ludzie drogi...

dyskusje na tematy nie związane z tematyką Forum (co wcale nie oznacza że można tu pisać co tylko się zamarzy)

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

erwinw
Posty: 90
Rejestracja: 08 lut 2008, 14:58

ludzie drogi...

Post autor: erwinw »

Ludzie drogi.... , są wśród was..., nie maja żadnych znaków charakterstycznych, może slang zawodowy, lecz i tak żadko używany w "obcym" otoczeniu, są to podróżnicy z wyboru: dziennikarze (oczywiście nie wszyscy), korespondenci, marynarze , kierowcy.... kiedyś to także byli piloci (dziś bardzo zunifikowany zawód, a praca tak obostrzona przepisami ,że cały romantyzm szlag trafia). Zawody bardzo mało prorodzinne, żadko w sumie o nich słychać, zamknięte kręgi dla "obcych"... Nie ma problemu byś został jednym z nich, lecz czy długo wytrzymasz? Wielu próbuje takiego życia, lecz większość odchodzi, praktycznie nie ma tam osób przypadkowych . Jeżeli nie kochasz,tego co robisz, to suma wyrzeczeń, które musisz ponieść jest dużo większa od złudnych korzyści (rozstanie z rodziną, znajomymi, samotność....) Pomyśl o nich czasami, wypij za ich zdrowie toast, gdy ty siedziswsz przy rodzinnym stole jedząc obiad, oni gdzieś pod dachem z gwiazd są, jedzą, piją, żyją...


ps. wyszło w moim życiu tak, że jestem jednym z nich: jestem zawodowym kierowcą (z wyboru, nie przypadku) strickte survivalowych sytuacji w życiu mam bez liku, minimalizm oporządzenia wymuszony, codziennie ocieram się o śmierć (własną, czy też innych-zwłok na drogach które widziałem podczas pracy nie jestem w stanie policzyć ) wybaczcie mi tego posta, ale mam kaca giganta i tak mnie naszło na podzielenie się z wami co mi w duszy gra...
jakub_kaczmarek
Posty: 75
Rejestracja: 28 sie 2007, 11:50
Lokalizacja: Nowy Tomyśl
Płeć:

Post autor: jakub_kaczmarek »

Pomyśl o nich czasami, wypij za ich zdrowie toast, gdy ty siedzisz przy rodzinnym stole jedząc obiad, oni gdzieś pod dachem z gwiazd są, jedzą, piją, żyją...
Zawsze nachodzi mi taka myśl gdy jestem w lesie, lub po prostu za miastem gdy spojrzę na drogę, to przemijanie...
Krisek
Posty: 1
Rejestracja: 09 kwie 2008, 20:55
Lokalizacja: Łódź
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Krisek »

Cześć Drogi Erwinie!

Myślę, że czuję to, o czym wspominasz...
Pomyśl sobie jednak nad tak drobną i banalną sprawą, jak to, że Cię znów spotkałem i cieszę się z tego...

Uściski!
Czasem człowiek nie wie, że żyje,
bo to takie banalne...
Awatar użytkownika
Valdi
Posty: 950
Rejestracja: 29 sie 2007, 23:43
Lokalizacja: Litwa-Vilnius
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Valdi »

Krisek, Alleluja! Guru nas odwiedził! Niezbadane drogi Pańskie.
Krisek
Posty: 1
Rejestracja: 09 kwie 2008, 20:55
Lokalizacja: Łódź
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Krisek »

Valdi, a myślisz, że się nie cieszę, że tu jesteś?
Czasem człowiek nie wie, że żyje,
bo to takie banalne...
Awatar użytkownika
Valdi
Posty: 950
Rejestracja: 29 sie 2007, 23:43
Lokalizacja: Litwa-Vilnius
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Valdi »

Krisek, Myślę, że ogrom ludzi się ucieszysz swoja wizytą. Może nawet dowiemy się, gdzie to Waść wędrował i co zobaczył nowego.... :mrgreen:
erwinw
Posty: 90
Rejestracja: 08 lut 2008, 14:58

Post autor: erwinw »

Witaj Krisku!!! Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś na szlaku sie spotkamy jak wtedy w biesach (jaki ten świat mały!), lecz cięzko mi sie jest w obecnych czasach gdziekolwiek czysto rekreacyjnie wyrwać. Praca pełna wyrzeczeń :( Ale z drugiej strony średnio raz w miesiacu jestem w Rumunii, na Litwie i Estonii, odwiedzam czasami zieloną Ukrainę, szkoda , że mało czasu wolnego ale czasami i cały weekend się w tamtych okolicach trafia bezrobotny)

Pozdrowienia dla wszystkich globtroterów!!! Do zobaczenia na trasie!
Awatar użytkownika
Valdi
Posty: 950
Rejestracja: 29 sie 2007, 23:43
Lokalizacja: Litwa-Vilnius
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Valdi »

erwinw, Jak bedziesz na Litwie, to sie odezwij :) ...ja wlasnie wrocilem przed godzina z Ukrainy :)
Awatar użytkownika
Morg
Posty: 470
Rejestracja: 09 mar 2008, 23:29
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1586833
Płeć:

Re: ludzie drogi...

