Jak Michał z Puchalem Wisłą płynęli

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Jak Michał z Puchalem Wisłą płynęli

Post autor: Michal N »

Ustaliliśmy z Puchalem szybki plan na weekend, co by popływać sobie canoe. Prognozy pogody nie rokowały najlepiej, ale mimo to wcieliliśmy plan w życie. Będzie szaro, mokro ale płyniemy.

Zaczynamy.

Dzięki uprzejmości Puchalowego Teścia, mamy podwózkę do Dębówki vis a vis Nadbrzeży, praktycznie nad sam brzeg, i nie musimy martwić się nad powrotem po samochód.
Na miejscu dwóch wędkarzy bacznie, acz ukradkiem, obserwuje nasze poczynania. Ładujemy sprzęt, krótka instrukcja machania pagajem, i ruszamy na wodę. A wędkarze, jak to wędkarze, wnet się ożywili: "Panie! gdzie, ja tam żyłkę mam". Wydostajemy się z przelewów i przed nami otwiera się przestrzeń. Z przedniego siedzenia canoe wygląda to niesamowicie. Mając przed sobą ok 60cm zwężającego się pływała, a dookoła szeroką rzekę, człowiek czuje się malutki. Od startu deszcz siąpi, ale w porywach wiatru jest, że tak powiem, mało ciekawie. Mam na sobie kurtkę p-deszcz, Puchal poncho. Jakoś to przeżyjemy, wszak dzisiejszy odcinek jest krótki, i naszym celem jest wyspa. Duuża wyspa. Założymy obóz, rozpalimy ognisko i rozgrzejemy się ciepłą strawą. Co tam, że pada, damy radę.

Obóz.

Na miejsce obozu wybraliśmy ogromną wyspę. Teraz przy niskim stanie wody jest ogromna, bo większa jej część to piaszczyste plaże. Zazwyczaj z wody wystaje tylko wyższa, zadrzewiona, porośnięta łęgiem wierzbowo-topolowym, którą wybraliśmy ze względu na opał, osłonę od wiatru i deszczu. Trochę się narobiliśmy przenosząc graty, i Canoe na wyznaczone miejsce. Rozbiliśmy schronienia, ja plandekę 2x3 na lince, Wojtek płócienny, traperski namiot z wykorzystaniem pływadła. Wojtek zorientował się, że nie zabrał karimaty, więc rozłożył sobie NRC-tkę i praktycznie wszystkie pokrowce, i worki co miał. Zebraliśmy drewno na opał, o dziwo w miarę suche, wygrzebane z plątaniny masy osadzonej przez wysoką wodę na drzewach. Z hubką było gorzej, bo o korę brzozową tam trudno, ale poradziliśmy sobie rozcierając/ogrzewając w dłoniach "włóknistą strukturę wiślanego pochodzenia" :-) . Rozpałką były zastrugane szczapki wierzbowe. A deszcz i wiatr nie ułatwiały sprawy, zamiast pod wieczór ucichnąć to jeszcze się nasiliło. Na kolację była fasola z puszki, z kiełbasą i cebulą, doprawiona na ostro papryką. Pycha. Znudzeni nie ustającym deszczem, lekko podsuszeni przy ognisku poszliśmy spać.

Ranne manewry.

Przebudziłem się koło czwartej, deszcz rozpadał się na dobre, o wietrze nie wspominając. Myśląc o tym, co czeka nas na wodzie starałem się ponownie zasnąć. Około siódmej obudziły mnie odgłosy rąbania. Puchal krząta się przy ognisku. Jak to dobrze, ze schował na rano kilka suchych szczapek. Ale przecież jest dopiero siódma. Szybko się wyjaśniło, jak zobaczyłem, że wiesza nad ogniskiem mokre ciuchy. :mrgreen: W nocy go trochę podmyło, a brak karimaty spotęgował sprawę. Sprawdzam u siebie i podobna sprawa, z tym, że woda była pomiędzy ponchem a karimatą, więc zbytnio nie zmoczyłem śpiwora. Mamy naukę na przyszłość. A deszcz oczywiście pada dalej, a jakże. Śniadanko w postaci jajecznicy z masełkiem, cebulką i kiełbaską poprawiło nam humory. Spakowaliśmy mokre graty, i po przeniesieniu sprzętu na drugą stronę wyspy ruszyliśmy dalej.

Płyniemy.

