Zimowy biwak vol. 2
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
Zimowy biwak vol. 2
Cześć!
Jako, że zimowe biwakowanie bardzo mi się spodobało, postanowiłem, że będę chodził w teren tak często jak tylko będę mógł, no i padło na miniony weekend, czyli 17-18 lutego.
Tym razem udało się znaleźć kompana -> ArsonNDM, dzięki za wypadzik, było bardzo sympatycznie (%%%)
Ogólnie to miało być nas trzech, ale OldReb niestety nie dotarł, bo grypa go dopadła, lecz nic straconego - kuruj się chłopie i następnym razem się gdzieś wyskoczy
Po ostatnim pierwszym zimowym biwaku wyciągnąłem trochę wniosków, przekonałem się też jaki szpej de facto jest naprawdę potrzebny, a jaki kompletnie zbędny.
Poskutkowało to przepakowaniem plecaka i usunięciem rzeczy, które zupełnie się nie przydały.
Wziąłem mniej ciuchów, nie zabrałem toporka, dużej patelni i kilku innych szpargałów.
Dodałem natomiast kuchenkę gazową, zestaw mini garnków i śpiwór adekwatny do panującej pory roku (ostatnio było dość zimno...).
Dzięki tym zabiegom zrobiło się lżej na plecach i luźniej w plecaku.
Teraz trochę żałuję, że wcześniej nie biwakowałem zimą, bo wszystko co utrudnia leśne bytowanie w czasie zimy po prostu nie występuje, tzn. nie ma wszelkiego robactwa i owadów,
jedzenie się nie psuje, alkohol jest zawsze idealnie zimny, a jak leży śnieg to i wodę da się dość łatwo pozyskać.
Nawet zimno mi nie przeszkadza, bo w ciągu dnia jestem nieustannie w ruchu, a wieczorem pali się ognisko. Chciałoby się powiedzieć - zimo, trwaj!
Ale ok, do rzeczy - plan na weekend był mało skomplikowany:
1. Wstać rano i dotrzeć na miejscówkę.
2. Zgromadzić drewno na noc + drugie tyle na kolejny raz, żeby sobie trochę przeschło.
3. Zrobić trochę usprawnień na miejscówce (podstawki, deski do krojenia, wieszaki, ławeczka itd.).
4. Potestować nowe rzeczy.
5. Rozpalić ogień po zmroku, dobrze pojeść i posiedzieć przy butelce.
6. Rano zrobić śniadanie, napić się czegoś ciepłego, spakować się i wrócić do cywilizacji...
Oczywiście wszystko na pełnym luzie i bez zbędnego pośpiechu.
Pogoda nam dopisała i dała poczuć zimę, bo leżał śnieg, a potem kilka razy przelotnie zaczęło trochę sypać.
Zdecydowanie aura była zimowa.
Spotkaliśmy też żubra...
Smolna szczapka?
W ciągu dnia, żeby trochę pobudzić krążenie i przetestować nowy stolik, wypiliśmy piersiówkę whisky.
Tu efekty pracy - opał na całą noc i rano. Świerk, sosna i brzoza.
A tu opał przygotowany i ułożony do przeschnięcia na kolejny raz.
Po zakończeniu prac związanych z gromadzeniem drewna, przyszła pora, aby obóz nabrał końcowego kształtu.
Potem zostało już tylko poczekać, aż zacznie robić się ciemno, aby rozpalić ogień.
I zmontować szybką suszarnie, bo po opadach i częściowym roztopie drewno z wierzchu było kompletnie mokre.
Arek zrobił rożen, szkoda tylko, że jakiegoś całego świniaka nie mieliśmy do upieczenia...
Była natomiast karkóweczka
I pyszna słonina, która idealnie zastępowała nam popitkę.
Klasycznie rano, pogoda rozpieszczała
Świetny wypad, oby częściej! :diabel2:
Jako, że zimowe biwakowanie bardzo mi się spodobało, postanowiłem, że będę chodził w teren tak często jak tylko będę mógł, no i padło na miniony weekend, czyli 17-18 lutego.
