Bezpieczeństwo na spacerze

przyroda, turystyka, survival

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Craigwood
Posty: 43
Rejestracja: 11 gru 2010, 12:45
Lokalizacja: Silesia
Płeć:

Post autor: Craigwood »

Pewnego razu w zimie wracałem z pewnej imprezy pod wpływem alkoholu. Pomyślałem sobie że pójdę lasem a teren po którym się poruszałem był już mi trochę znany za dnia. Wszystko pięknie, idę... idę a tu nagle widzę swoje ślady i nie mogłem uwierzyć w jaki sposób mogłem zrobić takie koło. Poszedłem dalej swoimi śladami, tylko że w miejscu gdzie ślady skręcały udałem się prosto. Do tego jeszcze zaliczyłem glebę i jak tak leżałem to było mi strasznie ciepło i chciało mi się spać i oczy się same zamykały. Wiedziałem że nie ma żartów i jakoś pozbierałem się do kupy i dalej do przodu. Po drodze trochę mnie otrzeźwiło i jak trafiłem na polankę to określiłem mniej więcej gdzie jest północ bo niebo było gwieździste. Wtedy już wiedziałem gdzie się kierować i dotarłem do domu co jakiś czas sprawdzając czy dobrze idę. Morał z tego taki że alkohol jest bardzo niebezpieczny i to szczególnie w zimie. Na trzeźwo to bym pewnie tak nie pobłądził.
Zrazikoowy

Post autor: Zrazikoowy »

House trzeba było psa uwiązać, wejść na drzewo i się rozejrzeć :P
Sory nie zauważyłem daty rozpoczęcia tego zacnego dialogu :P
niewazne

Post autor: niewazne »

Zrazikoowy pisze:House trzeba było psa uwiązać, wejść na drzewo i się rozejrzeć :P
Sory nie zauważyłem daty rozpoczęcia tego zacnego dialogu :P
Prawdopodobnie jedynymi drzewami w jego okolicach są sosny :) Więc raczej nie ma szans :D
Zrazikoowy

Post autor: Zrazikoowy »

ale próbować zawsze warto :P
Awatar użytkownika
Armat
Posty: 439
Rejestracja: 05 sty 2011, 16:37
Lokalizacja: Warszawa
Tytuł użytkownika: Technokrata
Płeć:

Post autor: Armat »

Tanto pisze:Nawet w dużych ciemnościach można w miarę sprawnie poruszać się po drodze, wystarczy do tego długi kawałek kija lub kijek terkingowy i naśladowanie niewidomych - jeśli zataczając nim koło wokół siebie trafisz na drzewo, to na pewno nie ma tam drogi. Warto też sprawdzać co ma się przed nogami ;-)
Przyznaję bez bicia, że tego rozwiązania z kijem nie testowałem w praktyce, ale może znajdzie się ktoś kto na ochotnika narazi się na kilka siniaków w czasie eksperymentu?
Zdarzylo mi sie kilka razy wracac w nocy do domu z lasu, wiec mialem okazje wyprobowac ta metode. Faktycznie w nocy w lesie czasem jest bardzo ciemno (zalezy od fazy ksiezyca, zachmurzenia, gestosci lasu, itd...) i jedno jest pewne... trzymanie rak przed soba zeby nie trafic na drzewo jest bez sensu bo konary wyzej i nizej rak beda nas obijac a czasem idziemy idealnie prosto na cienkie drzewo... bedziemy je miec akurat miedzy rekami i trafi nas w twarz (rozwalilem tak sobie czolo). Dlatego machanie kijem to troche lepszy pomysl. Wazne zeby isc ostroznie, zeby nie skrecic sobie kostki na mokrym wystajacym korzeniu.
NIGDY nawet nie przyszlo mi do glowy zeby robic sobie legowisko w lesie. Staralem sie obrac kierunek i isc dopoki nie dojde do jakies wioski. W koncu jestesmy w Polsce i zawsze sie gdzies dojdzie w ciagu paru godzin. Moj rekord w nocy przez las to jakies 15km bladzenia dopoki nie znalazlem zabudowan :mrgreen:
Blizbor
Posty: 119
Rejestracja: 03 sty 2010, 23:43
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 2987112
Tytuł użytkownika: Kniejołaz
Płeć:

Post autor: Blizbor »