Trzeba zweryfikować plan, bo w takich warunkach jak były rano, możemy bezpiecznie nie dopłynąć do pierwotnego celu. Decydujemy się na ujście Świdra, aby dotrzeć do mostu drogowego, ale woda w nim niska, kamienie i powalone drzewa uniemożliwiają holowanie, a na dodatek jak by przestaje padać. Płyniemy dalej. Cel - Romantyczna. Aura sprzyja, ni to wieje, ni to mży, a machanie pagajem rozgrzewa :-P więc jest dobrze.

Bojka.

Tak sobie płyniemy, rzeka szeroko rozlana, w oddali ledwie widać bojkę wyznaczającą tor wodny. Gdy już wyraźnie było ją widać, postanowienie. Bierzemy ją z prawej. Bojka coraz bliżej, machamy dzielnie, napęd…, steruj…, dawaj, dawaj…., ostro…, orzesz k%#$@! Wisła w najszerszym miejscu całego spływu, jedna mizerna bojka na środku, ale Reconowcy to fachowcy – sruuu w sam jej środek. :mrgreen: Dobrze, że była z plastiku i skosiliśmy ją dziobem. Dalej parę razy omijaliśmy wielkie konary w nurcie, a im bliżej celu było ich coraz więcej. Na szczęście nie było już akcji w stylu: "taranowanie niszczycielem u-bota".

Siła rzeki.

Mijając kolejne zawady i walcząc z prądami, zmuszającymi, do, jak by nie patrzeć, płynięcia zygzakiem, zobaczyliśmy w oddali cel. Dopiero zbliżywszy się, zdaliśmy sobie sprawę, że to nie koniec walki. Najgorsze przed nami. Miejsce do lądowania, mały skrawek płaskiego, piaszczystego brzegu ukryte po wewnętrznej stronie zakrętu otoczone wysokimi skarpami. Silny nurt gna nas raz to w kierunku burt, raz na rzekę. Jak by tego było mało, miejsce lądowania usiane jest wystającymi z wody konarami, zostawiając między nimi niezbyt szeroki przesmyk. Z Daleka było słychać, jak woda się tam kotłowała. Główny nurt, przy plażyczce, wsteczne prądy, próbujemy wycyrklować w przestrzeń między konarami. Machamy z całych sił, ale ustawia nas bokiem. Raz bujnęło, drugi i lądujemy tyłem dociśnięci do skarpy. Na szczęście obyło się bez wywrotki. Chwila manewrów i jesteśmy bezpiecznie na brzegu. Oboje przyznajemy, że było ostro.
Mokrzy ale zadowoleni wcinamy cukierki i wracamy do domu.

Dzięki Puchalsw za wyprawę. Pozdrawiam wytrzepując zewsząd piasek :mrgreen:
Zdjęć mało, aura nie sprzyjała, a to nie są tanie rzeczy ;-) :
https://picasaweb.google.com/1120101007 ... directlink
Ostatnio zmieniony 03 lip 2011, 18:08 przez Michal N, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Świetny wypad. Pozdrawiam i życzę...
No właśnie, czego się życzy pływającym na canoe? Bystrego nurtu, czy wręcz przeciwnie?
:)
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Było płynąć do Secymina, wrócilibyście z nami :)
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

Hillwalker pisze:No właśnie, czego się życzy pływającym na canoe? Bystrego nurtu, czy wręcz przeciwnie?
:)
I tak i nie, zależy od miejsca :-)
MlKl pisze:Było płynąć do Secymina, wrócilibyście z nami :)
Pod prąd, na pagajach? :mrgreen:
Obrazek
Awatar użytkownika
Prowler
Posty: 782
Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
Lokalizacja: Białystok
Tytuł użytkownika: motórzysta
Płeć:

Post autor: Prowler »

Mało zdjęć ;( . Ale inicjatywa super. I jak tak patrzę na schronienie Puchala to nie dziwię się ,że go zalało :-P
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