Tym razem udało się znaleźć kompana -> ArsonNDM, dzięki za wypadzik, było bardzo sympatycznie (%%%)
Ogólnie to miało być nas trzech, ale OldReb niestety nie dotarł, bo grypa go dopadła, lecz nic straconego - kuruj się chłopie i następnym razem się gdzieś wyskoczy
Po ostatnim pierwszym zimowym biwaku wyciągnąłem trochę wniosków, przekonałem się też jaki szpej de facto jest naprawdę potrzebny, a jaki kompletnie zbędny.
Poskutkowało to przepakowaniem plecaka i usunięciem rzeczy, które zupełnie się nie przydały.
Wziąłem mniej ciuchów, nie zabrałem toporka, dużej patelni i kilku innych szpargałów.
Dodałem natomiast kuchenkę gazową, zestaw mini garnków i śpiwór adekwatny do panującej pory roku (ostatnio było dość zimno...).
Dzięki tym zabiegom zrobiło się lżej na plecach i luźniej w plecaku.
Teraz trochę żałuję, że wcześniej nie biwakowałem zimą, bo wszystko co utrudnia leśne bytowanie w czasie zimy po prostu nie występuje, tzn. nie ma wszelkiego robactwa i owadów,
jedzenie się nie psuje, alkohol jest zawsze idealnie zimny, a jak leży śnieg to i wodę da się dość łatwo pozyskać.
Nawet zimno mi nie przeszkadza, bo w ciągu dnia jestem nieustannie w ruchu, a wieczorem pali się ognisko. Chciałoby się powiedzieć - zimo, trwaj!
Ale ok, do rzeczy - plan na weekend był mało skomplikowany:
1. Wstać rano i dotrzeć na miejscówkę.
2. Zgromadzić drewno na noc + drugie tyle na kolejny raz, żeby sobie trochę przeschło.
3. Zrobić trochę usprawnień na miejscówce (podstawki, deski do krojenia, wieszaki, ławeczka itd.).
4. Potestować nowe rzeczy.
5. Rozpalić ogień po zmroku, dobrze pojeść i posiedzieć przy butelce.
6. Rano zrobić śniadanie, napić się czegoś ciepłego, spakować się i wrócić do cywilizacji...
Oczywiście wszystko na pełnym luzie i bez zbędnego pośpiechu.
Pogoda nam dopisała i dała poczuć zimę, bo leżał śnieg, a potem kilka razy przelotnie zaczęło trochę sypać.
Zdecydowanie aura była zimowa.
Spotkaliśmy też żubra...
Smolna szczapka?
W ciągu dnia, żeby trochę pobudzić krążenie i przetestować nowy stolik, wypiliśmy piersiówkę whisky.
Tu efekty pracy - opał na całą noc i rano. Świerk, sosna i brzoza.
A tu opał przygotowany i ułożony do przeschnięcia na kolejny raz.
Po zakończeniu prac związanych z gromadzeniem drewna, przyszła pora, aby obóz nabrał końcowego kształtu.
Potem zostało już tylko poczekać, aż zacznie robić się ciemno, aby rozpalić ogień.
I zmontować szybką suszarnie, bo po opadach i częściowym roztopie drewno z wierzchu było kompletnie mokre.
Arek zrobił rożen, szkoda tylko, że jakiegoś całego świniaka nie mieliśmy do upieczenia...
Była natomiast karkóweczka
I pyszna słonina, która idealnie zastępowała nam popitkę.
Klasycznie rano, pogoda rozpieszczała
Świetny wypad, oby częściej! :diabel2:
Ostatnio zmieniony 23 lut 2018, 15:54 przez konradraku, łącznie zmieniany 1 raz.
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
Re: Zimowy biwak vol. 2
Oj człowiek. Nabierasz złych, szkodliwych nawyków, które mogą się zemścić okrutnie.konradraku pisze: Jednym słowem było naprawdę zacnie, ale doszliśmy do wniosku, że w zimę 0,5 l/osobę to zdecydowanie za mało, trzeba brać po 0,7 l + każdy po piersiówce na zapas... icon_twisted
Pozdr.