Może jakiś dziwny jestem, ale Ja w takim przypadku zwykłem oświetlać sobie drogę latarką EDC :-P
Awatar użytkownika
miśka
Posty: 190
Rejestracja: 02 mar 2011, 20:00
Lokalizacja: 3miasto
Gadu Gadu: 13946836
Płeć:
Kontakt:

Post autor: miśka »

Tanto pisze:Nawet w dużych ciemnościach można w miarę sprawnie poruszać się po drodze,
ja przekonałam się o tym będąc parę dni w kopalni, gdzie słowo ciemność nabiera właściwego znaczenia, tzn że gdy otworzysz oczy to jest tak samo jakbyś miał zamknięte. Aż mózg fiksuje, bo ma sprzeczne informacje. Tak więc jeśli wyciągnę rękę przed siebie i widzę jako tako dłoń, to nie jest aż tak źle ;p

co do zabłądzenia w lesie to mam pewną historie, tylko że był to spacer ale w jedną stronę, bo zamierzałam trafić w konkretne miejsce. A więc:

Jakiś czas po moich 17 urodzinach (nie było to tak strasznie dawno ;p), postanowiłam że wybiorę się do moich znajomych z Warszawy, którzy swój obóz harcerski mieli rozbity nad jez. Łubowo koło Drezdenka pod Gorzowem Wielkopolskim.
Jest to rejon najmniej przeze mnie eksplorowany, co jednak nie przeszkodziło mi dojechać stopem do Gorzowa i dalej do Krzyża. I wtedy zaczął się pierwszy problem bo samochody dalej jechać nie zamierzały i po 2 godzinach stania i powrotu do 'centrum' Krzyża wylądowałam na dworcu. Tam kolejne 1,5 godziny czekania na pociąg po to, by podjechać jedną stacje -.- (oczywiście później okazało się że mogłam pojechać jeszcze jedną i byłoby bliżej...;p)

No i warto wspomnieć w tym miejscu, że generalnie to było chyba najgłupsze przygotowanie do wyprawy w dziejach ludzkości. Mapa jaką miałam to tylko samochodowa Polski, latarki brak, karimaty brak (nie mówiąc o namiocie - choć w sumie nie był potrzebny ;p) no i najlepsze: jedyne co wiedziałam, to że obóz znajduję się nad jeziorem Łubowo i na tym się kończyła moja wiedza i przygotowanie.
Oczywiście to była jedna wielka niespodzianka więc nikt się mnie nie spodziewał...

Wysiadłam z pociągu i ruszyłam jedyną drogą z dworca. Po wywiadzie z mieszkańcami znałam kierunek. Po drodze atrakcjami były jakieś dworki, ruiny zamków i domów, i dzięki Bogu wyjątkowo nic nie podkusiło mnie, by zbaczyć z drogi. Pamiętam to żałosne, fałszywe uczucie że jestem blisko.

Ostatnie kontrolne wypytanie się mieszkańca przed wejściem w las i heja. Po drodze była nawet mapka okolic jeziora, co pozwoliło mi przynajmniej określić stronę po której był obóz, poprzez zaznaczony 'punkt czerpania wody', co dało mi nadzieje, że to obozowa pompa(zazwyczaj to bywa, że z nad jeziora słychać, a przede wszystkim widać, że jest tam jakieś stado zakwaterowanych harcerzy, na szczęście nie musiałam przekonywać się o wyjątkach <zejście było bardzo strome i wszystko rozbite było 'u góry', nad jeziorem>).

Szłam i szłam, aż poniosło mnie z dróżki na wiejską drogę. Zatrzymałam jadący samochód i miły pan raczył wytłumaczyć mi najkonkretniej jak dojść do jeziora a nawet mnie podwiózł jak najdalej mógł. Czasem się zastanawiam czy już na starcie nie pomyliłam jego wskazówek i nie poszłam źle, co skutkowało dalszym apogeum mojej wędrówki.

Ruszyłam ochoczo starą, wyłożoną kocimi łbami drogą, po paru kilometrach chciało mi się nimi rzygać, nie mówiąc już o dziwnym fakcie że po co najmniej 10 km wgłąb dzikiego lasu kamieni nie było końca.