Prowler pisze:Mało zdjęć ;( . Ale inicjatywa super. I jak tak patrzę na schronienie Puchala to nie dziwię się ,że go zalało :-P
Wojtek zapewne coś skrobnie i wrzuci kilka swoich zdjęć, ale nie ma co się spodziewać nie wiadomo jakiej ilości, bo jak płynęliśmy to sprzęt był w workach.
Zwróć uwagę jak nie fartownie i przypadkowo, wydeptał sobie zagłębienie przed wejściem (z tej strony nie zacinało więc luz), i woda spływając po narożniku płótna, wpływała do środka :-)
U mnie z kolei, jak wiatr napierał na plandekę, to uginała się dość sporo i też mi wpływało. Dopiero ok 4 w nocy zabezpieczyłem środek "ścianki" kijami co by się nie zaginała do środka. A wystarczyło dać plandekę niżej, do samej gleby i nie było by problemu (oprócz wchodzenia na gąsienicę), ale przy takiej ulewie i wietrze, tylko bym się cieszył, że mam gdzie się schować.
Ostatnio zmieniony 03 lip 2011, 18:15 przez Michal N, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Hillwalker pisze:czego się życzy pływającym na canoe?
Zgrania się :mrgreen:
Celem by bojki omijać bezpiecznie 8-)
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

slaq pisze:Zgrania się :mrgreen:
Celem by bojki omijać bezpiecznie 8-)
Wiedziałem, że Ci się ten fragment, najbardziej spodoba :-P
Obrazek
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

nie pod prąd, ino samochodem - dziś zwijaliśmy obozowisko.
Awatar użytkownika
wolfshadow
Posty: 1050
Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
Lokalizacja: Jaworzno
Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
Płeć:
Kontakt:

Post autor: wolfshadow »

Michal N pisze:a to nie są tanie rzeczy
:lol:
Z tą karimatą Wojtka to pomyślałem sobie, że dobrze iż kanu nie zapomniał ;-) :lol:
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

Michal N pisze:Wiedziałem, że Ci się ten fragment, najbardziej spodoba :-P
No dziwisz mi się ? :-D
Ten co na dziobie siedzi, to chyba bardziej "manewrowy" jest niźli ten z tyłu 8-)
Awatar użytkownika
Michal N
Posty: 1186
Rejestracja: 16 lut 2009, 21:47
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Gadu Gadu: 9361862
Tytuł użytkownika: Metyl Podgrzybek
Płeć:

Post autor: Michal N »

Na odwrót, ja byłem głównie napęd, i wspomaganie ;-) Z resztą Puchal niech napisze, bo to jego konik.
Obrazek
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

Michał! Ty powinieneś wakacyjne kurorty położne w pobliżu przetwórni ryb sprzedawać! Tak potrafisz w ładnych i optymistycznych słowach przekazać rzeczywistość :-D
Bo prawda jest taka Panowie, że dostaliśmy z Michałem nieźle w kość, ale cholernie dużo się nauczyliśmy, i co najważniejsze było jedwabiście survivalowo :-D
Ponieważ mój Szanowny Przedmówca wyczerpał temat relacji, ja pozwolę sobie tylko dołożyć komentarze w temacie "dostawania w kość"
Michal N pisze:Zaczynamy.
Michał - teraz tak myślę, że powinniśmy obaj klęczeć na dnie. Kiedy pływam sam i jest flauta ze spokojnym nurtem, wtedy siedzę na ławeczce. Trudne warunki pogodowe, bądź "bielsza" woda, wtedy klęczę, co daje mi lepszą kontrolę nad łódką. My mieliśmy trudne warunki, i wredną rzekę, i obaj siedzieliśmy na ławeczkach :566: To by Ci dało lepszy komfort pływania, niż te 60cm i Wielka Toń przed Tobą.

Jest tutaj paru wędkarzy, i to porządni ludzie. Ale dlaczego Ci których spotykaliśmy na Wiśle to takie wredniachy (i Ci wcześniej przeze mnie spotkani także). My tu walczymy z wirami, a oni się o żyłki martwią. Przecież nie da się na pagajach walić przez cofki, wiry ładnym kursem na wskroś! Trzeba najpierw prędkości naprać, później trochę manewrować. Straszne egoisty z tych rybaków... Warszawiacy pewnie znają historię z kajakarzem, wędkarzem i Kanałem Żerańskim :-/

A pogoda to byłą następna wredniacha. Nie tylko że ten deszcz padał. Powietrze było nim wręcz przesycone, wilgotne, i na dodatek zawiewał jeszcze wiatr... zmieny w sile i kierunkach.

A tutaj imć Pan Michał i wyszykowana "utka", jeszcze nie wiedzący co go czeka. W tle mili panowie :-x

Obrazek
Michal N pisze:Obóz.
Wyspa ogromna! Faktycznie. A plaże jeszcze większe. Przez tą plażę musieliśmy portażować łódkę i sprzęt.
Dopłynięcie do wyspy to też wyzwanie. Łachy skutecznie ograniczają dostęp. Tutaj przydatne okazały sie moje gumowce, tylko że musiałem łódkę, ze sprzętem, i Wielmożnego Pana w bucikach trekingowych na plażę wyciągać.