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
- borsukwacław
- Posty: 311
- Rejestracja: 12 lis 2010, 17:58
- Lokalizacja: Pomorze
- Płeć:
Zima w lesie ma ten niewątpliwy urok że człowieka spotkać ciężko, co akurat naszemu gronu pasuje.
Policz sobie sam ile zim Ci przeleciało koło nosa.
I tak jak koledzy wyżej pisali z % w środku lasu i zimy lepiej uważać.
W myśl zasady że "im lepszy samochód terenowy tym dalej po ciągnik" tak im dalej w las tym trudniej o pomoc (może brzmi śmiesznie ale ale oby nie było potrzebne)
Policz sobie sam ile zim Ci przeleciało koło nosa.
I tak jak koledzy wyżej pisali z % w środku lasu i zimy lepiej uważać.
W myśl zasady że "im lepszy samochód terenowy tym dalej po ciągnik" tak im dalej w las tym trudniej o pomoc (może brzmi śmiesznie ale ale oby nie było potrzebne)
Co nas nie zabije... to wzmocni nasze drinki.
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
Panowie, zdrowie i bezpieczeństwo najważniejsze - mam tego pełną świadomość.
Końcówka o alko była głównie akcentem humorystycznym, wiec bez obaw
Ale jak już jesteśmy przy tym temacie to dodam, że rozsądek to moja mocna strona dlatego np. podczas pierwszego biwaku zimą nie wypiłem nawet kropli alkoholu. Tym razem ani nie byłem sam, ani nie było tak zimno jak ostatnio (było raptem lekko poniżej zera, a nie minus 10) ani czas, w którym wypilismy tego litra nie powalał (zajęło nam to jakieś 9-10h). Pod koniec to miałem wrażenie, że już kaca leczymy...
Jak to mówi mój dziadek: "litrem to Ty mnie nie wystraszysz", a że ponoć dziedziczymy cechy po swoich dziadkach to chyba wszystko jasne.
Reasumując, wszystko jest dla ludzi, tylko oczywiście z umiarem i rozsądkiem.
Końcówka o alko była głównie akcentem humorystycznym, wiec bez obaw
Ale jak już jesteśmy przy tym temacie to dodam, że rozsądek to moja mocna strona dlatego np. podczas pierwszego biwaku zimą nie wypiłem nawet kropli alkoholu. Tym razem ani nie byłem sam, ani nie było tak zimno jak ostatnio (było raptem lekko poniżej zera, a nie minus 10) ani czas, w którym wypilismy tego litra nie powalał (zajęło nam to jakieś 9-10h). Pod koniec to miałem wrażenie, że już kaca leczymy...
Jak to mówi mój dziadek: "litrem to Ty mnie nie wystraszysz", a że ponoć dziedziczymy cechy po swoich dziadkach to chyba wszystko jasne.
Reasumując, wszystko jest dla ludzi, tylko oczywiście z umiarem i rozsądkiem.
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
versuskonradraku pisze:Panowie, zdrowie i bezpieczeństwo najważniejsze - mam tego pełną świadomość.
Ani umiaru, ani rozsądku. Wybacz, aleś ktoś musi Ci to powiedzieć. Imho, rozsądku i świadomości już jednak brakuje. Weź to na przyszłość pod uwagę. Twoje samopoczucie i pewność jest wartością ocenną. Uśpiona czujność. A pisze Tobie to z pozycji ratownika, który takich pewniaków zwykle musi znaleźć. Ja tam nie mówię dla alkoholu. Ale podana przez Ciebie ilość, czas i tendencje - są nieodpowiedzialne po prostu - jeśli zamierzasz faktycznie biwakować, spać, a nie jest to tylko wyjście by posiedzieć w lesie przy ognisku, napić się i wrócić do domu.Tym razem ani nie byłem sam, ani nie było tak zimno jak ostatnio (było raptem lekko poniżej zera, a nie minus 10) ani czas, w którym wypilismy tego litra nie powalał (zajęło nam to jakieś 9-10h).
