Strona 1 z 1

Pierwsze wyjście w teren

: 14 gru 2010, 12:39
autor: Kapi070
Witam :-) Tak sobie przeglądam to forum i tak mnie natchnęło aby założyć nowy temat, dotyczący waszego pierwszego wyjścia w teren. Czy poszliście sami? Jakie uczucia wam wtedy towarzyszyły? Co porabialiście? Zaczynając powiem smutno iż ja jeszcze nie wyszedłem w teren. Ale czekam na wasze odpowiedzi. Pozdrawiam

: 14 gru 2010, 12:51
autor: Jaca
Wyszedłem, pospacerowałem, nacieszyłem się przyrodą, zmęczyłem, znalazłem miejsce, rozbiłem obóz, przygotowałem żarcie, podłubałem w drewnie, poszedłem spać, wstałem rano, zjadłem śniadanie, wróciłem do domu inną trasą.
Coś mi się wydaje że taki temat już był, a jeśli tak się stało to zieloni zaraz zrobią porządek. Młody jesteś i wiadomo że możesz się obawiać, ale nie ma naprawdę co tak demonizować pierwszej samotnej nocki w lesie jak tu niektórzy robią. Uwierz mi, że na mieście nocą jest o wiele bardziej niebezpiecznie niż w samym środku lasu o tej samej porze. Problem tylko taki że w lesie jest ciemno i wyobraźnia zaczyna działać. Zimę sobie jeszcze odpuść jeśli chcesz iść sam, poczytaj forum, relacje, skompletuj podstawowy sprzęt i wiosną ciśnij na swoją pierwszą nockę. Ta zawsze jest najgorsza, ale każda kolejna to już tylko przyjemność.
Pierwsza noc to w sumie nic nadzwyczajnego jeśli tylko umie się zapanować nad wyobraźnią, która czasem jest mocno pokrzywiona przez Hollywood :p
W dzień możesz wyjść w teren choćby teraz.

: 14 gru 2010, 13:10
autor: Abscessus Perianalis
Zielony nie wnika: jeśli ktoś ma coś ciekawego na ten temat do powiedzenia, to niech pisze i młodemu oczy otwiera na naturę. Jak będę miał chwilę co by się rozejrzeć i jeden z kilku tematów o tym traktujących nie jest zamknięty, to przeniosę gdzie trzeba [m.in. do odpowiedniego działu :P ].

Swoją drogą nazwa tematu jest myląca, bo kojarzy się z pierwszym pójściem do lasu, a lat mogłem mieć wtedy od 1-4. Byłem z mamą i rodzeństwem. :P

: 14 gru 2010, 13:31
autor: Ciek
Trzeba sobie przede wszystkim uzmysłowić, że przebywanie na świeżym powietrzu jest dla człowieka naturalnym stanem rzeczy, w przeciwieństwie do siedzenia zamkniętym w domu czy innej klatce. Doskonale to widać po dzieciach, w dorosłych to zanika i trzeba popracować nad wydobyciem tego spod cywilizacyjnych naleciałości. Co do strachu przed nieznanym to mija tylko w praktyce i żadne forum tu nie pomoże. Mogę zasugerować tylko zajęcie się czymś i solidny wysiłek fizyczny, bo jak człowiek się narobi to potrafi zasnąć zanim jeszcze śpiwór dobrze zapnie i nie ma zbyt wiele czasu na rozmyślanie o dupie Maryni.

Myślę, że na pierwsze wyjście warto zabrać jak najwięcej sprzętu; latarki, kompasy, termosy, radia, termofory, misie - przytulasy i inne szmery – bajery. Im szybciej człowiek dojdzie do wniosku, ze właściwie to wszystko albo zdecydowana większość jest zupełnie niepotrzebne, tym lepiej.

Jeśli cię to jakoś pocieszy to ja sam mam czesto w lesie stracha w nocy ale w sumie lubię to uczucie wzmożonej czujności i wyostrzające się zmysły. Znacznie lepsze od filmów w tv.

Ja pierwszy raz z nocką pod namiotem samemu miałem dopiero na przełomie szkoły podstawowej i średniej. Pojechałem sobie nad morze i szedłem brzegiem przed siebie kimając na plaży i w krzaczorach na wydmach. Dużo czasu na rozmyślenia. Było... fajnie. Nad morzem nie jest ani tak ciemno ani tak cicho jak w środku lasu. To nieco inna atmosfera.