Mokry opał nie był problemem. Wystarczyło tylko rozłupywać grubsze gałęzie i robić szczapki z wnętrza konaru. Paliły się ładnie. Tutaj pozdrawiam minimalistów, którzy twierdzą że "sama morka Ci wystarczy, a toporek to zbędny balast". No cóż może mają rację, ale wtedy kiedy jest ładna pogoda, a wokół mamy pełno świerczków, choinek i iglastych suszków.

Jak Michał wspomniał, podczas rozbijania obozu, okazało się że zapomniałem karimaty. Nie miałem też kapelusza, ani czapki, ani spodni na zapas, ani zapasu kory na podpałkę, i generalnie jakoś tak nieprzygotowany byłem :-)
Ale tutaj prawdziwe surwiwale z nas wyszły, i jakoś to poszło. Spałem na NRCce, na którą wrzuciłem poncho, a na to koszulę flanelową i portki deserty. Śpiwór Tactical i spało mi się wspaniale.

Tylko ta cholerna pogoda. W pewnym momencie Michałowi puściły nerwy, i przy kolejnym wilgotnym podmuchu wyrwało mu się z głębi płuc: No i co jeszcze Kurde Blade! (użył tutaj innego słowa). Trudno było siedzieć przy ogniu, jak wiatr chlastał dymem na wszystkie strony, Od rzeki ciągnęło wilgocią, a deszcz wciąż padał. Nawet fajki nie dało się palić
Ale fasolka smakowała wyśmienicie, więc psycha też nam nie padła.

A tutaj Michał nazywa Wielką Wyspę swoim imieniem. Nasz obóz rozbiliśmy na wzniesieniu za powalonym konarem, który widać na godzinie 11-tej.

Obrazek

Widok z plaży na koryto Wrednej Rzeki:
Obrazek

Tutaj widać jak byliśmy wyeksponowani na wiatr (patelka cały czas była wściekle kołysana przez wiatr). Może powinniśmy wejść bardziej w zarośla... nauka na przyszłość:
Obrazek
Michal N pisze:Ranne manewry.
Spało mi się bardzo wygodnie. To pewnie ten piach.. Mimo wiatru, było mi ciepło choć spałem w koszulce i majtkach. Deszcz ponuro bębnił w płachtę, a ja miałem ciepło i przytulnie. Pod śpiworem miałem spodnie i koszulę flanelową, dla izolacji.
Jednak od 4:00 (wiem ponieważ się przebudziłem i sprawdziłem godzinę) zacząłem odczuwać zimno w okolicy nerek, ud i kolan. Przez sen rozmyślałem, iż warto by się obudzić, i założyć spodnie. Około 6:00 w końcu się przemogłem. Budzę się, rozglądam... a tu okazuje się że śpię w wodzie! Tam gdzie odczuwałem zimno, śpiwór był mokry jak szmata wyciągnięta z wiadra. Spodnie pod śpiworem (jedyna para!) ociekały wodą. Koszula trochę mniej, ale to zaleta flaneli. Szybka kalkulacja. Co robić. Spać dalej, i udawać że nic się nie stało, czy wstawać, rozpalać ogień, i się suszyć... Obrazu sytuacji dopełniła świadomość, że jesteśmy na wyspie, w dość niegościnnym terenie, daleko od domu, że czeka nas jeszcze nieciekawa przenioska, i spływ tą cholerną rzeką... a moja jedyna para spodni leży w kałuży wody (o śpiworze nie wspominając). I wszędzie ten lepiący się piasek!
Z koszuli flanelowej zrobiłem sobie szkockiego kilta, na kark założyłem polar (częściowo mokry), złapałem za toporek, i garstkę suchej rozpałki, którą w Swej Wielkiej Mądrości przygotowałem wieczorem (Doczu: twe lekcje nie idą w las) i zabrałem pod płachtę.
Po wyjściu na zewnątrz zziębniętego i nieco połamanego przywitał mnie zimny wiatr chlastający deszczem na wszystkie strony. Szybko zabrałem się za robotę, i już po kwadransie moje spodnie schły nad ogniem, a ja niczym Rob Roy, w gumowcach, kilcie z flanelki, i z hawkiem w ręku biegałem po wyspie i rąbałem opał. Moje hałasy zbudziły Michała, który też nieco zamókł. Po dokładniejszej analizie, okazało się że przeklęty wiatr nawiewał nam deszcz pod płachty. Mój traperski namiocik nie puścił wody. Ale woda która dostawała się pod płachtę, zbierała się w największym zagłębieniu w poncho... pod moim zadkiem.
Ani się obejrzeliśmy, sytuacja została opanowana, i zaczęło się to co Tygrysy lubią najbardziej :-D