Szłam, szłam, plułam pod nogi, ale wciąż szłam...
Godzina po 19, lekki niepokój...
19.30 myślę sobie: cóż najwyżej prześpię się pod drzewkiem i ruszę rano. i Dokładnie kiedy to pomyślałam usłyszałam stado dzików. Jak tylko mnie usłyszały, był taki hałas że pomyślałam: najwyżej będę szła całą noc (zazwyczaj lubię spać, no ale trudno...)
20.00 tuż przed kępką krzaków przed rozstajem dróg, słychać coś przedzierającego się w moją stronę, stanęłam jak wryta, szukając wzrokiem najbliższego drzewa ;p
Przedziera się, przedziera i z krzaczorków wychodzi najpiękniejszy borsuk świata! (może dlatego że pierwszy jaki widziałam ;p). I coś tam se wącha, łazi... Bardzo go spłoszyłam ruchem, aż mi się głupio zrobiło...

Fajnie, fajnie ale ja cały czas nie wiem gdzie jestem...
Jak na zawołanie wszędzie było słychać dziki, po lewej, prawej, normalnie się zastanawiałam czy to nie w mojej głowie ;p

Robiło się naprawdę ciemno i postanowiłam że na następnym zakręcie jak nic nie będzie to dzwonie do znajomych. Po 3 zakręcie (przestałam je lubić -.-), wyciągam telefon wybieram numer, jeden, następne i wszędzie to samo: brak zasięgu...
Aż nie mogłam uwierzyć...
Ide dalej, nagle wielka jasność i odgłos samochodu, uf...
i to jeszcze WA!
Para w samochodzie była tak samo zadowolona co ja, bo przez dobrą minute wogóle nie mogliśmy się dogadać ^^
Oni chcieli najbliższe zabudowania, ja obóz. Wymieniliśmy się najważniejszymi tego wieczoru informacjami i pożegnaliśmy w euforii. To był błąd, byłam tak szczęśliwa, ze nieprecyzyjnie dałam sobie wytłumaczyć gdzie znajdują się najbliższe namioty...

Po jakiś 3 km zobaczyłam światło ;p
to była iskierka w ciemnym korytarzu, sadzonych wysokich drzew (czyli koszmarnego, przerażającego lasu, z mojego dzieciństwa...).
Nie było mowy ruszyć strzałą w las, po tych nierównościach, krzaczorach i to w krótkich spodenkach...
W każdym razie po jakiś 20 minutach zataczania kół i labiryntach, weszłam na prostą drogę prowadzącą do ogniska.

I gdyby nie to, ze harcerzom nie chciałoby się pląsać przy ognisku to ani nie zobaczyłabym ich, ani nie usłyszała, nie mówiąc o trafieniu do obozu (który minęłabym zaledwie w odległości 300 metrów...).
Tak długo pląsali (pewnie dlatego że trzeba było się całować w policzek ;p) że ja po zauważeniu ich, zdążyłam trafić na drogę, przebrać się w mundur po omacku, i akurat jak doszłam do ognia to wszyscy zasiadali.

Chyba skłamałabym mówiąc że było warto, ale niedowierzanie w moją obecność na twarzach przyjaciół było tak piękne że aż cudowne...

Reasumując, nie wiem co sobie myślałam wychodząc z domu, ale teraz wiem że najlepiej uczę się na błędach, tym bardziej jak sama stwarzam sobie schizowate sytuację. Nie warto tego robić, bo później przez te emocje, nie pamięta się następnych wydarzeń... ^^

ech, aż mi serce szybciej zaczęło bić na wspomnienia... ;)
Awatar użytkownika
Kopek
Posty: 1030
Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
Lokalizacja: Z największej dziury
Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
Płeć:

Post autor: Kopek »

Piękna opowieść. Aż zazdrość ściska na tego borsuka. Widziałem 2 w życiu ale niestety tylko martwe. Myślę, że tę opowieść spokojnie można wrzucić do nowego wątku by się nie zagubiła.
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.

www.kopsegrob.blogspot.com
Awatar użytkownika
Pingwiniak
Posty: 410
Rejestracja: 03 sie 2009, 21:28
Lokalizacja: Wrocław
Tytuł użytkownika: Szeregowy
Płeć:

Post autor: Pingwiniak »

To się dziewczynie podlizałeś :mrgreen: :mrgreen:
Jako że , ani czas ani zdrowie mi nie pozwala* na łażenie po lasach.Moimi jedynymi przygodami było spotkanie jeżyka w centrum miasta ok. 00:00 (mam fotę jak chcecie :D ).
Obrazek
Aż sie normalnie jeż jeży na głowie ! :-x :shock:
ODPOWIEDZ