Bieszczady w maju
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- NumLock
- Posty: 487
- Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
- Płeć:
Bieszczady w maju
W dniach 9-11 maja 2012 roku byłem z kolegą Pawłem w Bieszczadach. Tak postanowiliśmy wykorzystać wolne z okazji matur w szkole. Pierwotny plan zakładaj wyjazd 7 maja, lecz prognozy pogody zapowiadały deszcz i burze, w związku z czym wypad przesunął się o kilka dni. Pakowaliśmy się w miarę na lekko, plecaki ok. 7,5kg, co wcale nie jest mało :/
Dnia pierwszego do Ustrzyk Górnych dotarliśmy o 12:20, lecz zanim wyszliśmy na szlak było już przed 13. Ruszamy na Szeroki Wierch, podejście strome, plecaki ciążą… W końcu orzeźwiający wiatr na szczycie. Dalej na Tarnicę, pamiątkowe zdjęcia, turystów mało, cały szczyt dla nas. I teraz kluczowy moment całej wycieczki: Schodzimy do Wołosatego, czy uderzamy na Halicz i Rozsypaniec? Chwila namysłu i było już przesądzone: My, nizinni tfardziele (sic!) nie damy rady?! Napieramy, po drodze widzimy małą żmiję, która zagradza nam szlak. Zdjęcie i hyc! omijamy ją dołem. Zmęczenia daje znać, pojawiają się pierwsze symptomy odcisków. Dalej Halicz, Rozsypaniec, robimy coraz mniej zdjęć, czujemy zmęczenie. Powoli schodzimy, mijamy linię drzew i pierwsza wiata, przycupnęliśmy, patrzymy na zegarek i wniosek- późno, trzeba się śpieszyć. Niekończącą się drogą schodzimy do Wołosatego, zmęczeni liczymy na PKS, który jak się okazało kursuje głównie w wakacje. No tak, 5 kilometrów asfaltem (przekleństwo!) do Ustrzyk Górnych. Nogi odmawiają posłuszeństwa, mało co już go nie odmawia, pęcherze na stopach nieustannie dają o sobie znać, jak na złość żadnego auta jadącego w zbieżnym kierunku. Zapadł zmrok, kiedy to dotarliśmy do Kremenarosa. Warunki nie odbiegają od standardów chatek PTTK (po spartańsku), ale klimat nadrabia wszystko. Wieczorne słuchanie pieśni i ballad pozwala zapomnieć o zmęczeniu. Dodatkowo o dobry nastrój przyprawia nas cena 20 zł, zniżka jako jedyni turyści w Kremenarosie Pragnę napomnąć, że od trzech tygodni Kremenaros ma nowych właścicieli- jest to Rumianek (bieszczadzki Indianin) oraz jego żona, którzy wraz z ekipą chcą postawić schronisko na nogi- bardzo sympatyczna załoga. Polecam! Sen zmorzył nas szybko.
Dzień drugi zaczynamy z myślą: Damy radzę dzisiaj chodzić? Z trudem wstajemy, jakoś rozgrzewamy obolałe mięśnie, smarujemy odciski, śniadanie i trzeba ruszać- wszakże już 10! Dziś Połonina Caryńska, jakoś dajemy radę na podejściu, gorąco, za to przyjemny wiatr wieje na Połoninie. Po drodze Paweł oddala się za potrzebą, kiedy to trafił na żmiję, znacznie większą niż wczorajszą (niestety nie ma zdjęć). Schodzimy Przełęczą Wyżniańską do schroniska PTTK „Pod Małą Rawką”, bierzemy glebę i resztę dnia odpoczywamy, obserwujemy koty i owczarka podhalańskiego właścicieli. Kolacja i spać, bo pobudkę planujemy wcześnie. Nocleg nie był już tak komfortowy jak noc temu (gleba), lecz to bez znaczenia, nie będziemy spać długo.
Wstajemy, przed 5 wyruszamy na Małą i Dużą Rawkę. Podejście mordercze, ale widoki rekompensują wysiłek. Na szczycie spotykamy dwóch sympatycznych Słowaków, który tam spędzili noc Trochę porozmawialiśmy, ale koniec dobrego, trzeba ruszać. Oprócz nich żadnych turystów o tej porze, idzie się dobrze, lekko po 8 jesteśmy w Ustrzykach, uzupełniamy zapasy wody, śniadanie i rozmowa z miłą Starszą Panią, mieszkanką tych okolic. Odjazd po 9. Podróż męczy mnie bardziej niż chodzenie po górach, przesiadki, czekanie, przejechanie 200 km zajęło 7 godzin. Jestem w domu, nigdy nie spało mi się tak dobrze…
LINK DO ALBUMU , zebrane zdjęcia moje i Pawła.