Obrazek
Jak widać jajeczka od Wuja Wojtka są przepyszne :mrgreen: :mrgreen:
Obrazek

Potem zwijanie obozu i półkilometrowa przenioska na drugą stronę wyspy. Postanowiliśmy wpłynąć w Świder, i dostać się w okolice Wału Miedzeszyńskiego. Warunki wciąż były paskudne i wiadomo było że w tych okolicznościach dopłynięcie do Portu Czerniakowskiego oznaczało by wymianę cewki moczowej, i przeszczep nerek w okresie późniejszym. Zatoki wyleczyli by nam już za darmo...

Obrazek

Obrazek

I ogrom wyspy:
Obrazek

Tam nocowaliśmy:
Obrazek
A to zdjęcie najlepiej oddaje jaka pogodę mieliśmy...
Obrazek
Michal N pisze:Płyniemy.
To nie było pływanie. To była ciągła walka z nurtem. Czasami obaj z całą parą dawaliśmy kontre na nurt, a on i tak obracał nam łódkę. Dopiero pagaj na tyle, wsadzony za burtę jako ster, prostował kurs.
Wcześniej pływałem Wisłą, pływałem na jeziorach przy wietrze, i w małych rzekach czy kanałach. Tego co dziś wcześniej nie zaznałem.
Nurt to jedno, ale mielizny też są niewesołe... Tak mielizna na środku rzeki, hamuje łódkę, która ustawia się bokiem do nurtu, a nurt tego nie lubi, i łódkę chce przechylić.

Wejść na mieliznę też się nie da. Piasek się obsypuje i zapada się po kolana.

Ale my dzielnie walczyliśmy i lawirowaliśmy z nurtem wokół konarów, kolejnych wysp i zgrabnie omijaliśmy bojki ( buahahahaha!)
To jest Panowie Duża Rzeka. I jeszcze jej taką nie widziałem. Nie wiem skąd ta zmiana... Czy możliwe jest, że niski stan powoduje że wody stają się takie kapryśne?
Pamiętam dokładnie jak czasami na pagaju czułem szurający żwir niesiony z nurtem... niesamowite uczucie. Jakby Wodnik Szuwarek drapał nam w deskę...

Tak wyglądało ujście Świdra. Głębokość od 1 do 20 cm :-D Oczywiste było, że musimy napierać dalej do Romantycznej.

Obrazek

Obrazek
Michal N pisze:Siła rzeki.
Z Romantycznej wodowałem się z Żoną jakiś miesiąc temu. Wypłynęliśmy z zacisznej zatoczki, gdzie woda cichutko sobie szemrała, a panowie w sandałkach, z plecaczkami, golusieńcy z dryndającymi fajfulkami, biegali sobie po krzakach.
Tam tez zdecydowałem się przybić z Michałem, i zakończyć naszą podróż.
I o mało co, było by to mokre zakończenie. Od drugiej strony, którą mieliśmy wpłynąć przesmyk zamknięty był konarami powalonych drzew. Woda aż warczała a wystające z nurtu gałęzie szarpane przez prąd, groźnie machały do nas rozczapierzonymi pazurami.
Naszym zadaniem było wyskoczyć z głównego nurtu, który przyśpieszał i wpadał na ww. szkielety drzew, i wbić się w małą zatoczkę skąd mieliśmy wyciągać łódkę.
Nurt rzeki częściowo napierał w przesmyk, ale część z impetem wpadała do zatoczki, gdzie zawijała, i jako prąd wsteczny wracając ścierała się z głównym nurtem. Widząc co się dzieje, zaczęliśmy napierać pagajami ile wlezie. Ale weszliśmy zbyt słabo, i prąd wsteczny zaczął obracać kanu. To się nie spodobało głównemu nurtowi, który uderzył w bok kanu... Dwa razy prawie nas wywróciło z całym tym bajzlem.
Wywrotka nie tylko by oznaczała zamoczenie, ale możliwe że część sprzętu popłynęła by między drzewa. A może i kanu. Zalane kanu z drewna nie tonie, ale w nurcie rzeki, dorosły mężczyzna nie jest w stanie go zatrzymać. To jest Siła Pany!
Chwile przestrachu, później adrenalina, potem niesamowita satysfakcja, i szczęście... bezcenne.
Gdyby to była miła niedzielna wycieczka po Wiśle, to nie wiele bym się nauczył. A tak to bogatsi jesteśmy o kolejne doświadczenia, i ciekawe wspomnienia.
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
slaq
Posty: 675
Rejestracja: 20 wrz 2007, 08:39
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Post autor: slaq »