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
Ehhh, zupełnie niepotrzebna dyskusja się zrodziła... Nie taki był cel tej relacji.
Bardzo szybko wydałeś końcową ocenę nie uwzględniając kluczowych zmiennych dla różnych przypadków.
Nie znasz mnie osobiście, nie wiesz również jakie predyspozycje do "spalania" % ma mój organizm, a wystarczy policzyć:
Ilość: 500 ml
Czas: 10 h
Ta ilość i czas dają średnio zaledwie 1 kieliszek na godzinę... Nieodpowiedzialne moim zadaniem byłoby skrócenie czasu do 1 h.
Zirkau, bardzo Cię szanuję i zarazem proszę, abyś dalej nie rozgarniał tej kwestii, bo nic złego się nie wydarzyło ani nawet nie miało szans się wydarzyć.
To był zwykły biwak w lesie, z ogniskiem, w dobrych warunkach i przy relaksującym kielichu. Tyle.
Pozdr.
Bardzo szybko wydałeś końcową ocenę nie uwzględniając kluczowych zmiennych dla różnych przypadków.
Nie znasz mnie osobiście, nie wiesz również jakie predyspozycje do "spalania" % ma mój organizm, a wystarczy policzyć:
Ilość: 500 ml
Czas: 10 h
Ta ilość i czas dają średnio zaledwie 1 kieliszek na godzinę... Nieodpowiedzialne moim zadaniem byłoby skrócenie czasu do 1 h.
Zirkau, bardzo Cię szanuję i zarazem proszę, abyś dalej nie rozgarniał tej kwestii, bo nic złego się nie wydarzyło ani nawet nie miało szans się wydarzyć.
To był zwykły biwak w lesie, z ogniskiem, w dobrych warunkach i przy relaksującym kielichu. Tyle.
Pozdr.
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
Wybacz. Ale tu jest osobnicze preferencje nie mają nic - statystyka jest nieubłagana. Taka dawka alko podnosi samoocenę i poczucie bezpieczeństwa.
a bajek "paaaaniee, mnie nicsss niieee jiiiieeessss " - nasłuchałem się dość w pracy
Dawka którą podałeś, wymaga już pewnej uwagi. Ja wiem, że przy takim dawkowaniu humor Wam dopisywał i każdy uważa że ma trzeźwość spojrzenia. Ale to też już dawka, zawyżonej samooceny. Polecam mimo wszystko trochę więcej wstrzemięźliwości.
a bajek "paaaaniee, mnie nicsss niieee jiiiieeessss " - nasłuchałem się dość w pracy
Dawka którą podałeś, wymaga już pewnej uwagi. Ja wiem, że przy takim dawkowaniu humor Wam dopisywał i każdy uważa że ma trzeźwość spojrzenia. Ale to też już dawka, zawyżonej samooceny. Polecam mimo wszystko trochę więcej wstrzemięźliwości.
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
Statystka to nic fajnego, bo jeśli mój sąsiad codziennie pije, ja zaś nie piję nigdy, to w świetle statystyki obaj pijemy co drugi dzień.
Dlatego nie należy wszystkich i wszystkiego wrzucać do jednego wora i oceniać wg swoich subiektywnych odczuć czy doświadczeń.
Potrafię zadbać o siebie, wielokrotnie też musiałem zadbać o innych, nie mniej jednak dla naszego dobra - obiecuję wstrzemięźliwość
Dlatego nie należy wszystkich i wszystkiego wrzucać do jednego wora i oceniać wg swoich subiektywnych odczuć czy doświadczeń.
Potrafię zadbać o siebie, wielokrotnie też musiałem zadbać o innych, nie mniej jednak dla naszego dobra - obiecuję wstrzemięźliwość
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
ot, i tak niewłaściwa interpretacja wypacza nawet sens prawidłowo przeprowadzonej statystyki. Jak widać, matematyka dla Ciebie za trudna była Jest coś takiego jak mediana, średnia warzona itp. a do tego dochodzi umiejętności określenia wielkości błędu pomiaru.konradraku pisze:Statystka to nic fajnego, bo jeśli mój sąsiad codziennie pije, ja zaś nie piję nigdy, to w świetle statystyki obaj pijemy co drugi dzień.
