Nocka 9/10 sierpień 2012 Staw wolnego
: 11 sie 2012, 22:43
Miejsce było wybrane tydzień wcześniej. Staw wolnego w Brzesku. Nęciłem 2 dni wcześniej gotowaną kukurydzą i kulkami proteinowymi o smaku truskawkowym.
Miejsce jakie wybrałem to mała zatoka w grążelach.
Na miejscu byłem około godziny 17. Pogoda zmieniała się w ciągu dnia kilka razy. Około godziny 18 byłem już rozpakowany. Wędka na grunt z przelotowym zestawem z koszykiem zanętowym oraz kulką pop-up Tandem Baits Truskawka 16mm oraz spławik z kukurydzą na haczyku już były w wodzie.
soohy przyjechał około 18:15 a razem z nim ciemne chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego. Obawialiśmy się burz, bo od deszczu chroniły nas drzewa nad naszym stanowiskiem.
Powoli rozpaliliśmy grilla, ja siedziałem przy wędkach a soohy doglądał kiełbasę.
Nagle około 20:30 mocne uderzenie z gruntu, zacięcie… jest. Udało się, że nie wpłynął w grążele. Zacząłem holować rybę czując, że łatwo nie będzie, ponieważ zbiornik jest pełen podwodnych zwad. Bardzo mocno ciągnął do boku w stronę konara zwalonego do wody. Bałem się że go stracę, jednak około 1m od drzewa trochę zwolnił. Udało Mi się go podholować w przybrzeżne grążele, soohy podebrał go i tak oto w siatce znalazł się 50cm karp.
Założyłem nową kulkę na włos, zestaw wrócił do wody. W tym czasie kiedy holowałem rybę, mierzyłem itd. kiełbasa zdążyła się upiec. Niestety pogoda cały czas się zmieniała na gorsze. W końcu usłyszeliśmy grzmot. Wiedzieliśmy, że w razie burzy możemy schować się pod mostem kolejowym, który był 5 minut od naszego stanowiska. soohy chciał jechać, jednak ja mówiłem, że zostaję ponieważ jak dla mnie nie było aż tak tragicznie. Ostatecznie zostaliśmy na miejscu a burza przeszła po około 20 minutach bez jakichś szczególnych grzmotów, błysków itd.
Można było dalej spokojnie wędkować. Zanęciłem więc miejsce gdzie łowiłem na spławik kukurydzą oraz gotową zanętą. soohy wrócił do grilla.
Gdy akurat jadłem ziemniaka z grilla zauważyłem, że spławik wjeżdża pod wodę. Szybkie zacięcie i znowu się udało. Karp na 32 cm po krótkim holu ląduje w podbieraku. Wrócił do wody.
Wtedy postanowiłem założyć świetliki ponieważ coraz trudniej było dostrzec spławik (podczas ostatniej nocki używałem świetlików Robinson które naprawdę długo i mocno świeciły, jednak na ten wypad kupiłem inne gdyż tamte się sprzedały, sprzedawca je polecał, ale niestety okazały się kompletną porażką. Ostatnio jeden świetlik wystarczył na całą noc, tym razem zmieniałem go 3 razy w ciągu całego połowu.)
Ponownie zarzuciłem donęcając sypką kukurydzą. Około 22 było kolejne branie na spławik, tym razem około 30cm karp skusił się na kukurydzę. Również wrócił do wody. Na spławik złowiliśmy jeszcze jedną płoć, około 15cm która także odzyskała wolność.
W nocy nie działo się nic ciekawego, jedynie o 3 zaczęło dość intensywnie padać więc schowaliśmy się pod plandeką. Mniej więcej o 4 zaczęło robić się jasno, zdecydowaliśmy, że posiedzimy jeszcze kilka godzin, powoli pakując się. W ten sposób około godziny 6:30 byliśmy spakowani i gotowi do wyjazdu. Około 2km od stawu, po tym jak soohy pojechał w swoją stronę, a ja w swoją strzelił mi łańcuch w rowerze. I tak przez 4km prowadziłem rower z bagażami do domu.
Całe stanowisko wysprzątałem zaraz po przyjeździe na miejsce, soohy trochę poprawił, a śmieci na bieżąco wyrzucaliśmy do worka który na koniec wyrzuciliśmy do śmietnika.
Wypad uważam za udany ponieważ złowiłem swojego największego karpia w życiu.