Post autor: Morg »

erwinw pisze:Ludzie drogi.... , są wśród was..., nie maja żadnych znaków charakterstycznych, może slang zawodowy, lecz i tak żadko używany w "obcym" otoczeniu, są to podróżnicy z wyboru: dziennikarze (oczywiście nie wszyscy), korespondenci, marynarze , kierowcy.... kiedyś to także byli piloci (dziś bardzo zunifikowany zawód, a praca tak obostrzona przepisami ,że cały romantyzm szlag trafia). Zawody bardzo mało prorodzinne, żadko w sumie o nich słychać, zamknięte kręgi dla "obcych"... Nie ma problemu byś został jednym z nich, lecz czy długo wytrzymasz? Wielu próbuje takiego życia, lecz większość odchodzi, praktycznie nie ma tam osób przypadkowych . Jeżeli nie kochasz,tego co robisz, to suma wyrzeczeń, które musisz ponieść jest dużo większa od złudnych korzyści (rozstanie z rodziną, znajomymi, samotność....) Pomyśl o nich czasami, wypij za ich zdrowie toast, gdy ty siedziswsz przy rodzinnym stole jedząc obiad, oni gdzieś pod dachem z gwiazd są, jedzą, piją, żyją...


ps. wyszło w moim życiu tak, że jestem jednym z nich: jestem zawodowym kierowcą (z wyboru, nie przypadku) strickte survivalowych sytuacji w życiu mam bez liku, minimalizm oporządzenia wymuszony, codziennie ocieram się o śmierć (własną, czy też innych-zwłok na drogach które widziałem podczas pracy nie jestem w stanie policzyć ) wybaczcie mi tego posta, ale mam kaca giganta i tak mnie naszło na podzielenie się z wami co mi w duszy gra...
Sa tez zawody ktore moze nie wymuszaja takiego przemieszczania sie ale spelniaja powyzsze wytyczne.

Tyle wyjsc, ile zejsc.
erwinw
Posty: 90
Rejestracja: 08 lut 2008, 14:58

Post autor: erwinw »

Valdi- ostatnio dość często przejeżdzam Litwę tranzytem do Rygi, zatrzymuję się na nocleg w okolicach Panavezys, a to troche daleko od Ciebie, ale zdarzaja się w mojej firmie także kursy do Wilna, więc jeśli chcesz to nr. tel. na priv i będziemy się zdzwaniać jakby co...
Krisek
Posty: 1
Rejestracja: 09 kwie 2008, 20:55
Lokalizacja: Łódź
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Krisek »

Długo nie pojawiałem się, ale moje życie w wielu fragmentach przypominało życie naszych żołnierzy w Afganistanie, tyle że ja nie wyjeżdżałem...

Trzeba przyznać, że moje widzenie świata i survivalu zaczęło się w paru miejscach rozłazić jak sparciały koc. Przyjmowane -sprawdzone do tej pory - taktyki okazywały się nieprzydatne...

Nie chodzi mi bynajmniej o sferę, która wiąże się z przetrwaniem fizycznym, a więc o techniki i sprzęt - tu rewolucji nie ma i nie będzie. Zmiany będą mogły pojawiać się głównie w ramach odkryć (jeśli będą) w zakresie psychofizjologii no i w następstwie tego - gdzie indziej. Nie bez kozery piszę to właśnie w tym temacie, bowiem erwinw zaczął swoje rozważania od "ludzi drogi", a ja tymczasem mam wrażenie, że dookoła wszyscy stają się takimi właśnie ludźmi, ale w zupełnie innym wymiarze. Zaraz wyjaśnię.