Kilka na zachętę:
Dnia pierwszego do Ustrzyk Górnych dotarliśmy o 12:20, lecz zanim wyszliśmy na szlak było już przed 13. Ruszamy na Szeroki Wierch, podejście strome, plecaki ciążą… W końcu orzeźwiający wiatr na szczycie. Dalej na Tarnicę, pamiątkowe zdjęcia, turystów mało, cały szczyt dla nas. I teraz kluczowy moment całej wycieczki: Schodzimy do Wołosatego, czy uderzamy na Halicz i Rozsypaniec? Chwila namysłu i było już przesądzone: My, nizinni tfardziele (sic!) nie damy rady?! Napieramy, po drodze widzimy małą żmiję, która zagradza nam szlak. Zdjęcie i hyc! omijamy ją dołem. Zmęczenia daje znać, pojawiają się pierwsze symptomy odcisków. Dalej Halicz, Rozsypaniec, robimy coraz mniej zdjęć, czujemy zmęczenie. Powoli schodzimy, mijamy linię drzew i pierwsza wiata, przycupnęliśmy, patrzymy na zegarek i wniosek- późno, trzeba się śpieszyć. Niekończącą się drogą schodzimy do Wołosatego, zmęczeni liczymy na PKS, który jak się okazało kursuje głównie w wakacje. No tak, 5 kilometrów asfaltem (przekleństwo!) do Ustrzyk Górnych. Nogi odmawiają posłuszeństwa, mało co już go nie odmawia, pęcherze na stopach nieustannie dają o sobie znać, jak na złość żadnego auta jadącego w zbieżnym kierunku. Zapadł zmrok, kiedy to dotarliśmy do Kremenarosa. Warunki nie odbiegają od standardów chatek PTTK (po spartańsku), ale klimat nadrabia wszystko. Wieczorne słuchanie pieśni i ballad pozwala zapomnieć o zmęczeniu. Dodatkowo o dobry nastrój przyprawia nas cena 20 zł, zniżka jako jedyni turyści w Kremenarosie Pragnę napomnąć, że od trzech tygodni Kremenaros ma nowych właścicieli- jest to Rumianek (bieszczadzki Indianin) oraz jego żona, którzy wraz z ekipą chcą postawić schronisko na nogi- bardzo sympatyczna załoga. Polecam! Sen zmorzył nas szybko.
Dzień drugi zaczynamy z myślą: Damy radzę dzisiaj chodzić? Z trudem wstajemy, jakoś rozgrzewamy obolałe mięśnie, smarujemy odciski, śniadanie i trzeba ruszać- wszakże już 10! Dziś Połonina Caryńska, jakoś dajemy radę na podejściu, gorąco, za to przyjemny wiatr wieje na Połoninie. Po drodze Paweł oddala się za potrzebą, kiedy to trafił na żmiję, znacznie większą niż wczorajszą (niestety nie ma zdjęć). Schodzimy Przełęczą Wyżniańską do schroniska PTTK „Pod Małą Rawką”, bierzemy glebę i resztę dnia odpoczywamy, obserwujemy koty i owczarka podhalańskiego właścicieli. Kolacja i spać, bo pobudkę planujemy wcześnie. Nocleg nie był już tak komfortowy jak noc temu (gleba), lecz to bez znaczenia, nie będziemy spać długo.
Wstajemy, przed 5 wyruszamy na Małą i Dużą Rawkę. Podejście mordercze, ale widoki rekompensują wysiłek. Na szczycie spotykamy dwóch sympatycznych Słowaków, który tam spędzili noc Trochę porozmawialiśmy, ale koniec dobrego, trzeba ruszać. Oprócz nich żadnych turystów o tej porze, idzie się dobrze, lekko po 8 jesteśmy w Ustrzykach, uzupełniamy zapasy wody, śniadanie i rozmowa z miłą Starszą Panią, mieszkanką tych okolic. Odjazd po 9. Podróż męczy mnie bardziej niż chodzenie po górach, przesiadki, czekanie, przejechanie 200 km zajęło 7 godzin. Jestem w domu, nigdy nie spało mi się tak dobrze…
LINK DO ALBUMU , zebrane zdjęcia moje i Pawła.
Kilka na zachętę:
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.
- NumLock
- Posty: 487
- Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
- Płeć:
Galeria była zgrywana z dwóch aparatów, z czego w jednym miałem problemy z datą, więc nie potrafię ogarnąć, które ujęcia się powtarzają
Plecak dobrze leży na plecach, dobry pas biodrowy, kieszenie na pasie są bardzo przydatne.
Spodnie miałem ortalionowe z siatką, średnio się sprawdziły- za ciepłe jak dla mnie, bez podszewki byłyby lepsze.
Spodenki OK.
Bawełniane koszulki pozostawię bez komentarza
Buty również są w porządku, dobry bieżnik, wygodne, nie wiem czy ciut nie za małe na mnie.
Koniecznie muszę kupić porządne skarpety.
