Życie bez pieniędzy.
: 09 gru 2009, 21:47
"Żyje skromnie, ale dzięki odpadkom produkowanym przez miasteczko niczego mu nie brakuje
Jego przytulna jaskinia znajduje się o godzinę spaceru od miasta. Ma wymiary pięć metrów na półtora i zastawiona jest torbami z zapasem ryżu i fasoli na kilka dni, garnkami i książkami. Dzięki temu, co wyrzuca supermarket, może się dobrze odżywiać. Śmietniki innych sklepów w mieście zapewniają mu stałe dostawy odzieży, narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego.
Daniel Suelo słyszy cały czas to samo pytanie. "Dlaczego?" Ten 48-letni mężczyzna siedzi w kucki przed znajdującą się w pobliżu miasteczka Moab jaskinią, którą nazywa swoim domem, popija cedrową herbatę z wyszczerbionego kubka i wyjaśnia po raz kolejny, dlaczego ostatnie dziewięć lat żyje, obywając się bez pieniędzy.
– To jest instynktowne – mówi. – Tacy się rodzimy. Uzależnienie od pieniędzy sprzyja korupcji, a on nie chce wspierać skorumpowanego systemu. Jego życie ma również podstawy duchowe i filozoficzne. – Kamieniem węgielnym wszelkich duchowych przedsięwzięć i religii jest zrozumienie, że tak naprawdę nie posiadamy niczego – mówi.
Są też przyczyny zdrowotne. Suelo, który kiedyś nazywał się Shellabarger, nie ma takich trosk, jak spłata kredytu, rachunki do zapłacenia i konieczność zdobywania pieniędzy. Opalony z siwymi lokami okalającymi okulary w stylu Buddy Holly’ego promienieje zadowoleniem, przeciągając się w jesiennym słońcu w otoczeniu kaktusów i skał. – Myślę, że dla dobrego zdrowia najważniejsze jest brać rzeczy takimi, jakie są – mówi.
Dziesięć lat temu Suelo cierpiał na depresję. Ukończone studia na wydziale antropologii University of Colorado nie dawały mu satysfakcji. Właśnie wrócił po dwóch latach z Ekwadoru, gdzie przebywał jako wolontariusz Peace Corps. Był rozczarowany pracą w schroniskach dla ludzi bezdomnych i maltretowanych kobiet w Denver i Boulder. W końcu doszedł do wniosku, że jego narastająca rozpacz wynika z troski o finansową zdolność do utrzymania materialnego poziomu życia, którego, jak sobie uświadomił, nie potrzebował. Dlatego wszystko rozdał. – Całą naszą energię zużywamy na gromadzenie i zachowanie różnych rzeczy i nie potrafimy wyrwać się z tego okropnego cyklu – mówi.
Za swoje jedzenie i mieszkanie Suelo nie świadczy żadnego barteru ani pracy. Barter to forma pieniądza, a on nie chce mieć do czynienia z pieniędzmi w żadnej postaci. Obecnie wiedzie ascetyczne życie "sztuką i filozofią". Nie jest jednak pustelnikiem, lecz krąży często po mieście swym znalezionym na śmietniku rowerem i ma wielu znajomych. – To naprawdę najszczęśliwszy człowiek, jakiego znam. Jest tak pogodny, że to udziela się wszystkim naokoło – mówi Damian Nash, który w czasie studiów mieszkał w jednym pokoju z Suelo, a obecnie jest nauczycielem w Moab. – To żywy dowód na to, że nie pieniądze dają szczęście.
Każdego lata, kiedy upały w okolicy Moab stają się nie do zniesienia, zwłaszcza dla mieszkańca skalnej rozpadliny, Daniel rusza w drogę, odwiedzając znajomych i miejscowości na Zachodnim Wybrzeżu, gdzie znany jest jedynie jako "Suelo". – Nie mam pojęcia, co kryje przyszłość i nie martwię się tym. Ale im dłużej tak postępuję, tym bardziej absurdalny wydaje mi się powrót do dawnego życia – mówi. – Byłoby to jak powrót do niewolnictwa. To za wysoka cena do zapłacenia.