Polecam każdemu nocne łowienie, mimo że wyników nie miałem typowo w środku nocy to klimat jest naprawdę super.
Picasa:
https://picasaweb.google.com/1123299757 ... erpien2012
Miejsce jakie wybrałem to mała zatoka w grążelach.
Na miejscu byłem około godziny 17. Pogoda zmieniała się w ciągu dnia kilka razy. Około godziny 18 byłem już rozpakowany. Wędka na grunt z przelotowym zestawem z koszykiem zanętowym oraz kulką pop-up Tandem Baits Truskawka 16mm oraz spławik z kukurydzą na haczyku już były w wodzie.
soohy przyjechał około 18:15 a razem z nim ciemne chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego. Obawialiśmy się burz, bo od deszczu chroniły nas drzewa nad naszym stanowiskiem.
Powoli rozpaliliśmy grilla, ja siedziałem przy wędkach a soohy doglądał kiełbasę.
Nagle około 20:30 mocne uderzenie z gruntu, zacięcie… jest. Udało się, że nie wpłynął w grążele. Zacząłem holować rybę czując, że łatwo nie będzie, ponieważ zbiornik jest pełen podwodnych zwad. Bardzo mocno ciągnął do boku w stronę konara zwalonego do wody. Bałem się że go stracę, jednak około 1m od drzewa trochę zwolnił. Udało Mi się go podholować w przybrzeżne grążele, soohy podebrał go i tak oto w siatce znalazł się 50cm karp.
Założyłem nową kulkę na włos, zestaw wrócił do wody. W tym czasie kiedy holowałem rybę, mierzyłem itd. kiełbasa zdążyła się upiec. Niestety pogoda cały czas się zmieniała na gorsze. W końcu usłyszeliśmy grzmot. Wiedzieliśmy, że w razie burzy możemy schować się pod mostem kolejowym, który był 5 minut od naszego stanowiska. soohy chciał jechać, jednak ja mówiłem, że zostaję ponieważ jak dla mnie nie było aż tak tragicznie. Ostatecznie zostaliśmy na miejscu a burza przeszła po około 20 minutach bez jakichś szczególnych grzmotów, błysków itd.
Można było dalej spokojnie wędkować. Zanęciłem więc miejsce gdzie łowiłem na spławik kukurydzą oraz gotową zanętą. soohy wrócił do grilla.
Gdy akurat jadłem ziemniaka z grilla zauważyłem, że spławik wjeżdża pod wodę. Szybkie zacięcie i znowu się udało. Karp na 32 cm po krótkim holu ląduje w podbieraku. Wrócił do wody.
Wtedy postanowiłem założyć świetliki ponieważ coraz trudniej było dostrzec spławik (podczas ostatniej nocki używałem świetlików Robinson które naprawdę długo i mocno świeciły, jednak na ten wypad kupiłem inne gdyż tamte się sprzedały, sprzedawca je polecał, ale niestety okazały się kompletną porażką. Ostatnio jeden świetlik wystarczył na całą noc, tym razem zmieniałem go 3 razy w ciągu całego połowu.)
Ponownie zarzuciłem donęcając sypką kukurydzą. Około 22 było kolejne branie na spławik, tym razem około 30cm karp skusił się na kukurydzę. Również wrócił do wody. Na spławik złowiliśmy jeszcze jedną płoć, około 15cm która także odzyskała wolność.
W nocy nie działo się nic ciekawego, jedynie o 3 zaczęło dość intensywnie padać więc schowaliśmy się pod plandeką. Mniej więcej o 4 zaczęło robić się jasno, zdecydowaliśmy, że posiedzimy jeszcze kilka godzin, powoli pakując się. W ten sposób około godziny 6:30 byliśmy spakowani i gotowi do wyjazdu. Około 2km od stawu, po tym jak soohy pojechał w swoją stronę, a ja w swoją strzelił mi łańcuch w rowerze. I tak przez 4km prowadziłem rower z bagażami do domu.
Całe stanowisko wysprzątałem zaraz po przyjeździe na miejsce, soohy trochę poprawił, a śmieci na bieżąco wyrzucaliśmy do worka który na koniec wyrzuciliśmy do śmietnika.
Wypad uważam za udany ponieważ złowiłem swojego największego karpia w życiu.
Polecam każdemu nocne łowienie, mimo że wyników nie miałem typowo w środku nocy to klimat jest naprawdę super.
Picasa:
https://picasaweb.google.com/1123299757 ... erpien2012