A weź pod uwagę, że to Twoja słowa.
W okresie zimowym, zalecana jest jednak większa ostrożność.konradraku pisze: doszliśmy do wniosku, że w zimę 0,5 l/osobę to zdecydowanie za mało, trzeba brać po 0,7 l + każdy po piersiówce na zapas... icon_twisted
Pozdr.
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
A chciałem już zakończyć ten bój o nie wiadomo co...
Matmę kończyłem rozszerzoną w liceum, a potem jeszcze na studiach, więc nie była dla mnie taka trudna jak Ci się wydaje - ponownie Twoja subiektywna i krzywdząca ocena oparta na szczątkowych informacjach.
Pisałem już, że końcówka to był głównie akcent humorystyczny, więc po co wciąż do tego nawiązywać?
Pisząc ostatnie zdanie liczyłem na Wasze poczucie humoru, a nie na opr jak od żony po powrocie z imprezy z kolegami...
I dalej nie rozumiem celu tego całego wywodu... Przecież wyszedłem miło spędzić czas na łonie natury i w zgodzie z nią, nikomu nie zrobiłem krzywdy, mi osobiście również nic się nie stało, nie zniszczyłem lasu, poszedłem uśmiechnięty, byłem tam uśmiechnięty, wróciłem uśmiechnięty, napiłem się trochę wódeczki siedząc przy ognisku, po alkoholu nie używałem niebezpiecznych narzędzi ani nie wykonywałem niebezpiecznych czynności, do spania miałem wszystko przygotowane (w tym ciepły puchowy śpiwór i dwa komplety bielizny termo oraz ciepłych skarpet), nie byłem nawet pijany (czułem się jak po 1 piwie), byłem najedzony pysznymi rzeczami (jajecznica, rosołek, karkówka, kiełbasa, kabanosy, słonina), miałem cały termos herbaty, byłem wypoczęty i dotleniony.
Serio możesz mówić wszystko, ale Twoje argumenty zupełnie nie mają odniesienia do mojego konkretnego przypadku i nie zmienię mojego zdania dalej twierdząc, że nic złego się nie mogło stać.
To nie była libacja alkoholowa do upadłego, tylko kulturalny wieczór przy ognisku, gdzie od czasu do czasu wznieśliśmy toast i się napiliśmy.
Czuję, że na siłę chcesz mi wpoić swoje racje, a ja mam własne, sprawdzone, które nigdy mnie nie zwiodły i będę się ich trzymał. Mogę?
Ile ludzi na świecie, tyle przypadków w przyrodzie - nie każdy musi myśleć tak samo. To by było przecież nieludzkie...
Matmę kończyłem rozszerzoną w liceum, a potem jeszcze na studiach, więc nie była dla mnie taka trudna jak Ci się wydaje - ponownie Twoja subiektywna i krzywdząca ocena oparta na szczątkowych informacjach.
Pisałem już, że końcówka to był głównie akcent humorystyczny, więc po co wciąż do tego nawiązywać?
Pisząc ostatnie zdanie liczyłem na Wasze poczucie humoru, a nie na opr jak od żony po powrocie z imprezy z kolegami...
I dalej nie rozumiem celu tego całego wywodu... Przecież wyszedłem miło spędzić czas na łonie natury i w zgodzie z nią, nikomu nie zrobiłem krzywdy, mi osobiście również nic się nie stało, nie zniszczyłem lasu, poszedłem uśmiechnięty, byłem tam uśmiechnięty, wróciłem uśmiechnięty, napiłem się trochę wódeczki siedząc przy ognisku, po alkoholu nie używałem niebezpiecznych narzędzi ani nie wykonywałem niebezpiecznych czynności, do spania miałem wszystko przygotowane (w tym ciepły puchowy śpiwór i dwa komplety bielizny termo oraz ciepłych skarpet), nie byłem nawet pijany (czułem się jak po 1 piwie), byłem najedzony pysznymi rzeczami (jajecznica, rosołek, karkówka, kiełbasa, kabanosy, słonina), miałem cały termos herbaty, byłem wypoczęty i dotleniony.