: 14 gru 2010, 15:15
autor: yoger
Mi to pomaga w trzymaniu ciepła, nieco czujności i zawsze otworzę oczy jak ogień przygasa :-D W chłodniejsze noce bardzo się przydaje. Czasem się budzę, kiedy zwierzęta buszują obok, wtedy wystarczy się wsłuchać, żeby było łatwiej zasnąć. Ewentualnie żarcie wyżej powiesić, bo raz lisy ukradły koledze plecak, w którym wcześniej było mięcho. Na szczęście leżał kilkanaście metrów dalej w bagnie :mrgreen:

: 14 gru 2010, 15:20
autor: puchalsw
Zgadzam się z AP: temat jest mylący, i właśnie się mylę....

Byłem wtedy w 2gie klasie szkoły podstawowej. Wsiadłem na rower Bratek (czy jakoś tak, na początku miał nawet elektryczne migacze), zabrałem kozika mojego Dziadka (taki folder do oczkowania drzew) i pojechałem do lasu z kumplem.

Pierwsze uczucia: to co najbardziej wryło mi się w pamięć, to fetor z szopy hycla, gdzie zaglądaliśmy żeby obejrzeć zwłoki koni. Kumpel naostrzył kija i przebił wzdęty brzuch jednego z koni... Fajnie było :631: O mało co się nie "spawiłem"

Co porabialiśmy: zrobiliśmy łuki z osiki, i poszliśmy nad stawy leśne polować na ryby. Oczywiście nic nie złowiliśmy.

Później kolega powiedział że w tym lesie grasuje głuszec, i że powiedział mu o tym starszy brat. Jak się zrobiło szaro, to spierniczaliśmy przed głuszcem aż było miło.
Obawa przed atakiem głuszca towarzyszyła mi jeszcze wiele razy podczas wędrówek do lasu. Aż po roku odwiedzałem się jak wygląda głuszec... :oops:

: 14 gru 2010, 15:30
autor: Zirkau
no tak, a mnie rodzice skrzywdzili :-( bo mieszkam w lesie od urodzenia. I nie pamiętam pierwszego wyjścia w "teren". Jakoś tak płynnie to zeszło, że mam wrażenie że od zawsze mieszkam w terenie. odkąd sięgam pamięcią bywałem w terenie. No może pierwszą, samotną nockę da się jakoś określić, ale tez nie dokładnie, bo rodzice opowiadają jak to się zgubiłem i szukali mnie po nocy, aż w końcu sam się znalazłem na drugi dzień. Ja sam tego nie pamiętam.
Pamiętam natomiast jak pierwszy raz zdecydowałem spać poza domem z kolegą i nic nie powiedzieć rodzicom. Tyłek bolal mnie 3 noce :mrgreen:

: 14 gru 2010, 15:38
autor: yoger
Zirkau pisze: Pamiętam natomiast jak pierwszy raz zdecydowałem spać poza domem z kolegą. Tyłek bolal mnie 3 noce :mrgreen:
Wystarczy pominąć rodziców i cała sytuacja może mieć nieco inny charakter :-P
Sory ale musiałem :mrgreen:

: 14 gru 2010, 17:06
autor: Zirkau
Wiesz, jakoś w ubiegłym stuleciu nikomu podobne pomysły nie biegały po głowie. Pomimo komuny, to czasy były bezpieczniejsze. A teraz..... tfu jakie swiństwa Wam do głowy przychodzą towarzyszu Yoger

: 14 gru 2010, 17:24
autor: Dąb
Głodnemu chleb na myśli 8-)
Kapi070, może uściślij co masz dokładnie na myśli , czy do tego o czym piszesz, można zaliczyć wyjście na ryby czy grzyby. Czy chodzi ci o typowo turystyczne bądź "survivalowe" wyjście z nocowaniem?