puchalsw pisze:Czasami obaj z całą parą dawaliśmy kontre na nurt, a on i tak obracał nam łódkę. Dopiero pagaj na tyle, wsadzony za burtę jako ster, prostował kurs.
Następnym razem niech Chloru na przedzie steruje, a Ty korekty wprowadzaj - raczej nie wykręci Wam "bączka"


Zastanawiam się też, jak to będzie w "górze" rzeki - tam nurt jest szybszy.
Z nurtem nie walczyłem wcale - wyszukiwałem głównego - najszybszego, lub pokątnych - równie szybkich. I dałem się nieść. Walczyłem tylko z wiatrem - znosił mnie. Uciekałem pod ciche burty.
I obserwacja wody - mielizna jest bardzo charakterystyczna - tafla wody pomarszczona - nawet jak jest fala, ale to trzeba skupić się na wodzie, a nie na widokach :-P

Kolejna sprawa - wypatrywałem płynącego puchu z wierzby. Jeśli płynął szybciej niż ja, to kierowałem tam łajbę - wiedziałem, że tam idzie "główniejszy" nurt i tym samym jest tam głębiej i bezpieczniej. Oczywiście nie jest to pewnikiem :-D

Dlatego byłem wyczerpany - skupienie na wodzie przez 10-12 godzin.
Mało widoków, więcej na wodę patrzyłem.
No i Wisły "wredną" nie nazywałem - ona płynie se jak chce, albo się instalujesz, albo cierp :mrgreen:
Ostatnio zmieniony 04 lip 2011, 15:22 przez slaq, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

Trzymaliście się zasady, cięższy z tyłu :?:
No i powiedźcie jeszcze co to za beczka z niebieskim wiekiem? aby sprzęt nie zamókł? czy tyle wody z sobą?
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

puchalsw pisze: Wypłynęliśmy z zacisznej zatoczki, gdzie woda cichutko sobie szemrała, a panowie w sandałkach, z plecaczkami, golusieńcy z dryndającymi fajfulkami, biegali sobie po krzakach.
Tam tez zdecydowałem się przybić z Michałem, i zakończyć naszą podróż.
Też bym wybrał TO miejsce! :-)
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

yaktra pisze:Trzymaliście się zasady, cięższy z tyłu
Każdy z nas ma po 85kg. sprzęt był przymocowany do yoka.
yaktra pisze:co to za beczka z niebieskim wiekiem?
Beczki to ulubione przez wodniaków pojemniki na sprzęt. Są pojemne, sprzęt się nie niszczy, nie przebija ścianek tak jak w wypadku worków wodoszczelnych, w razie wywrotki nie toną, a jeśli są przywiązane do łódki, to działają jak komory wypornościowe. Za w swojej trzymałem kuchnie, aparat ze szkłem, śpiwór, i inne drobiazgi. Do wora transportowego włożyłem ubrania, płachtę. Wodę mieliśmy w baniaku oddzielnie.
Zdjęcie z forum http://www.songofthepaddle.co.uk


Obrazek
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

Ok, dzięki.
To jest dobre co funkcjonalne niezależnie od wyglądu.
Spytam jeszcze;
Czy można do kanu używać wioseł typowych dla kajaków czy raczej w grę wchodzą tylko pagaje. Rozumiem co teraz pomyślisz - głupie pytanie a poszukaj w wiki. Ja jednak wolę informację zasięgnąć prosto ze źródła mając zaufanie do chłopaków z reconneta...
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

yaktra pisze:Czy można do kanu używać wioseł typowych dla kajaków czy raczej w grę wchodzą tylko pagaje. Rozumiem co teraz pomyślisz - głupie pytanie a poszukaj w wiki
Pytanie wcale nie jest głupie.
Czasami "zatwardziali kanuiści", którzy myślą że zjedli wszystkie rozumy, wyśmiewają pływanie na kanu z wiosłami o kajaka. Zapominają że na kanu można pływać na cztery sposoby. Na pagajach, na wiosłach kajakowych, na pychówkę, i na specjalnym długim wiośle na stojaka.