Serio możesz mówić wszystko, ale Twoje argumenty zupełnie nie mają odniesienia do mojego konkretnego przypadku i nie zmienię mojego zdania dalej twierdząc, że nic złego się nie mogło stać.
To nie była libacja alkoholowa do upadłego, tylko kulturalny wieczór przy ognisku, gdzie od czasu do czasu wznieśliśmy toast i się napiliśmy.
Czuję, że na siłę chcesz mi wpoić swoje racje, a ja mam własne, sprawdzone, które nigdy mnie nie zwiodły i będę się ich trzymał. Mogę?
Ile ludzi na świecie, tyle przypadków w przyrodzie - nie każdy musi myśleć tak samo. To by było przecież nieludzkie...
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
to zaskakujace ze mimo to takie bzdury na temat statystyki potrafisz napisac.Matmę kończyłem rozszerzoną w liceum, a potem jeszcze na studiach, więc nie była dla mnie taka trudna
mozesz. Ja tylko jestem za stary by wierzyc ze taka ilosc alko nie ma wplywu ma wypadki.a ja mam własne, sprawdzone, które nigdy mnie nie zwiodły i będę się ich trzymał. Mogę?
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
To nie bzdury, tylko próba zwrócenia uwagi na konieczność podchodzenia do statystyk z odpowiednim dystansem.
Mój wykładowca czasem żartował, że statystyka to nic innego jak matematyczny kamuflaż błędu.
Z biegiem czasu coraz bardziej mnie to śmieszy
Więcej luzu
Pozdr.
Mój wykładowca czasem żartował, że statystyka to nic innego jak matematyczny kamuflaż błędu.
Z biegiem czasu coraz bardziej mnie to śmieszy
Więcej luzu
Pozdr.
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
- konradraku
- Posty: 137
- Rejestracja: 02 lis 2017, 12:34
- Lokalizacja: Żyrardów/Warszawa
- Tytuł użytkownika: Leśny MacGyver
- Płeć:
Nawet w jednym miejscu nie użyłem słowa bushcraft, więc nie wiem o co chodzi?
Ty był biwak, nic więcej - miało być miło i przyjemnie.
Na bushcraft przyjdzie pora, bo mam w planie wypad solo w bushcraftowym stylu. Ale to będą pewnie okolice kwietnia/maja. Pojawi się relacja
P. S. Zlotu to już się doczekać nie mogę
P. S. 2 Piszesz o reconie jakbyś się nigdy wódy nie opił po polowaniu...
Ty był biwak, nic więcej - miało być miło i przyjemnie.
Na bushcraft przyjdzie pora, bo mam w planie wypad solo w bushcraftowym stylu. Ale to będą pewnie okolice kwietnia/maja. Pojawi się relacja
P. S. Zlotu to już się doczekać nie mogę
P. S. 2 Piszesz o reconie jakbyś się nigdy wódy nie opił po polowaniu...
Mowa jest srebrem, a milczenie jest owiec
- Tanto
- Administrator
- Posty: 1075
- Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 1743064
- Płeć:
Czy niepotrzebna nie jestem pewien - czytają to różni ludzie, w tym wielu takich którzy wierzą w mit o tym, że alkohol zimą rozgrzewa. Warto przypominać i uświadamiać że to tak nie działa, tym razem padło na Twój temat ale nie traktuj tego jako krytyki własnej osoby, tu bardziej chodzi o edukację. Zagląda tu też kilka osób które z racji wykonywanego zawodu lub własnych doświadczeń podchodzą do pewnych tematów bardziej bezkompromisowo niż reszta społeczeństwa. ...i często mają rację.konradraku pisze:Ehhh, zupełnie niepotrzebna dyskusja się zrodziła... Nie taki był cel tej relacji.
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."