Jego przytulna jaskinia znajduje się o godzinę spaceru od miasta. Ma wymiary pięć metrów na półtora i zastawiona jest torbami z zapasem ryżu i fasoli na kilka dni, garnkami i książkami. Ale panuje tam swego rodzaju porządek, a materac do spania zwijany jest na dzień i chowany do niewielkiej wnęki w skale. Na występach ścian ustawione są różne bibeloty. W jaskini silnie czuć olejek paczuli, ale nie służy on do maskowania woni bezdomności. Suelo codziennie kąpie się w strumieniu płynącym poniżej jaskini. Jego ubranie, znalezione na śmietniku, jest zaskakująco eleganckie jak na kogoś, kto żyje jak tramp. Wyjściowe pantofle, spodnie, koszula zapięta aż pod szyję i całkiem nowy kapelusz z szerokim rondem nadają Suelo styl bardziej przedstawiciela bohemy niż bezdomnego włóczęgi.
Suelo żyje skromnie, ale dzięki odpadkom produkowanym przez miasteczko niczego mu nie brakuje. Raz w tygodniu odwiedza wysypisko śmieci w Moab, gdzie znajduje więcej, niż mu potrzeba. Dzięki temu, co wyrzuca supermarket, może się dobrze odżywiać. Często posila się czerstwymi pączkami lub przeterminowanymi słodyczami. Jak mówi, czekolada to "moje złoto".
Dzika cebula, rzeżucha, owoce opuncji, świdośliwa, ślaz i orzeszki piniowe rosnące w pobliżu jego domu są uzupełnieniem potraw, które przyrządza sobie w puszkach po kawie służących za piekarniki. Czasami gotuje mięso zwierząt zabitych w okolicy przez samochody, ale, jak twierdzi, nigdy nie chorował od zjedzenia zepsutej żywności.
Śmietniki innych sklepów w Moab zapewniają mu stałe dostawy odzieży, narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile naprawdę dobrych rzeczy się wyrzuca – mówi. – Po tylu latach wciąż nie mogę się temu nadziwić.
Suelo niegdyś obruszał się, słysząc, że ludzie nazywają go pasożytem, lumpem czy nierobem. Uwagi w rodzaju "znajdź sobie jakąś pracę" rzucane przez przyjaciół, członków rodziny i czytelników jego bloga (którego pisze na komputerze w bibliotece publicznej) już go jednak nie przejmują. Jak twierdzi, przestał się martwić tym, co inni o nim myślą.
Reżyser Gordon Stevenson nakręcił kilka lat temu krótki film dokumentalny o Suelo zatytułowany "Moneyless in Moab". Reakcje na ten film były na ogół pozytywne, ale zróżnicowane. Niektórzy uznali, że Suelo jest chory psychicznie. Inni dostrzegali sprzeczność pomiędzy odrzucaniem przez Suelo pieniędzy i jego zależnością od społeczeństwa, które ich używa.
– Jego styl życia zależy od ludzi, którzy korzystają z pieniędzy i niektórzy uważają to za sprzeczność, ale Daniel bardzo wyraźnie przyznaje, że jest w pewnym sensie pasożytem – mówi Stevenson. – Niektórych rozzłościła myśl, że posługiwanie się pieniędzmi jest niemoralne. Ale nie sądzę, by Daniel tak uważał. Wbrew pozorom, nie jest on skory do pochopnych sądów.
Nash często słyszy wyrazy niechęci wobec jego przyjaciela. – Sądzę, że on denerwuje ludzi, ponieważ są oni przekonani, że gdyby tylko mieli trochę więcej pieniędzy, byliby szczęśliwi – mówi Nash. – Jego sposób życia jest wyzwaniem dla ich świętego Graala, czyli amerykańskiego konsumpcjonistycznego marzenia.
Jest coś, co irytuje także Suelo: właściciele sklepów lub policjanci, którzy mówią mu, że nie może przeszukiwać śmietników "dla swojego własnego bezpieczeństwa". Miał już z nimi wiele starć, ale raczej nie w Moab, gdzie jest dobrze znany. – Chyba powariowali. Jeśli chcą się czegoś czepiać, to może lepiej tego, że wyrzucamy mnóstwo żywności – mówi Suelo. – Tym, co można znaleźć w śmietniku za Wal-Martem, dałoby się wykarmić wioskę. A ja biorę tylko kilka okruchów z tego dostatniego stołu.