Otóż 'człowiek drogi' widzi sam siebie jako niezwiązanego z żadnym miejscem - wciąż się przenosi. Jego problemy są właściwie tylko tymi, które wędrują wraz z nim. Toteż na nich się koncentruje, je widzi. Ludzie, do których przybywa 'człowiek drogi', zauważają go również jako niezwiązanego z miejscem, gdzie oni żyją, zaś problemy, na których oni się koncentrują, nie są problemami 'człowieka drogi'. Pozytywny związek może powstać wówczas, jeśli zdarzy się w tym miejscu coś więcej niż przespanie się czy zjedzenie kanapki. Teoretycznie wyobraźmy sobie, że 'człowiek drogi' w jakiś istotny sposób pomógł ludziom osiadłym, a ponadto pojawia się tu wystarczająco często, by móc być rozpoznawalnym i by więź się zacieśniała.

Przedstawiłem w skrócie pewne oczywistości. Dotyczą one równie oczywistego zjawiska. Towarzyszą mu pewne stałe okoliczności, jak pchły psu. Oczywiste są także implikacje zdarzeń, kiedy 'człowiek drogi' popada w sytuacje konfliktowe z 'miejscowymi'.

Cała rzecz zaczyna jednak wyraźnie przenosić się na środowiska - wydaje się - jak najbardziej stabilne, bo 'miejscowe'. Obecnie ludzie zaczynają prowadzić życie w coraz większej izolacji od siebie. Nie będę tu przytaczać uwarunkowań i przykładów, bo znacie to. W efekcie ich dotąd wspólne problemy przestają być "wspólnymi". A to osłabia więzi dodatkowo. Do tej pory wszystko, co napisałem, może być potraktowane jako biadolenie nad tym, że życie się zmienia. Zwłaszcza, jeżeli ktoś takim przemianom sam wyraźnie ulega, a więc automatycznie ten problem przestaje go dotyczyć w jego mniemaniu. Z punktu widzenia mechaniki przetrwania zaczynają się w istotny sposób zmieniać warunki - te, na które dotąd mogliśmy liczyć w naszych kalkulacjach.

Otóż w naszym codziennym życiu - w którym przecież nieustannie zajmujemy się naszym przetrwaniem, choć nie w warunkach ekstremalnych - pojawiają się ludzie o mentalności 'ludzi drogi', ale zajmują się oni problemami 'miejscowymi', a więc tymi, które ich nie dotyczą i na których się nie znają. Faktyczny problem jest w tym, że staje się to nagminne. Dalsze wnioski poddaje ewentualnej dyskusji...

Pardon erwinw, że posłużyłem się Twoją myślą przewodnią i nieco ją nagiąłem, ale się pociesz, że na szczęście Ty nie należysz do tych 'ludzi drogi', których opisałem.

[ Dodano: 2011-02-04, 10:52 ]
No i nawet nie wiedziałem, jak bardzo miałem rację... Mini samosprawdzające się proroctwo?

W 2008 już byłem "w drodze". Była to dla mnie droga kompletnie nieznana i nieprzewidywalna. Wtedy właśnie rozwalano podstępnie i okrutnie miejsce mojej pracy. Chociaż ataki nie były skierowane konkretnie przeciw mojej osobie, byłem świadkiem niszczenia ludzi. I żadne zachowania z gatunku przyzwoitych nie były skuteczne. Na "nieprzyzwoite" nie było stać ludzi - czyli moich kolegów- którzy byli przyzwoitymi ludźmi. I tak znalazłem się na drodze, która jest prosta w swojej definicji - droga wypędzonych.

Czymś się w gruncie rzeczy zajmuję... Znalazłem jakieś tam pola działalności, które sobie nawet uznałem za "krok do przodu". Nie znalazłem się w gronie moich kolegów, z których dwóch jest po zawałach a trójka żyje na prochach, na jakiejś posadce zastępczej. W każdym razie coś, co było budowane przez lata mojej pracy w tym miejscu (24 lata), poszło w proch i teraz tylko mogę o naszych osiągnięciach opowiadać podczas wykładów, ale pewnie to brzmi jak zapomniane kombatanckie opowieści. A to trochę przypomina mi powroty z Afganistanu moich znajomych.

Wpadłem tu na chwilę. Nie znajdę pewnie siły na - pardon za określenie - paplanie. Forum, które otworzyłem na GoldenLine żyje własnym plotkarskim życiem. Nie czuję się tam potrzebny od dawna. Wątpię, abym nagle poczuł nagły przy przypływ sił wracając tutaj. To nie jest sprawa "towarzyska", bo jest tu mnóstwo moich dobrych przyjaciół i kumpli od serca. To raczej niewiara w siebie...

Pozdrawiam Was Wszystkich!
Czasem człowiek nie wie, że żyje,
bo to takie banalne...
ODPOWIEDZ