenki turystycznej (oczywiście - sam grzybek palnika, bez zaworu redukującego i kurka regulacyjnego), lub wręcz zrobić go samemu. Ostatecznie jednak wykorzystałem gotowy grzybek do kuchenki turystycznej (ten mniejszy, w cenie 10 zł). Całość zmontowana na podłużnym kawałku grubszej blachy mosiężnej, do niej przylutowana rurka miedziana (np. z agregatu chłodzącego starej lodówki) doprowadzająca gaz, na końcu zagięta w górę, nagwintowana wewnątrz, z wkręconą dyszą do propanu. Do blachy przylutowany jest krótki odcinek miedzianej rurki. Jest to „kominek” z wywierconymi w ściankach otworami do zasysania powietrza. Rurka kominka jest przecięta wzdłuż; umożliwia to sprężynowe jej rozszerzenie i wciśnięcie od góry grzybka palnika w kominek. Do transportu lub do oczyszczenia dyszy można palnik w ten sposób łatwo zdjąć. Tu przedstawiam zdjęcie nieco innego rozwiązania palnika: podstawa F wytoczona jest z duraluminium.

Na palnik, pod blaszany kubek warto podłożyć element dystansowy z paska zgiętej blachy. Podczas używania palnika niezbędne jest użycie osłony z tkaniny szklanej lub większego kawałka kuchennej folii aluminiowej. Regulacja wielkości płomienia odbywa się przez głębsze lub płytsze wkręcanie gwintowanej tulei. Zasobnik wystarcza na zagotowanie 2,5 litra wody: przy proponowanej procedurze wsypywania herbaty do zimnej wody i dwukrotnym użyciu w ciągu dnia wystarcza on więc na 2-2,5 dni dla jednej osoby. Zestaw ma wszelkie cechy samoróbki - i nie spełnia wymogów bezpieczeństwa, więc stanowczo odradzam używanie go np. wewnątrz namiotu! Ewentualny niewielki nawet przeciek gazu powoduje powstanie chmury, która wewnątrz namiotu nie jest zwiewana przez wiatr; i w każdej chwili grozi niewielkim wybuchem. Nawet niewielki wybuch powoduje błyskawiczne zapalenie się cienkiej powłoki namiotu, z którego nie da się natychmiast wybiec. W ciągu kilkunastu sekund płonące krople stopionego plastiku kapią na twarz... Jest to opis typowych częstych wypadków na biwaku. Tak więc: pod żadnym pozorem nie palmy ognia wewnątrz namiotu! Półprzezroczysty pojemnik daje możliwość stałej kontroli ilości pozostałego paliwa. Daje się go bez trudu napełniać z odwróconej większej butli z propanem/butanem. Należy użyć łącznika plastikowego dołączanego do pojemniczka, ale przelewanie gazu trzeba koniecznie wykonywać na wolnym powietrzu! Pojemnik oziębia się silnie w trakcie pracy, i przy temperaturze otoczenia poniżej zera źle pracuje. Należy wtedy włożyć go do naczynia z letnią wodą lub napełniać go bardziej lotną mieszaniną. Ja robię to następująco: pojemnik umieszczam w łaźni z wodą z lodem, a podłączam go do wylotu większej butli z propanem, ustawionej jednak wylotem w do góry; w ten sposób z dużej butli odparowuje głównie lotniejszy gazowy propan, który przechodzi jako gaz i skrapla się w chłodzonym pojemniku - zamiast przelewania skroplonej mieszaniny propan/butan. Handlowy propan-butan zawiera sporo stałych zanieczyszczeń, warto podczas napełniania mini-patronów stosować filtr z korka zbitej waty.
Można także wykorzystać pojemnik na gaz 300 ml COLEMAN (na bazarze 8-10 zł), który również można ładować wielokrotnie; wystarcza na 10 dni do 2 tygodni dla jednej osoby. Kontrola ilości pozostałego gazu jest tu kłopotliwa, bo pojemnik jest blaszany. Przybliżony pomiar ilości propanu można wykonać zanurzając pojemnik pionowo w naczyniu z wodą, i porównując z zaznaczoną przedtem flamastrem głębokością zanurzenia pojemnika pustego i pełnego.
[center]Pomysł nie mojego autorstwa!
Pochodzi ze strony:
http://www.chem.univ.gda.pl/~tome/wynalazki.html[/center]
Autor tekstu zgodził się na publikację na forum. Fredi.