Suelo często korzysta z hojności innych, choć sam nigdy nie prosi o pomoc. – Samowystarczalność nie jest moim celem – mówi. Czasami przebywa u kogoś w domu, ale nie może tam sobie znaleźć miejsca i tęskni za swoją jaskinią. Jeśli ktoś nalega, by coś sobie wziął, nie oponuje. Niedawno zaczął korzystać z zajęć jogi, które zaproponował mu jeden z jego przyjaciół. Kiedy jednak ktoś chce dać mu pieniądze, natychmiast odmawia. – Wszyscy jesteśmy całkowicie zależni od innych. Chodzi o to, by żyć swobodnie, teraźniejszością, dając i biorąc nieodpłatnie, bo tak jest w naturze – mówi. – Trzeba odrzucić władzę kredytu i zadłużenia i zaufać cyklowi natury.
Przyjaciel Suelo, Ray Pride, blisko dziesięć lat temu zabrał go na Alaskę, gdzie miał swoim kutrem łowić przez dwa miesiące łososie. Po zapełnieniu ładowni tysiącami tych ryb Pride usiłował po kryjomu wcisnąć mu nieco gotówki. Suelo zamierzał powłóczyć się po Alasce przez kilka miesięcy, a następnie wrócić autostopem do Moab. Pride był pewien, że pieniądze mu się przydadzą. – Znalazł te pieniądze i zostawił na kutrze – opowiada Pride, który mieszka w Moab. Suelo podróżował po Alasce przez dwa miesiące bez grosza w kieszeni. Kiedy wędrował wzdłuż wybrzeża, żywił się małżami i wodorostami, a gdy zapuszczał się w głąb lądu, grzybami i owocami leśnymi. Właśnie ta wyprawa zapoczątkowała jego życie bez pieniędzy.
Suelo dorastał w rodzinie chrześcijańskich ewangelików i jest obeznany z naukami Biblii. Cytuje także Koran, Torę, Księgę Mormona i myślicieli indyjskich. Wędrując po Alasce, myślał o swej duchowej orientacji i poczuł się hipokrytą. – "Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane" – mówi Suelo, cytując Ewangelię Mateusza (6, 33). – Czy ja w to wierzę? Jedyny sposób, by się przekonać, to spróbować tak żyć. Chciałbym móc przemawiać z głębi mego serca i żyć zgodnie z tym."
Tekst z onet.pl
Jego przytulna jaskinia znajduje się o godzinę spaceru od miasta. Ma wymiary pięć metrów na półtora i zastawiona jest torbami z zapasem ryżu i fasoli na kilka dni, garnkami i książkami. Dzięki temu, co wyrzuca supermarket, może się dobrze odżywiać. Śmietniki innych sklepów w mieście zapewniają mu stałe dostawy odzieży, narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego.
Daniel Suelo słyszy cały czas to samo pytanie. "Dlaczego?" Ten 48-letni mężczyzna siedzi w kucki przed znajdującą się w pobliżu miasteczka Moab jaskinią, którą nazywa swoim domem, popija cedrową herbatę z wyszczerbionego kubka i wyjaśnia po raz kolejny, dlaczego ostatnie dziewięć lat żyje, obywając się bez pieniędzy.
– To jest instynktowne – mówi. – Tacy się rodzimy. Uzależnienie od pieniędzy sprzyja korupcji, a on nie chce wspierać skorumpowanego systemu. Jego życie ma również podstawy duchowe i filozoficzne. – Kamieniem węgielnym wszelkich duchowych przedsięwzięć i religii jest zrozumienie, że tak naprawdę nie posiadamy niczego – mówi.
Są też przyczyny zdrowotne. Suelo, który kiedyś nazywał się Shellabarger, nie ma takich trosk, jak spłata kredytu, rachunki do zapłacenia i konieczność zdobywania pieniędzy. Opalony z siwymi lokami okalającymi okulary w stylu Buddy Holly’ego promienieje zadowoleniem, przeciągając się w jesiennym słońcu w otoczeniu kaktusów i skał. – Myślę, że dla dobrego zdrowia najważniejsze jest brać rzeczy takimi, jakie są – mówi.