: 14 gru 2010, 19:04
autor: Kapi070
Chodziło mi o typowo "survivalowe" wyjście w teren, o taką mini relację z tego wypadu

: 14 gru 2010, 19:16
autor: slaq
Ja swe pierwsze wyjście zaliczyłem jak miałem lat 6 :-D
Ostrugali mi Ojciec i Wujki leszczynową wędkę i zabrali dnia pewnego - na okonie.
Kolejnego dnia lazłem już sam - celem jeziora obejścia.
Ekspedycja w dębowy las prastary - oczywiście wlazłem w bagno, zgubiłem drogę i łowiłem z drzew.
Zobaczył mnie jaki miejscowy i podle opowiedział wierutne bzdury, że błąkałem się po trzcinach i że był bym wpadł do wody - psi syn.
Zabronili mi na tydzień łażenia na okonie. Ojciec zabronił, ale wyjechał niebawem, więc oddałem się swej pasji na resztę wakacji :mrgreen:
Wuj był o mnie spokojny.
Ja zaś penetrowałem wszystkie "kładki" na jeziorze - oczywiście dojście do niektórych było epickie 8-)

Nockę też tam spędziłem, ale już z kumplami czając się na węgorze.
Całą noc okutany w koc siedziałem z nożem - oczekując rychłej zguby 8-)

: 14 gru 2010, 19:27
autor: Dąb
A ucieczki z domu się liczą, bo to taki "miejski survival" ;-)

: 12 sty 2011, 17:36
autor: Altres
W sumie to mieszkam w małym mieście blisko lasu no i pierwszego razu nie pamiętam , stawiam że miałem mało lat :-/ bo mam gdzieś nawet zdjęcia w lesie jak ledwo co odrosłem od wózka , zaś pierwszą nockę w lesie to miałem z przyjacielem nie dawno przed tą zimą , niestety to była tylko nocka w las poszliśmy w południe, a było fajnie las wydaje się taki straszny jak się przechodzi przez niego po zmierzchu do tego wyobraźnia działa po tych durnych filmach.

: 12 sty 2011, 18:39
autor: wilk
Może i ja wtrącę co nieco:)

Osobiście pierwszego wyjścia do lasu nie pamiętam, od dzieciaka kochałem przebywać w terenie. Za młodu byłem często zabierany na ryby, grzyby i jestem bardzo wdzięczny za to mej rodzinie. Wyprawy bez rodzicieli w teren zacząłem uskuteczniać gdy przeprowadziłem się z miasta na wieś położoną wśród pól i lasów. Czasem samotne, czasem z przyjaciółmi - wielokilometrowy marsz stał się dla nas świetną okazją do rozmów (tak nam zostało:)].

Praktycznie każdą wolna chwilę spędzałem gdzieś w terenie, zazwyczaj z jakimś nożykiem:) Piszę to wszystko w czasie przeszłym, ponieważ od 3 lat mieszkam przez szkołę w mieście i ze względu na naukę możliwość połazikowania mam tylko w wolne [ale zaraz ferie!;)].

Dobrze pamiętam natomiast moją pierwszą samotną nockę, w zeszłe lato takową zaliczyłem. Trochę gratów w plecak i przed siebie. Pogodę miałem wspaniałą, przyjemnie się szło:) Miałem ciekawą przygodę z sarną (wtedy nie wiedziałem, że to sarna). Gdy robiłem coś w przy pałatce, usłyszałem hałas. Odwróciłem się i kątem oka zauważyłem rudawe ciało na czterech nogach które szybko czmychnęło i krzyczało chrapliwym głosem "bau! bau!". Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, leśne zwierzaki zazwyczaj uciekają przed człowiekiem, więc wróciłem do mojego zajęcia. Jaki zdziwiony byłem, gdy znowu usłyszałem znajome "bau bau":P Potem parę minut spokoju i znów, a potem jeszcze dwa razy... Za każdym razem z innego miejsca, okrążała moją pozycję. Po jakiś czasie ucichło:) To, że była to sarna mniemam na podstawie nagrań sarny, które znalazłem w internecie. Tu mam małe pytanie do fachowców - dlaczego ona okrążała moją pozycję? Czy po prostu wlazłem jej "do domu" i chciała mnie wygonić czy mogła też mieć jakiś inny powód?

Przemaszerowałem wtedy około 20km, spodnie ubrudziłem niemiłosiernie i wracałem autobusem. Nauczyłem się też przydatnej rzeczy - nie trzymać mapy w kieszeni przy kolanie w bojówkach, jeśli jest gorąco. Spodnie od potu zrobiły się lekko wilgotne, mapa też i przez ocieranie przy marszu zniszczyła mi się część mapy...

Zima póki co i nie mam rodzicielskiego pozwolenia, żeby w terenie spać - nie mogę się doczekać lata:)

wilk pozdrawia!;)