Jedyny problem, jaki możesz mieć to szerokość kanu. Wtedy wiosła muszą mieć nieco dłuższą ośkę.

Ale nie ma co się bać pagajowania. To jest naprawdę proste, a zanim się nauczysz tego ruchu:
Obrazek
po prostu machasz dwa razy z jednej strony i dwa razy z drugiej.
F..k it, I'll Do It Myself!
Batura
Posty: 41
Rejestracja: 28 cze 2009, 19:37
Lokalizacja: Podkowa Leśna
Płeć:

Post autor: Batura »

Wy musicie mówić jak macie zamiar sie gdzieś na rzekę wybrac z noclegiem....
Bo ja tez sie chętnie dołączę. :).. nawet jak to decyzja sponataniczna, to ja też nie potrzebuję dużo aby się wybrać... generalnie wszystkie graty w bagażniku samochodu wożę, bo mi się nie chce ich wyjmować, to tylko kajak na dach i już jadę...

Super wyprawa i znowu qrde zazdroszczę, bo sam (nie że sam jako sam, w sensie że w pojedynkę, tylko tak że sam jako ja) w domku w weckend siedziałem...
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

Batura, dobrze wiedzieć. Podrzuć maila na PW, to Cie do listy mailowej warszawki dopiszę. Chłopaki często coś tam urządzają to się zawsze okazja znajdzie.

A ja na pewno będę spływał po powrocie z urlopu pod koniec lipca. Jest taki projekt, i może się dwa gumofilce i moje czółno dobiorą...
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

puchalsw pisze:gumofilce i moje czółno dobiorą
Toż to zakrawa na awanturę, normalnie Puchal ząbki Cię swędzą :!: :mrgreen:
Ten końcowy ruch wiosła dziwny i jak widać to pagajowy taki myk.
Dobrze wiedzieć, dzięki.
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

yaktra pisze:Toż to zakrawa na awanturę
Dobra! Nie będzie na Twoje: dwa gumofilce i dłubanka :-D

Ten końcowy ruch realizowany jest przez skręcanie do dołu pięści trzymającej główkę pagaja. Ciężko wytłumaczyć... na YT pełno jest filmików. Ten ruch nazywa się J-Stroke, i jest jednym z pociągnięć. Ale chyba najprostszy na początek.


Ciekawym, czy na pontonie dało by się to zastosować?
F..k it, I'll Do It Myself!
xGh0st
Posty: 50
Rejestracja: 22 lis 2009, 13:48
Lokalizacja: Kraków
Gadu Gadu: 7180225
Płeć:

Post autor: xGh0st »

Na dmuchanym kajaku się da, mi nawet wychodziło dość sprawnie , nie mogłem znaleźć drugiej części wiosła, także płynąłem właśnie z jednym wiosłem opisaną powyżej metodą. Spłynąłem tak testowo z Tyńca do Krakowa, może wrzucę w wolnym czasie jakiś mały opis :)
Awatar użytkownika
yaktra
Posty: 823
Rejestracja: 05 kwie 2010, 18:57
Lokalizacja: z krainy szaraka
Tytuł użytkownika: tropiciel/ fotograf
Płeć:
Kontakt:

Post autor: yaktra »

puchalsw pisze: do dołu pięści trzymającej główkę pagaja
Mimo to zostaje pewnie ten ustalony rytm np. dwa machnięcia z prawej burty dwa z lewej itd :?:
muszę spróbować jak zejdę na wodę swoim gumofilcem :shock:
xGh0st pisze:może wrzucę w wolnym czasie jakiś mały opis
Panowie, w większości aparatów (już ma możliwość nawet mój stary finepix) można robić filmiki. Wolę te zapodane z reconnetu, czyli od Was. Są najbardziej wiarygodne bynajmniej jak dla mnie.
Co powoduje ten ruch odejścia od burty w końcowej fazie :?: , że nie skręca :?:
Okiem naszych obiektywów http://yaktrafotografia.jimdo.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”