Dziesięć lat temu Suelo cierpiał na depresję. Ukończone studia na wydziale antropologii University of Colorado nie dawały mu satysfakcji. Właśnie wrócił po dwóch latach z Ekwadoru, gdzie przebywał jako wolontariusz Peace Corps. Był rozczarowany pracą w schroniskach dla ludzi bezdomnych i maltretowanych kobiet w Denver i Boulder. W końcu doszedł do wniosku, że jego narastająca rozpacz wynika z troski o finansową zdolność do utrzymania materialnego poziomu życia, którego, jak sobie uświadomił, nie potrzebował. Dlatego wszystko rozdał. – Całą naszą energię zużywamy na gromadzenie i zachowanie różnych rzeczy i nie potrafimy wyrwać się z tego okropnego cyklu – mówi.
Za swoje jedzenie i mieszkanie Suelo nie świadczy żadnego barteru ani pracy. Barter to forma pieniądza, a on nie chce mieć do czynienia z pieniędzmi w żadnej postaci. Obecnie wiedzie ascetyczne życie "sztuką i filozofią". Nie jest jednak pustelnikiem, lecz krąży często po mieście swym znalezionym na śmietniku rowerem i ma wielu znajomych. – To naprawdę najszczęśliwszy człowiek, jakiego znam. Jest tak pogodny, że to udziela się wszystkim naokoło – mówi Damian Nash, który w czasie studiów mieszkał w jednym pokoju z Suelo, a obecnie jest nauczycielem w Moab. – To żywy dowód na to, że nie pieniądze dają szczęście.
Każdego lata, kiedy upały w okolicy Moab stają się nie do zniesienia, zwłaszcza dla mieszkańca skalnej rozpadliny, Daniel rusza w drogę, odwiedzając znajomych i miejscowości na Zachodnim Wybrzeżu, gdzie znany jest jedynie jako "Suelo". – Nie mam pojęcia, co kryje przyszłość i nie martwię się tym. Ale im dłużej tak postępuję, tym bardziej absurdalny wydaje mi się powrót do dawnego życia – mówi. – Byłoby to jak powrót do niewolnictwa. To za wysoka cena do zapłacenia.
Jego przytulna jaskinia znajduje się o godzinę spaceru od miasta. Ma wymiary pięć metrów na półtora i zastawiona jest torbami z zapasem ryżu i fasoli na kilka dni, garnkami i książkami. Ale panuje tam swego rodzaju porządek, a materac do spania zwijany jest na dzień i chowany do niewielkiej wnęki w skale. Na występach ścian ustawione są różne bibeloty. W jaskini silnie czuć olejek paczuli, ale nie służy on do maskowania woni bezdomności. Suelo codziennie kąpie się w strumieniu płynącym poniżej jaskini. Jego ubranie, znalezione na śmietniku, jest zaskakująco eleganckie jak na kogoś, kto żyje jak tramp. Wyjściowe pantofle, spodnie, koszula zapięta aż pod szyję i całkiem nowy kapelusz z szerokim rondem nadają Suelo styl bardziej przedstawiciela bohemy niż bezdomnego włóczęgi.
Suelo żyje skromnie, ale dzięki odpadkom produkowanym przez miasteczko niczego mu nie brakuje. Raz w tygodniu odwiedza wysypisko śmieci w Moab, gdzie znajduje więcej, niż mu potrzeba. Dzięki temu, co wyrzuca supermarket, może się dobrze odżywiać. Często posila się czerstwymi pączkami lub przeterminowanymi słodyczami. Jak mówi, czekolada to "moje złoto".
Dzika cebula, rzeżucha, owoce opuncji, świdośliwa, ślaz i orzeszki piniowe rosnące w pobliżu jego domu są uzupełnieniem potraw, które przyrządza sobie w puszkach po kawie służących za piekarniki. Czasami gotuje mięso zwierząt zabitych w okolicy przez samochody, ale, jak twierdzi, nigdy nie chorował od zjedzenia zepsutej żywności.
Śmietniki innych sklepów w Moab zapewniają mu stałe dostawy odzieży, narzędzi, pościeli i sprzętu kuchennego. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile naprawdę dobrych rzeczy się wyrzuca – mówi. – Po tylu latach wciąż nie mogę się temu nadziwić.
Suelo niegdyś obruszał się, słysząc, że ludzie nazywają go pasożytem, lumpem czy nierobem. Uwagi w rodzaju "znajdź sobie jakąś pracę" rzucane przez przyjaciół, członków rodziny i czytelników jego bloga (którego pisze na komputerze w bibliotece publicznej) już go jednak nie przejmują. Jak twierdzi, przestał się martwić tym, co inni o nim myślą.