Windshirt sprawdził się na 101%, super sprawa. Delikatny, trzeba uważać na ostre krzaki- to jest jego jedyna wada.Rzez pisze:Jak sprawdził się szpej?
Plecak dobrze leży na plecach, dobry pas biodrowy, kieszenie na pasie są bardzo przydatne.
Spodnie miałem ortalionowe z siatką, średnio się sprawdziły- za ciepłe jak dla mnie, bez podszewki byłyby lepsze.
Spodenki OK.
Bawełniane koszulki pozostawię bez komentarza
Buty również są w porządku, dobry bieżnik, wygodne, nie wiem czy ciut nie za małe na mnie.
Koniecznie muszę kupić porządne skarpety.
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.
- Doczu
- Posty: 1284
- Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
- Lokalizacja: Pinecity
- Tytuł użytkownika: Litewski Cham
- Płeć:
A czemu niby ?NumLock pisze:Bawełniane koszulki pozostawię bez komentarza
Odnoszę wrażenie, że bardziej się spinasz na sprzęt niż na to co i gdzie robisz. Błędne założenie.
Nie ważne w czym - ważne gdzie i z kim. Sprzet przyjdzie z czasem.
Piszę to z własnego doświadczenia i sugeruję nie popełniać tego samego błędu
Relacyjnka fajna choć krótka, ale wszelkie bieszczadzkie wypady lubię
a to z wodą i żarciem było ?NumLock pisze:plecaki ok. 7,5kg, co wcale nie jest mało
Ja np. na wierzch to nawet wolę. Ale jeśli coś jeszcze na wierzch na bawełnę idzie a wspomniana koszulka jest gruba to faktycznie jest przerąbane. Generalnie bawełniane ciuchy najlepsze są jak najcieńsze.Doczu pisze:NumLock napisał/a:
Bawełniane koszulki pozostawię bez komentarza
A czemu niby ?
321 zdjęć
- NumLock
- Posty: 487
- Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
- Płeć:
Zostawiłem bez komentarza, bo myślałem, że każdy wie jak się spisują w terenie. Ja osobiście nie lubię bawełnianych t-shirtów, ponieważ jak już je przepocę, to cały dzień czuję, że są mokre. Ponadto po dniu noszenia zaczynają pośmiardywać.Doczu pisze:A czemu niby ?
Bo ten wypad to miał być też test nowego sprzętu, choć to nie było głównym punktem. Towarzystwo było doborowe.Doczu pisze:Odnoszę wrażenie, że bardziej się spinasz na sprzęt niż na to co i gdzie robisz.
Wliczone 1 litr wody i 1,5kg żarcia (śniadania+przekąski). Większość słodkości przywiozłem z powrotem.birken1 pisze:a to z wodą i żarciem było ?
Jeszcze raz przepraszam Spróbuje posprzątać na weekendzie.birken1 pisze:321 zdjęć
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.
NumLock pisze:7,5kg, co wcale nie jest mało
czyli bez żarcia i wody 5 kg. A to jest mało!NumLock pisze:Wliczone 1 litr wody i 1,5kg żarcia
IMHO ani jedno ani drugie. Istotne jest czerpać maksymalną przyjemność z kontaktu z otoczeniem. I dobrze aby wymienione przez Ciebie tego nie utrudniałyDoczu pisze:Ważne jest towarzystwo a nie strój.
- Prowler
- Posty: 782
- Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
- Lokalizacja: Białystok
- Tytuł użytkownika: motórzysta
- Płeć:
ja 11 wyjeżdżałem z biesów a byłem od 4 -tego . Rawki robiłem 5 i 10-tego. Najpierw z kobitą od Wetliny zielonym zdobycie rawek i powrót tą samą drogą. 10- tego wejśce tą sama drogą później na niebieski nadgraniczny i zielonym zejście do Wetliny (a na niebieskim tym przy granicznym został gdzieś mój solid ). Z której strony szliście na rawki od Wetliny może zielonym tym przy przystanku ? Mi tam te podejście strasznie się podobało. Jak szedłem z swą Panią to wbiegałem i zbiegałem jak głupi w trakcie podejścia i podobnie przy zejściu . Jak lazłem sam to leciałem tam na czas i prawie całosć podbiegłem ale uda czuje do dziś
ps. tarnice robiłem również 9-tego ale od wołosatego do ustrzyk. O której byliście na tarnicy ?
ps. tarnice robiłem również 9-tego ale od wołosatego do ustrzyk. O której byliście na tarnicy ?
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
- NumLock
- Posty: 487
- Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
- Płeć:
Zielonym, ale od strony Przełęczy Wyżniańskiej.Prowler pisze:Z której strony szliście na rawki
Pomyślę nad tym przy planowaniu następnej eskapadyProwler pisze: Mi tam te podejście strasznie się podobało.
Ok. 15:20.Prowler pisze:O której byliście na tarnicy ?
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.