Reżyser Gordon Stevenson nakręcił kilka lat temu krótki film dokumentalny o Suelo zatytułowany "Moneyless in Moab". Reakcje na ten film były na ogół pozytywne, ale zróżnicowane. Niektórzy uznali, że Suelo jest chory psychicznie. Inni dostrzegali sprzeczność pomiędzy odrzucaniem przez Suelo pieniędzy i jego zależnością od społeczeństwa, które ich używa.
– Jego styl życia zależy od ludzi, którzy korzystają z pieniędzy i niektórzy uważają to za sprzeczność, ale Daniel bardzo wyraźnie przyznaje, że jest w pewnym sensie pasożytem – mówi Stevenson. – Niektórych rozzłościła myśl, że posługiwanie się pieniędzmi jest niemoralne. Ale nie sądzę, by Daniel tak uważał. Wbrew pozorom, nie jest on skory do pochopnych sądów.
Nash często słyszy wyrazy niechęci wobec jego przyjaciela. – Sądzę, że on denerwuje ludzi, ponieważ są oni przekonani, że gdyby tylko mieli trochę więcej pieniędzy, byliby szczęśliwi – mówi Nash. – Jego sposób życia jest wyzwaniem dla ich świętego Graala, czyli amerykańskiego konsumpcjonistycznego marzenia.
Jest coś, co irytuje także Suelo: właściciele sklepów lub policjanci, którzy mówią mu, że nie może przeszukiwać śmietników "dla swojego własnego bezpieczeństwa". Miał już z nimi wiele starć, ale raczej nie w Moab, gdzie jest dobrze znany. – Chyba powariowali. Jeśli chcą się czegoś czepiać, to może lepiej tego, że wyrzucamy mnóstwo żywności – mówi Suelo. – Tym, co można znaleźć w śmietniku za Wal-Martem, dałoby się wykarmić wioskę. A ja biorę tylko kilka okruchów z tego dostatniego stołu.
Suelo często korzysta z hojności innych, choć sam nigdy nie prosi o pomoc. – Samowystarczalność nie jest moim celem – mówi. Czasami przebywa u kogoś w domu, ale nie może tam sobie znaleźć miejsca i tęskni za swoją jaskinią. Jeśli ktoś nalega, by coś sobie wziął, nie oponuje. Niedawno zaczął korzystać z zajęć jogi, które zaproponował mu jeden z jego przyjaciół. Kiedy jednak ktoś chce dać mu pieniądze, natychmiast odmawia. – Wszyscy jesteśmy całkowicie zależni od innych. Chodzi o to, by żyć swobodnie, teraźniejszością, dając i biorąc nieodpłatnie, bo tak jest w naturze – mówi. – Trzeba odrzucić władzę kredytu i zadłużenia i zaufać cyklowi natury.
Przyjaciel Suelo, Ray Pride, blisko dziesięć lat temu zabrał go na Alaskę, gdzie miał swoim kutrem łowić przez dwa miesiące łososie. Po zapełnieniu ładowni tysiącami tych ryb Pride usiłował po kryjomu wcisnąć mu nieco gotówki. Suelo zamierzał powłóczyć się po Alasce przez kilka miesięcy, a następnie wrócić autostopem do Moab. Pride był pewien, że pieniądze mu się przydadzą. – Znalazł te pieniądze i zostawił na kutrze – opowiada Pride, który mieszka w Moab. Suelo podróżował po Alasce przez dwa miesiące bez grosza w kieszeni. Kiedy wędrował wzdłuż wybrzeża, żywił się małżami i wodorostami, a gdy zapuszczał się w głąb lądu, grzybami i owocami leśnymi. Właśnie ta wyprawa zapoczątkowała jego życie bez pieniędzy.
Suelo dorastał w rodzinie chrześcijańskich ewangelików i jest obeznany z naukami Biblii. Cytuje także Koran, Torę, Księgę Mormona i myślicieli indyjskich. Wędrując po Alasce, myślał o swej duchowej orientacji i poczuł się hipokrytą. – "Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane" – mówi Suelo, cytując Ewangelię Mateusza (6, 33). – Czy ja w to wierzę? Jedyny sposób, by się przekonać, to spróbować tak żyć. Chciałbym móc przemawiać z głębi mego serca i żyć zgodnie z tym."
Tekst z onet.pl